Mroczne fluidy nawiedzonej posiadłości, złośliwe poltergeisty, zbiorowe halucynacje -
a może coś... jeszcze bardziej przerażającego? Rozgośćcie się w
Hundreds Hill, podupadłej siedzibie rodu Ayresów, do której trafia
doktor Faraday. Kryształowe lustra i marmurowe korytarze Hundreds
pokryły się kurzem, a wskazówki zegara znieruchomiały na godzinie za
dwadzieścia dziewiąta - zupełnie jak zegary pani Havisham w Wielkich nadziejach Dickensa. Ale w powieści pt. Ktoś we mnie
Sarah Waters rezygnuje z ulubionego wiktoriańskiego sztafażu. Tym razem funduje
czytelnikom historię z dreszczykiem, osadzoną w powojennych dekoracjach.
I, jak zwykle, wpuszcza nas... w maliny.
O tajemnicy Hundreds rozmawiam z Olgą, która przygląda się książkom Okiem Wielkiej Siostry.