Ulica Długa w Warszawie jest długa nie tylko z nazwy. Ma swój początek na Nowym Mieście, skąd biegnie aż do Placu Bankowego - ujmując rzecz z topograficzną dokładnością, kończy się przy słynnym Arsenale. Ileż to razy szłam jedną z najstarszych - i najdłuższych - warszawskich ulic na ukochaną Starówkę, bez towarzystwa myśli, że stąpam po śladach historii? Nie zliczę. Stare Miasto najbardziej dotkliwie odczuło grozę sierpnia'44, ale czy myśli się o tym na co dzień, idąc ulicą Długą, mając na karku lat raczej mało, niż wiele? Nie wymienię również wszystkich stołecznych ulic, które noszą ślady powstańczych walk sprzed 72 lat. Jest ich tak dużo. Za dużo.
Z łatwością potrafię natomiast policzyć sposoby konserwowania pamięci o historii miasta, dzięki którym myśl o Powstaniu wciąż jest żywa. Pierwszy z nich to opowieści, powtarzane z pokolenia na pokolenie przez - coraz mniej licznych, niestety - uczestników walk 1944 roku. Po drugie, topografia, ta szczególna mapa miasta, którą tworzą nie nazwy ulic, placów i skwerów, ale oddech historii, żyjącej wciąż w śladach kul na murach budynków, przydrożnych kapliczkach, tablicach ku pamięci i świadomości, że właśnie tutaj, tędy, w tym samym miejscu, w którym dziś robimy zakupy, idziemy na spacer czy schodzimy na stację podziemnej kolejki, nie tak dawno toczył się krwawy bój o Warszawę. I wreszcie wiedza o Powstaniu, którą czerpiemy nie tylko z opowieści bliskich, ale również z literatury.
W szerokiej ofercie wydawnictw książkowych znajdują się tytuły, które przybliżają powstanie na tej samej zasadzie, jak spacer ulicami Warszawy - pozwalają czerpać wiedzę o tamtych 63. dniach z perspektywy codziennego życia stolicy i jej mieszkańców. Do prawdy przybliżają najbardziej nie daty i operacje wojskowe, ale narracja żywego ducha miasta. Znajdziemy ją choćby w "Miłości w Powstaniu Warszawskim", pełnej przejmujących historii o życiu i uczuciach, w niezwykły sposób wplecionych w narrację o grozie i śmierci. Relacje powstańców, które spisał Sławomir Koper, autor książkowych bestsellerów o historii Polski, potwierdzają znane porzekadło: amor omnia vincit - miłość wszystko zwycięża. W 1944 zwyciężała nawet śmierć, pozwalała na chwilę zapomnieć o wojennym koszmarze. Sierpień'44 to nie tylko walka i strach, ale miłosne historie i zaślubiny na gruzach stolicy - w związki małżeńskie wstępowali harcerze, sanitariusze, łączniczki i żołnierze.
Po lekturze tej książki dobrze wybrać się na spacer ulicą Długą, gdzie toczyły się najcięższe powstańcze walki, a potem zajrzeć na plac Teatralny. To właśnie tam, na murze Pałacu Blanka znajduje się tabliczka upamiętniająca śmierć Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety pokolenia Kolumbów. Zakończył życie tak, jak wielu innych w tamtych dniach kończyło - od kuli, ale jego żołnierska śmierć, sama w sobie wystarczająco bolesna, dla matki poety okazała się początkiem prawdziwej udręki (młodziutka żona Baczyńskiego zmarła w niespełna miesiąc po ukochanym mężu). W obliczu braku oficjalnego potwierdzenia śmierci syna i rozmaitych pogłosek, przez długi czas karmiła się fałszywą nadzieją, że Krzysztof wciąż jest wśród żywych. Jego grób odnaleziono dopiero w 1947, w ruinach Ratusza, gdzie został pochowany czwartego dnia powstania. W odnalezieniu miejsca pochówku pomógł matce poety proroczy sen, w którym Baczyński wskazał miejsce swej powstańczej mogiły.
