Strony

http://lezeiczytam.blogspot.com/http://lezeiczytam.blogspot.com/p/blog-page_18.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/o-mnie.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/kontakt_18.html

22.06.2016

O magicznej rzeczy stronie: "Dom duchów" Isabel Allende

W "Domu duchów" Isabel Allende nie straszy. Nie spotkamy w nim złośliwych zjaw, pobrzękujących łańcuchami, ani bezpańskich cieni, wędrujących po barokowych boazeriach. Próżno też szukać śladów galaretowatej ektoplazmy, czy to na kufrach z epoki kolonialnej i rzeźbionych parawanach, czy na starych fotelach z salonu, na których lubił przesiadywać senior rodu, Esteban Trueba. Powieść najsłynniejszej chilijskiej pisarki to, wbrew tytułowi, rzecz przede wszystkim o żywych, a nie o istotach z zaświatów, choć i one są w niej obecne - jako strażnicy i opiekunowie tych, którzy wciąż trwają po tej stronie lustra.
Allende zamknęła sagę o trzech pokoleniach rodziny Truebów w pełnych rozmachu epickich dekoracjach. I choć wydarzenia opisane w powieści ogniskują się wokół Estebana - męża, ojca i dziadka, to pierwsze skrzypce w "Domu duchów" grają kobiety. To one sprawiają, że kręci się powieściowy świat, na którym jest miejsce nie tylko dla żywych i umarłych, ale i dla tych, którzy, jak siostry del Valle - zielonowłosa Rosa i nieposkromiona Clara - rodzą się na styku magii i rzeczywistości. To z Rosą zaręczy się młodziutki Trueba, żeby po tragicznej śmierci dziewczyny pojąć za żonę Clarę, jej młodszą siostrę, i zamieszkać z nią w wielkim domu narożnym, w którym Clara będzie przepowiadać przyszłość, obracać trójnożne stoliki i przyglądać się, jak duchy płatają figle służbie i gościom. A to dopiero początek niezwykłej opowieści, na kartach której przewija się galeria ekscentrycznych postaci, jak wuj Marcos - niezmordowany podróżnik, Barrabás - pies-olbrzym, tajemnicze siostry Mora i Pedro Garcia, rebeliant w przebraniu księdza.
Jest w "Domu duchów" wszystko, czego można - i należy - oczekiwać od powieści przez duże P: brutalna rzeczywistość i fikcja jak z bajki, spełniające się przepowiednie i klątwy, szczęście i ból, miłość i cierpienie, chichoty losu i ponury śmiech historii. Mnogość wątków nie przytłacza, przeciwnie - na kilkuset stronach Allende udało się zamknąć całe piękno i grozę istnienia, które najlepiej widać z pozycji czytelnika-obserwatora. Uroda życia, choćby najskromniejszego i najbardziej tragicznego, kryje się w harcie ducha, sile woli i umiejętności walki - a cechy te w powieści przynależą bohaterkom kobiecym. Skromna piastunka Nana, "stworzona do niańczenia cudzych dzieci, do noszenia wzgardzonej przez innych odzieży, do zjadania resztek, życia cudzymi uczuciami i smutkami i starzenia się pod cudzym dachem"*; siostra Estebana - Férula, wzgardzona i odtrącona przez brata; Tránsito Soto, która każe sobie płacić za miłość, ale pomaga bezinteresownie, czy Blanca, miłosna ryzykantka - wszystkie kobiety w "Domu duchów" mają w sobie spokój i siłę, duet narodowych cech, właściwych mieszkankom dalekiego Chile:
"Była to jedna z tych spokojnych i praktycznych kobiet naszego kraju, które z każdym mężczyzną przechodzącym przez ich życie mają dziecko, a ponadto przygarniają dzieci porzucone przez innych (...), są one filarem życia wielu innych ludzi, chowają dzieci, które też od nich odchodzą, a mężczyznom, którzy je opuszczają, nie czynią wyrzutów, gdyż mają inne, pilniejsze sprawy".**
Powieść Allende to literacki hołd dla chilijskich kobiet, z których każda potrafi zakasać rękawy i zmierzyć się z życiem - nawet efemeryczna Clara, która po wielkim trzęsieniu ziemi zamienia się z roztargnionego anioła w praktyczną panią domu i przejmuje opiekę nad rodziną i rannym mężem. "Dom duchów", określany mianem przepełnionego realizmem magicznym bestsellera literatury iberoamerykańskiej, jest książką przewrotną: źródło wspomnianej magii wypływa tu bowiem z codzienności, a jej niezwykłość bierze się nie tyle z obfitości nadprzyrodzonych zdarzeń, co z wyjątkowości zaludniających ją postaci. Historia rodziny Truebów jest w równym stopniu przesiąknięta magią, co fatum - które równie dobrze nazwać można przeznaczeniem, karzącym palcem losu lub karmą. Czuć, że losami bohaterów rządzi tajemnicza siła, która nie zapomina minionych przewin i wyrównuje rachunki, w myśl niewypowiedzianej zasady, że historia lubi się powtarzać. 
A historia w "Domu duchów" to nie tylko losy Truebów, ale również burzliwe dzieje Chile na przestrzeni XX wieku. Począwszy od kataklizmów natury, przez krwawy zamach stanu i dyktaturę wojskową, Wielka Historia odciska tragiczne piętno na życiu bohaterów, nadaje tempa opowieści, a zarazem sprawia, że realistyczne elementy fabuły równoważą jej metafizyczną otoczkę. Rys historyczny u Allende to nie tylko zapis wydarzeń, znanych bliżej pasjonatom dziejów Ameryki Południowej, ale także realne postaci, jak Poeta, pod którym to przydomkiem kryje się Pablo Neruda, najsłynniejszy wieszcz Chile. Poeta bywa częstym gościem senatora Trueby, trzyma jego wnuczkę na kolanach, a potem Alba, pod rękę z dziadkiem, idzie w orszaku żałobnym za jego trumną.
Tak, w "Domu duchów" nie straszy: to przede wszystkim opowieść o żywych, rzuconych w wir historii i własnych, pokręconych życiowych ścieżek, na których - często z trudem i nierzadko bez powodzenia - szukają spełnienia i szczęścia. Allende zamknęła barwne, niepoddające się kontroli życie w słodko-gorzkiej sadze, w której pozwala mu przeplatać się ze śmiercią, a zwyczajności iść w parze z magią:
"(...) pamięć jest ulotna, a żyje się bardzo krótko i wszystko dzieje się tak szybko, iż nie potrafimy dostrzec związku między wydarzeniami i ocenić konsekwencji czynów, wierzymy w fikcję czasu, w teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, ale być może wszystko dzieje się jednocześnie, jak to mówiły trzy siostry Mora, które widziały w przestrzeni duchy wszystkich czasów".***
Porzucić sztywne ramy racjonalizmu, wyzwolić się z presji czasu, zostawić przeszłość i nie myśleć o przyszłości: oto magia po chilijsku. Ponoć tyle wystarczy, aby duchy minionych epok, które, jak przekonuje Allende, mimo zmiennych kolei losu wciąż trwają na posterunku, pozdrowiły nas w geście zrozumienia.
Allende, I. (2010). Dom duchów. Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa.
Tytuł oryginalny: La casa de los espíritus
Tłumaczenie: Zbigniew Marcin Kowalewski
*Ibidem, str. 157;
**Ibidem, str. 520-521;
***Ibidem, str. 524.

