Zaróżowiło się w lutym w księgarniach. Zachody słońca, serca, amorki, ślubne obrączki i kwiaty. Całe morze kwiatów - gatunek dowolny, ale na okładkach najczęściej kwitną róże. Czerwone, w kolorze krwi i romantycznych uczuć. Książki o miłości, bo o nich mowa, wzbudzają skrajne reakcje - od uwielbienia, po niechęć i odrzucenie. Jedni nie mogą bez nich żyć, inni wzruszają ramionami, twierdząc, że romansidła to babska rzecz. Fraszka, czytadło, bajka. Strata czasu.
O tym, że wielu lubi "tracić czas", czytając o miłości, świadczą dane o rynku książki. Romanse od lat plasują się w ścisłej czołówce książek najchętniej kupowanych przez Polaków, ustępując miejsca jedynie biografiom i kryminałom*. Co sprawia, że lubimy romanse? Z jakiego powodu nie potrafimy oprzeć się literackiej love story? Zobaczmy, jak psychologia tłumaczy mechanizm uzależnienia od powieściowej miłości.
1. KOMPENSACJA I SUBSTYTUT
Źródło |
2. SUSPENS
Dobry romans to coś więcej niż ckliwa historyjka i "wyciskacz łez". Znajdziemy w nim napięcie, podobne do tego, jakie oferują kryminały i thrillery. Czy powieściowej parze uda się pokonać przeszkody, stojące na drodze do szczęścia? Czy zdoła uratować swój związek? Który z bohaterów zdobędzie serce pięknej heroiny? Czy zdrada zostanie wybaczona, a wina - zmazana? Fabularne zagadki i zwroty akcji, pojawiające się w prawie każdym romansie, sprawiają, że śledzimy miłosne perypetie bohaterów z wypiekami na twarzy. Adrenalina uzależnia, wiadomo. Podobnie jak miłość.
3. SŁABOŚĆ DO HAPPY ENDÓW
Źródło |
4. PODRĘCZNIK EMOCJI
Romanse mają walor edukacyjny. Między wierszami, mimochodem, przemycają cenny know-how o miłosnych relacjach. Wiedza o tym, jak budować satysfakcjonujący związek, pokonywać kryzysy i podsycać temperaturę uczuć - oto bonus z lektury. Można podpatrywać do woli i stosować na własny użytek. Niebezpieczeństwo? Niestety, istnieje. Wzorce idealnych bohaterów (i bohaterek), jakie napotykamy w książkach o miłości, mogą sprzyjać powstawaniu nierealistycznych oczekiwań wobec związku i partnera. A w konsekwencji, utrudniać budowanie satysfakcjonującej relacji w prawdziwym życiu.
Źródło |
5. WIARA, NADZIEJA I... OBIETNICA
Czytanie o miłości wzmacnia przekonanie, że nas również - podobnie jak książkowych bohaterów - czeka podobne szczęście. Lektura romansów w magiczny sposób zwiększa subiektywne poczucie prawdopodobieństwa, z jakim szacujemy, że prawdziwa miłość to nie wymysł z bajki, ale realna szansa. A wiara to, jak wiadomo, połowa sukcesu. Poza tym, czy nie jest przyjemnie dać się porwać przeświadczeniu, że gdzieś, tuż za rogiem, czeka na nas idealny pan Knightley? Albo charakterna i piękna Scarlett O'Hara? Romanse potrafią więcej niż niejeden terapeuta - przywracają wiarę w miłość.
6. STREFA KOMFORTU
Książki o miłości, w przeważającej większości adresowane do kobiet, są "skrojone" pod potrzeby płci pięknej. A te są różne - od potrzeb ducha po porywy ciała. Literackie romanse, te odważniejsze, w których wyzwolona i pewna siebie heroina nie poprzestaje na spuszczaniu wzroku i rozdzielaniu uśmiechów, dodają życiu pieprzyku. Są małą, grzeszną przyjemnością, bez żadnych negatywnych konsekwencji. I bez ryzyka - to Ty decydujesz, czy dasz książce kosza, czy spotkasz się z nią ponownie.
7. DOSKONAŁA ROZRYWKA
Źródło |
*****
Książkę na kozetce zwykle ilustrują literackie przykłady. Tak będzie i tym razem, choć w innej niż dotychczas formie. Poniżej znajdziecie 10. fragmentów okładek znanych love stories. Czy znacie ich tytuły? I, przede wszystkim - czytacie romanse? Który z powyższych powodów najlepiej tłumaczy Waszą miłość do książek o miłości?