O tym, że powstanie - i wojna - to nie tylko męska sprawa, udowadniają "Dziewczyny z Powstania" Anny Herbich, wydane w serii "Prawdziwe historie" wydawnictwa Znak. Dojrzałe kobiety i młode dziewczyny - nie przeczytamy o nich w podręcznikach do historii, nie zobaczymy ich podobizn na pomnikach z brązu, a jednak, gdyby nie one, powstańczy zryw trwałby pewnie krócej niż 63. dni. Jedenaście wzruszających, nierzadko dramatycznych historii - w tym jedna opowiedziana przez babcię autorki - udowadniają, że polem walki w 1944 była również codzienność. Bohaterki Herbich to nie tylko łączniczki, sanitariuszki, pracownice kontrwywiadu, ale również zwyczajne-niezwyczajne Warszawianki, które, ramię w ramię z mężczyznami, służyły Ojczyźnie z bronią w ręku. Zwykle w tle, daleko na drugim planie, dzięki takim publikacjom, jak książka Herbich, dziewczyny z Powstania odzyskują głos. Głos, którego warto - i trzeba - wysłuchać.
Opowieść o powstańczej Warszawie i przyspieszonym dorastaniu znajdziemy również w "Lwach mojego podwórka" - wspomnieniowej powieści Jarosława Abramowa-Newerlego. Dzieciństwo, które przypadło na lata wojny, autor spędził na warszawskim Żoliborzu. Ta dzielnica w szczególny sposób wpisała się w powstańczą historię - to właśnie tam, na rogu ulic Suzina i Krasińskiego, długo przed godziną "W", padły pierwsze strzały Powstania. Rodzinna gawęda w niezwykły sposób łączy się w tej książce z wielką Historią: wspomnienia o matce i kolegach z podwórka przeplatają się z opisami dawnego życia w okupowanej stolicy. Lekki ton nie zawsze jest w stanie przykryć powagę opowiadanej historii, jak choćby wówczas, gdy narrator-Newerly opisuje reakcje matek swoich kolegów na wieść o tym, że podwórkowe lwy potajemnie zaciągnęły się do powstańczych oddziałów. Niewinność dzieciństwa i groza wojny oraz sierpień'44 widziany oczami dziecka to skarbnica wiedzy o przeszłości, której pozostałości coraz trudniej znaleźć w dzisiejszej stolicy. Nowoczesne osiedla i rosłe biurowce zasłaniają ślady historii.
Ulica Długa kończy się ślepo - urywa się nagle, przecięta torami tramwajowymi i trasą podziemnej kolejki. Na szczęście wciąż można dojść nią na Stare Miasto, w poszukiwaniu własnej mapy powstańczej Warszawy.
Abramow-Newerly, J. (2002). Lwy mojego podwórka. Rosner & Wspólnicy, Warszawa.
Herbich, A. (2014). Dziewczyny z Powstania. Prawdziwe historie. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków.
Koper, S. (2013). Miłość w Powstaniu Warszawskim. Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa.
Z łatwością potrafię natomiast policzyć sposoby konserwowania pamięci o historii miasta, dzięki którym myśl o Powstaniu wciąż jest żywa. Pierwszy z nich to opowieści, powtarzane z pokolenia na pokolenie przez - coraz mniej licznych, niestety - uczestników walk 1944 roku. Po drugie, topografia, ta szczególna mapa miasta, którą tworzą nie nazwy ulic, placów i skwerów, ale oddech historii, żyjącej wciąż w śladach kul na murach budynków, przydrożnych kapliczkach, tablicach ku pamięci i świadomości, że właśnie tutaj, tędy, w tym samym miejscu, w którym dziś robimy zakupy, idziemy na spacer czy schodzimy na stację podziemnej kolejki, nie tak dawno toczył się krwawy bój o Warszawę. I wreszcie wiedza o Powstaniu, którą czerpiemy nie tylko z opowieści bliskich, ale również z literatury.