29 komentarzy:

  1. uwielbiam tę powieść, chociaż jako pierwszą kilka razy widziałam ekranizację, jeszcze jako dziecko. pozdrawiam :)
    wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie podobnie: pierwszy raz z "Domem duchów" spotkałam się na ekranie. Ale książka to więcej niż film.

      Usuń
  2. Lubię tego typu pozycje, więc z wielką chęcią przeczytałabym tę książkę, nawet jeśli nie byłaby zbyt dobrze, czy też odpowiednio napisana :) W takich pozycjach liczy się przede wszystkim sam klimat, a myślę, że ta książka na pewno by go miała :) Pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Domu duchów" jest 2 w 1: i klimat, i piękny język, który sprawia, że tę niekrótką przecież powieść czyta się szybko. A po skończonej lekturze ma się ochotę na więcej!

      Usuń
  3. Nigdy chyba nie słyszałam wcześniej o tej książce. Aż się za nią rozejrze w bibliotece:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemożliwe, że o niej nie słyszałaś. A biblioteka to zawsze dobry pomysł ;-)

      Usuń
  4. Ja też znam film i nie wiem dlaczego na nim się tylko zatrzymałam. Teraz widzę ile straciłam, koniecznie muszę sięgnąć do źródła tej magii:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film - oglądałam go dawno temu, teraz mam ochotę na seans powtórny - jest świetny, ale u mnie zwykle wygrywa książka. I tak jest tym razem :-) Czytałam wcześniej "Sumę naszych dni" tej autorki - zupełnie inna rzecz, bo autobiograficzna, ale, podobnie poruszająca jak "Dom duchów". I świetnie napisana!