Uwielbiamy romanse, ale niestety za rzadko po nie sięgamy. A Walentynki to idealna okazja na świetne łupy w księgarniach :)
OdpowiedzUsuńZ tych 10 mamy tylko 6 :)
Buziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
O, czyli okładkowa zagadka okazała się łatwa :-)
UsuńTak, w lutym romanse są "w promocji" ;-)
Masz rację - z tych wszystkich powodów lubię książki o miłości :D
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej pociąga suspens, niepewność - ślubem się skończy, czy rozwodem? ;-)
UsuńOstatnio się nad tym zastanawiałam: dlaczego romanse królują na listach bestsellerów. Super podsumowanie! A masz swoją ulubioną książkę z tego gatunku?
OdpowiedzUsuńCzyli udało mi się idealnie "wstrzelić" z odpowiedzią na Twoje pytanie ;-) A raczej - z próbą odpowiedzi, bo lista siedmiu powodów tematu zapewne nie wyczerpuje.
UsuńOsobiście, najbardziej lubię, gdy miłość jest... w tle. Zdecydowanie bardziej podobają mi się również "wyciskacze łez" niż romanse z happy endem. Gdyby ograniczyć się do tych dziesięciu okładek - moje ulubione to numer 7 i 8. Numer 4 też niezły.
Te 7 powodów na pewno sporo tłumaczy. Musiałam chwilę się zastanowić co też kryje się pod numerem 4 (ja czytałam to w kultowym wydaniu Książki i Wiedzy), ale zdjęcie z okładki dość mocno sugeruje epokę. :)
UsuńWybrałam akurat tę okładkę w nadziei, że zdjęcie powie więcej. Nie mogło być za łatwo, ale też nie za trudno.
UsuńCzyli idealnie. :)
UsuńNo tak... ja chyba w ogóle nie lubię książek o miłości. Mam z nimi ogromny problem, bo już w założeniu pisane są po to, by zmusić mnie do płaczu, szybszego bicia serca i rozmyślania o tym, kiedy to książę w lśniącej zbroi przyjedzie na swoim rumaku. A ja nie lubię być do niczego zmuszana. Może polubiłabym się z tymi niesztampowymi historiami, które o miłości mówią inaczej, raczej pod powierzchnią ("Intryga małżeńska", znowu), ale kiedy z tyłu książki widzę słowo 'miłość', to już mnie coś odrzuca, już patrzę na nią jakoś tak krzywo. Widać nie jestem niepoprawną romantyczką :)
OdpowiedzUsuńWezmę książki o miłości w obronę. Patrząc w ten sposób, dochodzimy do wniosku, że, w pewnym sensie, wszystkie książki obliczone są na "efekt". Ale, powiem odkrywczo ;-) - są romanse i Romanse. Zostawmy na boku powiastki, które mają na celu wyłącznie przyspieszenie pulsu i wywołanie marzycielskich westchnień. Są choćby, jak sama mówisz, książki, które miłość plasują w tle, na drugim planie (podobnie jak Ty, też takie wolę). Są - na szczęście - romanse "z ambicjami", które nie są wyłącznie rozrywką w różowych okładkach. A tak w ogóle, to zawsze lepiej być romantyczką "poprawną", niż niepoprawną ;-)
UsuńJa bardzo lubię szczęśliwe zakończenia, dlatego chętnie czytam książki o miłości.
OdpowiedzUsuńNo tak, "i żyli długo i szczęśliwie" musi być!
UsuńCiekawy temat wywołałaś :) Chociaż mnie nurtuje kwestia mojej niechęci do romansów. W żadnym razie nie sądzę, że to jakiś gorszy gatunek literatury czy coś w ten deseń, ale po prostu zazwyczaj koszmarnie się nudzę, kiedy czytam o miłosnych perypetiach bohaterów.
OdpowiedzUsuńA może to coś na zasadzie przeciwieństwa? Nie potrzebuję kompensacji życia miłosnego, więc nie lubię o tym czytać :P Chciałabym przekonać się do tego gatunku i chyba powinnam zacząć od poznawania klasycznych romansów i takich, które niosą ze sobą jakaś wartość.
Temat, że tak powiem, okolicznościowy. Równie ciekawy mógłby brzmieć: 10 powodów, dla których NIE LUBIMY książek o miłości :-)
UsuńCoś na zasadzie: czytelnik osiadły, niepodróżujący, sięga po książki o wyprawach w odległe zakątki świata? Ten, którego męczy proza życia, najlepiej relaksuje się przy science-fiction? Coś w tym jest, to chyba dobry trop.
Skoro szukasz romansów dalekich od opowieści o Bridget Jones i jej podobnych, to polecam moją okładkową listę. Crème de la crème, sama klasyka, daleka od "harlequin'ów" ;-)
Chętnie przeczytałabym o tym, dlaczego nie lubimy książek o miłości :)
UsuńWłaśnie, coś na tej zasadzie, ale wiem, że to może być uproszczenie i zbyt duże uogólnienie :)
Nie znoszę Bridget Jones, więc tak, szukam romansów dalekich od tego typu historii. Z Twojej listy czytałam "Pamiętnik" i byłam zadowolona :)
To niezły pomysł na kolejny wpis - przy okazji, można by się zastanowić, dlaczego za książkami o miłości nie przepadają mężczyźni (przynajmniej w swej większości).