W szerokiej ofercie wydawnictw książkowych znajdują się tytuły, które przybliżają powstanie na tej samej zasadzie, jak spacer ulicami Warszawy - pozwalają czerpać wiedzę o tamtych 63. dniach z perspektywy codziennego życia stolicy i jej mieszkańców. Do prawdy przybliżają najbardziej nie daty i operacje wojskowe, ale narracja żywego ducha miasta. Znajdziemy ją choćby w "Miłości w Powstaniu Warszawskim", pełnej przejmujących historii o życiu i uczuciach, w niezwykły sposób wplecionych w narrację o grozie i śmierci. Relacje powstańców, które spisał Sławomir Koper, autor książkowych bestsellerów o historii Polski, potwierdzają znane porzekadło: amor omnia vincit - miłość wszystko zwycięża. W 1944 zwyciężała nawet śmierć, pozwalała na chwilę zapomnieć o wojennym koszmarze. Sierpień'44 to nie tylko walka i strach, ale miłosne historie i zaślubiny na gruzach stolicy - w związki małżeńskie wstępowali harcerze, sanitariusze, łączniczki i żołnierze.
Po lekturze tej książki dobrze wybrać się na spacer ulicą Długą, gdzie toczyły się najcięższe powstańcze walki, a potem zajrzeć na plac Teatralny. To właśnie tam, na murze Pałacu Blanka znajduje się tabliczka upamiętniająca śmierć Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poety pokolenia Kolumbów. Zakończył życie tak, jak wielu innych w tamtych dniach kończyło - od kuli, ale jego żołnierska śmierć, sama w sobie wystarczająco bolesna, dla matki poety okazała się początkiem prawdziwej udręki (młodziutka żona Baczyńskiego zmarła w niespełna miesiąc po ukochanym mężu). W obliczu braku oficjalnego potwierdzenia śmierci syna i rozmaitych pogłosek, przez długi czas karmiła się fałszywą nadzieją, że Krzysztof wciąż jest wśród żywych. Jego grób odnaleziono dopiero w 1947, w ruinach Ratusza, gdzie został pochowany czwartego dnia powstania. W odnalezieniu miejsca pochówku pomógł matce poety proroczy sen, w którym Baczyński wskazał miejsce swej powstańczej mogiły.
O tym, że powstanie - i wojna - to nie tylko męska sprawa, udowadniają "Dziewczyny z Powstania" Anny Herbich, wydane w serii "Prawdziwe historie" wydawnictwa Znak. Dojrzałe kobiety i młode dziewczyny - nie przeczytamy o nich w podręcznikach do historii, nie zobaczymy ich podobizn na pomnikach z brązu, a jednak, gdyby nie one, powstańczy zryw trwałby pewnie krócej niż 63. dni. Jedenaście wzruszających, nierzadko dramatycznych historii - w tym jedna opowiedziana przez babcię autorki - udowadniają, że polem walki w 1944 była również codzienność. Bohaterki Herbich to nie tylko łączniczki, sanitariuszki, pracownice kontrwywiadu, ale również zwyczajne-niezwyczajne Warszawianki, które, ramię w ramię z mężczyznami, służyły Ojczyźnie z bronią w ręku. Zwykle w tle, daleko na drugim planie, dzięki takim publikacjom, jak książka Herbich, dziewczyny z Powstania odzyskują głos. Głos, którego warto - i trzeba - wysłuchać.
Opowieść o powstańczej Warszawie i przyspieszonym dorastaniu znajdziemy również w "Lwach mojego podwórka" - wspomnieniowej powieści Jarosława Abramowa-Newerlego. Dzieciństwo, które przypadło na lata wojny, autor spędził na warszawskim Żoliborzu. Ta dzielnica w szczególny sposób wpisała się w powstańczą historię - to właśnie tam, na rogu ulic Suzina i Krasińskiego, długo przed godziną "W", padły pierwsze strzały Powstania. Rodzinna gawęda w niezwykły sposób łączy się w tej książce z wielką Historią: wspomnienia o matce i kolegach z podwórka przeplatają się z opisami dawnego życia w okupowanej stolicy. Lekki ton nie zawsze jest w stanie przykryć powagę opowiadanej historii, jak choćby wówczas, gdy narrator-Newerly opisuje reakcje matek swoich kolegów na wieść o tym, że podwórkowe lwy potajemnie zaciągnęły się do powstańczych oddziałów. Niewinność dzieciństwa i groza wojny oraz sierpień'44 widziany oczami dziecka to skarbnica wiedzy o przeszłości, której pozostałości coraz trudniej znaleźć w dzisiejszej stolicy. Nowoczesne osiedla i rosłe biurowce zasłaniają ślady historii.