      Usuń
  5. W odwiedzanych przeze mnie Matrasach w koszu z książkami w cenach promocyjnych regularnie natykam się na dzieła Isabel Allende oraz Patricka White'a. Niedawno postanowiłem ulec sugestywnej obecności "Wiwisekcji" Australijczyka i lektura tej powieści okazała się bardzo, bardzo interesującym doświadczeniem. Po Twojej recenzji utwierdzam się w przekonaniu, że warto spróbować także z twórczością chilijskiej pisarki (tym, bardziej, że z literatury chilijskiej kojarzę jedynie nazwiska Francisco Coloane oraz José Donoso). Kusi mnie przede wszystkim połączenie perspektywy historycznej, realizmu magicznego oraz kobiecej perspektywy. Zestawienie sprawia wrażenie co najmniej godnego sprawdzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrick White jest na mojej liście must-read, a jego "Wiwisekcja", mam wrażenie, mogłaby stanowić ciekawe rozwinięcie "Krivoklata". Muszę i ja zanurkować w tym promocyjnym koszu w Matrasie ;-)
      A na marginesie: mam mieszane uczucia co do książkowych "promocji". Z jednej strony to dobrze, że ceny maleją - więcej osób kupi, więcej przeczyta. A z drugiej, taki marketingowy zabieg wydaje mi się wobec książek niestosowny. No bo jak to, przeceniać literaturę, tak samo, jak udzielać rabatu na, nie przymierzając, proszek do prania albo czipsy? No i powieści Allende w koszu - to boli. W każdym razie, myślę, że "Dom duchów Ci się spodoba" :-)

      Usuń
    2. Ja tam się realizmu magicznego lękam, bo wielokroć popsuł mi był lekturę. Widać taki już jestem, że mędrca szkiełko etc. Co do koszy, to w zacnym gronie wymienianym przez Was zaistniał np. pierwszy tom Dzienników Mrożka w cenie łopatki wieprzowej, czyli 9,99 zł. Smutne, ale ja się akurat ucieszyłem. Tylko, że nie mam teraz kiedy przeczytać :(

      Usuń
    3. Czyli: realista level hard. Poniekąd rozumiem, bo sama raczej unikam wszelkich "bajkowych" klimatów. Ale "Domu duchów" nie musisz się obawiać - w nim naprawdę nie straszy, a magia miesza się ze zwyczajnością w przyjaznych dla realistów proporcjach ;-)
      Łopatka wieprzowa - dobra rzecz. Bitki, gulasz... Ech! Ale, ale, są rzeczy ważne i ważniejsze (albo: smaczne i smaczniejsze). Mrożek za dychę? Skandal. I okazja w jednym!

      Usuń
  6. Przeczytałam tę powieść zanim zaczęłam się na dobre interesować historią i kulturą Chile, a co ważniejsze zanim tam pojechałam. Ogromnie mi się wtedy spodobała. Po kilku latach i wizytach w Chile lubię i doceniam ją jeszcze bardziej. Świetna od strony czysto literackiej a jednocześnie oddająca historię i ducha kraju. W pewnym sensie mój ideał książki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróż do Chile - jedno z moich marzeń, wciąż niespełnionych. Zazdroszczę, zwłaszcza, że po lekturze "Domu duchów", ochota na daleką wyprawę wzrosła ;-) Dopiero zaczynam poznawać powieści Allende - wcześniej czytałam "Sumę naszych dni" - ale mam wrażenie, że historia i duch kraju, o którym piszesz, są obecne w większości jej książek. To chyba, obok doskonałego pisarstwa, znak rozpoznawczy Allende :-)

      Usuń
    2. Chile jest przepiękne. Jedyne czego nie polecam to Santiago w miesiącach jesienno-zimowych (czyli akurat teraz), kiedy panuje tam okropny smog. Sama muszę sięgnąć po kolejne powieści Allende w ramach książkowych podróży do Chile.

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję, żeby skorzystać z Twoich rad ;-) Gdyby marzenie o podróży mogło się spełnić, to chyba nie przeszkadzałby mi żaden smog ;-)

      Usuń
  7. Taka saga wciąga czytelnika na długie godziny. Nie słyszałam o tej książę, ale na dniach będę robiła zakupy książkowe, więc rozejrzę się nią 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo wciąga, gorąco polecam! To taka "mięsista" powieść, w której jest wszystko, i magia, i realizm, i radość, i smutek :-)

      Usuń
  8. Nawet nie masz pojęcia, jak długo czaiłam się z przeczytaniem Twojej recenzji. Bo ja po prostu wiedziałam, że będziesz opiewać geniusz Allende. Miałam ciarki czytając Twój tekst - być może to duchy, ale najpewniej to siła słowa pisanego :)
    Piszesz o tym, że magiczność wydarzeń wypływa z codzienności. I to chyba najbardziej mnie przekonało do przeczytania tego utworu. Bo w tym właśnie tkwi prawdziwa kwintesencja realizmu magicznego. O magii może pisać każdy, ale o tym, co tkwi w człowieku i jego rzeczywistości, o tej niesamowitości rzeczy zwykłych, potrafią pisać tylko wielcy. Tak jak Garcia Marquez pisał o bryle lodu lub o krwawiącym palcu. Przeczytam - nie ma innego wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to się dzieje, ale czytam szybciej, niż piszę - a że czytam powoli, to i piszę nieczęsto... ;-) Dzięki za miłe słowa, Olgo - pomnóż to moje pisane co najmniej przez dwa, bo jestem pewna, że nie oddałam sprawiedliwości tej chilijskiej pisarce, mimo że się starałam.
      Tak, mnie też to zawsze urzeka, gdy pisarz potrafi wyłuskać magię z tego, co zwyczajne. Taki realizm magiczny w wersji "light" najbardziej mnie przekonuje :-) Magia u Allende jest, mam wrażenie, "subtelniejsza" niż ta u Marqueza. Bardziej "kobieca" może? Czai się gdzieś między wierszami, to raczej aura powieści, niż jej sedno i sens. Faktycznie, nie masz innego wyjścia, jak tylko "Dom duchów" przeczytać - ale będzie to przyjemna konieczność, gwarantuję!

      Usuń
  9. Uwielbiam tę powieść :) Czytałam ją kilka lat temu, ale wywarła na mnie ogromne wrażenie, pokazując, że realizm magiczny może mi się podobać, a co do tego byłam dość sceptyczna. Również "Córka fortuny" wybija się ponad przeciętność, ale to właśnie "Dom duchów" mnie zaczarował. Zastanawiam się tylko jaka jest właściwa kolej czytania tego cyklu. Zaczęłam od "Domu duchów", bo tak było napisane na biblionetce, ale widzę, że kolejność się zmieniła i wygląda na to, że czytałam w cały świat :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LC podaje, że pierwszy tom to "Córka fortuny", potem jest "Portret w sepii", a "Dom duchów" to trzecia część. Ale znalazłam informację, że Allende napisała najpierw właśnie "Dom duchów", więc ta "słuszna"dziś kolejność wygląda na czysto umowną - z opisu książek wynika również, że wydarzenia przedstawione w tej książce dzieją się najpóźniej. Chyba tylko od czytelnika zależy, czy będzie czytał cykl w kolejności powstania, czy zgodnie z czasem powieściowej akcji. W każdym razie, ja zaczęłam od "Domu duchów" i myślę, że śmiało można go uznać za całość samą w sobie - nic się nie traci bez znajomości części poprzednich.
      Realizm magiczny u Allende jest dość "lajtowy", w jej magię można uwierzyć. Może dlatego mnie, realistce, tak bardzo przypadł do gustu ;-) I chyba Tobie też :-)

      Usuń
  10. Film pewno oglądałam dwukrotnie i gdybym się na niego napatoczyła w telewizji oglądnęłabym pewno jeszcze raz.Ze względu na fabułę i na świetna obsadę.
    A jak biblioteka będzie mieć książkę pożyczę....ciekawi mnie historia Chile.... a myślę też o innych jego książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chętnie przypomniałabym sobie film, zwłaszcza że teraz, po lekturze książki, to może być zupełnie inny seans. Miejmy nadzieję, że TV go jeszcze powtórzy. A powieść bardzo polecam :-)

      Usuń
  11. I czytałam książkę, i oglądałam film. Coś wspaniałego! :) To jest coś, do czego można powracać wielokrotnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz mogę powiedzieć o sobie to samo :-) Chociaż przydałoby się odświeżyć film. No i przeczytać pozostałe powieści Allende. Ponoć najnowsza - "Japoński kochanek" - całkiem niezła.

      Usuń
  12. Bardzo ciekawa recenzja, czuję się mocno zachęcony do lektury "Domu duchów".
    pozdrawiam
    tommy z samotni

    OdpowiedzUsuń