Ulica Długa kończy się ślepo - urywa się nagle, przecięta torami tramwajowymi i trasą podziemnej kolejki. Na szczęście wciąż można dojść nią na Stare Miasto, w poszukiwaniu własnej mapy powstańczej Warszawy.
Abramow-Newerly, J. (2002). Lwy mojego podwórka. Rosner & Wspólnicy, Warszawa.
Herbich, A. (2014). Dziewczyny z Powstania. Prawdziwe historie. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków.
Koper, S. (2013). Miłość w Powstaniu Warszawskim. Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa.
Nie czytałam tych lektur. Czuję, że najbardziej przyciąga mnie książka "Lwy mojego podwórka". A jednocześnie będzie to chyba pozycja najtrudniejsza, bo ukazująca wydarzenia z perspektywy dziecka...
OdpowiedzUsuńDla mnie najbardziej przejmująca była lektura "Miłości w Powstaniu Warszawskim". "Lwy mojego podwórka" napisane są zaskakująco lekko, mimo iż dotykają spraw ważnych i trudnych.
UsuńŚwietny tekst, trudno nie zgodzić się z tym, że na co dzień nie zwraca się uwagi na historyczne znaki i symbole zaklęte w miastach. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po publikacje o Powstaniu Warszawskim, zwłaszcza dwie pierwsze książki mnie interesują. To jednocześnie piękne i tragiczne, że w tak trudnych czasach ludzie zakochiwali się w sobie, chcieli być razem, zakładać rodziny, po prostu żyć na przekór wszystkiemu.
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam wszystkie powyższe tytuły - trzeci też!
UsuńNajtragiczniejsze jest to, że niektórzy długo się swoim szczęściem nie mogli nacieszyć - bo jednego dnia brali ślub, a następnego zostawali wdową lub wdowcem... Miłość idzie w parze z wojną nie tylko w życiu, również w literaturze.
Poprawka: nie tylko w literaturze, również w życiu!
UsuńMożliwe, że po trzeci tytuł też sięgnę, ale nie ukrywam, że na razie mam na niego najmniejszą ochotę. Masz rację, to chyba było najgorsze, ta niepewność jutra, a mimo wszystko ludzie pielęgnowali chwile radości i szczęścia, niesamowita sprawa.
UsuńŻyli na przekór temu, co było wokół, szukali normalności... Dziś wydaje się to - no właśnie - niesamowite, ale gdy się zastanowić, to przecież zupełnie naturalne.
UsuńJeśli chodzi o moje literackie kontakty z Powstaniem Warszawskim to bardzo dobrze wspominam lekturę książki "Kolumbowie. Rocznik 20" Bratnego. Druga część jest w całości poświęcona wydarzeniom, które rozpoczęły się 1. sierpnia 1944 roku. Spotkałem się z niejedną krytyczną opinię na temat Kolumbów, ale moim zdaniem jest to bardzo plastyczna i przejmująca powieść, która ukazuje brutalność i bezwzględność prowadzonych walk.
OdpowiedzUsuńKultowa powieść - na pewno przeczytam!
UsuńPolecam "Made in Poland" w kontekście "Kolumbów..." i nie tylko. Cokolwiek by nie powiedzieć o tej książce, to przeczytać warto.
UsuńZapowiada się. Zapisuję do przeczytania w pakiecie z "Kolumbami". Dzięki!
UsuńAmbrose przypomniał mi jak przy lekturze "Kolumbów" ryczałam jak bóbr. Chociaż przyznaję, że było to parę lat temu. ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie olśnieniem i lekturą absolutną o powstaniu pozostanie "Pamiętnik" Białoszewskiego. Był dla mnie odkryciem zarówno jeżeli chodzi o życie w powstańczej Warszawie jak i fantastyczną przygodą literacką. Do dziś mam w głowie dynamiczny opis biegu przez piwnice.
A Ty z kolei przypomniałaś mi, że pierwszy raz styczność z "Pamiętnikiem z Powstania Warszawskiego" miałam w liceum. Na lekcjach polskiego czytaliśmy fragmenty. Przejmująca, niezwykle realistycznie napisana książka... Jak chyba wszystkie o 1944.
UsuńJak dobrze, że ktoś wspomina Kolumbów. Dziś są celem wielu ataków, nie wiem też, jak czytałabym je dzisiaj, ale czytając w wieku, kiedy byłam młodsza niż Kolumbowie byłam tą książką oczarowana. Pamiętam, jak na lekcji polskiego napisałam w jakimś wypracowaniu, że uważam ją za najważniejszą dla mnie książkę. Ciekawa jestem, co pomyślała wówczas o mnie moja polonistka. Może sięgnę i dziś aby spojrzeć na nią z innej perspektywy.
UsuńNiekoniecznie Papierowe, ha, a ja przypomniałem sobie o lekturze "Pamiętnika z powstania warszawskiego". Dla mnie pan Miron trochę zdemitologizował powstanie, pokazując jak wyglądało ono z perspektywy cywili, którzy troszczyli się głównie o to, by przetrwać kolejny dzień mimo bomb, nalotów, Niemców, itd.
UsuńGuciamal, zgadza się, "Kolumbowie" padają ostatnio celem ataków, wg mnie zupełnie niezrozumiałych. Czytałem tę książkę kilka lat temu, jako dwudziestoparolatek, i wywarła ona na mnie ogromne wrażenie, na trwałe wbijając się do mojej świadomości.
Z książek o powstaniu najbardziej wstrząsnęło mną „Kamienne niebo” Krzysztonia. Jest to opis kilku dni życia ludzi, którzy znaleźli się w zasypanej gruzami piwnicy. Autor opowiada, jak próbowali się uwolnić, jak powoli tracili przytomność z powodu braku powietrza i wody... Straszne. A tych książek, o których napisałaś, nie czytałam. Zastanawiam się nad „Lwami z naszego podwórka”.
OdpowiedzUsuńPodobne wątki, jak u Krzysztonia, znajdziesz w "Miłości w Powstaniu Warszawskim": piwnice na ulicy Długiej, o której pisałam, dawały schronienie wielu Warszawiakom, zarówno cywilom, jak i walczącym. Ta ulica była świadkiem wielu wstrząsających scen.
Usuń"Lwy z naszego podwórka" to wyjątkowa książka. W sierpniu planuję przeczytać ją ponownie, przynajmniej fragmenty. Bardzo polecam.
Podczas ostatniego pobytu w bibliotece po raz pierwszy sięgnęłam po tytuł zupełnie mi nieznany, przyciągnięta nazwiskiem autora, które to nazwisko nosi jeden z moich powinowatych. Książka nosi tytuł sześćdziesiąty pierwszy i została napisana przez pana Kępińskiego, który jako jedyny ocalał z pogromu w Cerkwi na ul Wolskiej 5 sierpnia 44 roku. Opisuje on swoje dzieciństwo do tego dnia mimo, że smutne i ciężkie to z pewnym sentymentem. Dopiero od dnia pogromu życie 11 letniego chłopca zmienia się o 180 stopni. Chłopiec trafia do rodziny Iwaszkiewiczów i zostaje wychowywany, jak syn pisarza. Ciekawa lektura. I przeczytana przez zupełny przypadek.
OdpowiedzUsuńWspaniałe odkrycie!
UsuńMoja mama od lat zajmuje się genealogią rodzinną i dokonała wielu równie interesujących powiązań rodzinnych. Odnalazła kuzynów w różnych częściach Polski i świata, a między nimi - pisarza Romana Umiastowskiego, autora książki z gatunku science fiction oraz wspomnień z czasu wojny, czyli "Dziennika wojennego 1939-1945".
Marto, oto kolejny powód, dla którego musisz bliżej zapoznać się z literaturą science fiction :)
UsuńTak! Można powiedzieć, że obowiązek spotkania ze sci-fi mam zapisany w drzewie genealogicznym ;-)
Usuń