UsuńW takim razie klasyka gatunku nie powinna Cię rozczarować :-)
Kilkanaście skromnie licząc lat temu- lubiłam historie miłosne; jako taką bajeczkę, która się dobrze kończy, ot coś na odstresowanie, coś dla relaksu. Coś jako pożywka dla wyobraźni. Dziś wydaje mi się to śmieszne, te moje oczekiwania. Dziś typowe love story zwyczajnie mnie nudzą (zdecydowanie wolę obejrzeć komedię romantyczną, jeśli choć troszkę odbija się od dna i trzyma jako taki poziom niż czytać książkę w różowej okładce). Oczywiście siedem (podanych przez Ciebie) powodów czytania romansów może i nie wyczerpuje tematu, ale dla mnie powód pierwszy - kompensowania sobie braków życiowych wydaje się najbardziej prawdopodobnym, jeśli panie nie odnajdują miłości w związku to szukają jej w literaturze. Osobiście wolę, kiedy miłość jest bądź w tle, bądź jednym z wątków, bądź jest dobrze podbudowana psychologią postaci. Nie lubię, kiedy miłość - piękne uczucie - zaczyna w książce nudzić, tak jak nudzi w tych wszystkich lub prawie wszystkich książkach królujących w liście bestselerów sprzedawanych książek.
OdpowiedzUsuńO ile pamiętam, nigdy nie byłam zagorzałą fanką książek o miłości. Owszem, czytałam je - i wciąż mi się zdarza - ale, podobnie jak Ty, wolę, żeby miłość była raczej w tle, żeby nie była tematem jedynym, ale jednym z wielu. Niemniej, przyczyny ogromnej popularności romansów wydały mi się ciekawą kwestią.
UsuńTak, kompensacja wiele tłumaczy. Odwracając zasadę - nie potrafię wyobrazić sobie zakochanej po uszy, szczęśliwej kobiety, która zamiast zajmować się miłością, nałogowo czytałaby romanse. To mógłby być sygnał, że coś w jej relacji nie gra, że to "zakochanie" to, być może, pieśń przeszłości. Z filmami jest trochę inaczej - wspólne wyjście do kina na melodramat albo romantyczną komedię to zawsze fajna sprawa. Ale tutaj oglądamy oboje, a może raczej - podglądamy? I to jest inna jakość, ten wspólny odbiór.
Nudna książka o miłości... O nie! To byłoby gorsze niż najgorszy horror ;-)
Marnie, marnie... raptem 3 na 10. Plus poważne podejrzenia, że nr 9 to "Wichrowe wzgórza"; w takim razie byłoby 4 na 10. Ale to i tak nie zmienia faktu, że nie mieszczę się w tym targecie ;-)
OdpowiedzUsuńJest 4 na 10 - jak na czytelniczkę, która nie mieści się w targecie, to niezły wynik! Tak, nr 9 to "Wichrowe". Mam nadzieję, że widać wiatr w koronach drzew ;-)
UsuńW ogóle harlquiny zostały stworzone z myślą o gospodyniach domowych, które były zmęczone szarą codziennością; by miały możliwość choć w tym kartkowym świecie wyobraźni przeżyć romans z pięknym nieznajomym. Coś w tym jest, że tam uciekamy, że lubimy happy endy, mimo, że wielu się wzbrania, to gdzieś takie pragnienie siedzi;) Zapraszam do siebie: www.blacklady.blogujaca.pl Pozdrawiam, Justyna:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, ten walor romansów - pozwolenie na ucieczkę od szarej codzienności - jest nie do przecenienia. No właśnie, wielu się wzbrania, że nie czyta, nie lubi, a jednak... czyta. Ciekawa sprawa :-)
UsuńNo to się przyznam: lubię staroświeckie romanse.
OdpowiedzUsuńZabrzmiało jak... przyznanie się do winy ;-) Zdradzisz kilka ulubionych tytułów?
UsuńOd miłości w literaturze trudno jest uciec, bo to jest jedna z podstawowych potrzeb człowieka, tak nas ukształtowała ewolucja (napiszę nieco przewrotnie). Lwia część Wielkiej Literatury odnosi się w jakiś sposób do miłości. Ale jak słusznie zauważyłaś, są romanse i Romanse, a poza tym, są też książki o miłości, które nie są romansami. Czy "Lalka" jest romansem? Chyba trudno by było znaleźć zwolenników takiej tezy, chociaż powieść sporo miejsca poświęca problemom sercowym głównego bohatera. Ale kto chciałby czytać o Wokulskim, gdyby jedyną treścią jego życia było wzdychanie do panny Łęckiej? Ja na pewno nie. Przyznaję, że lubię czytać o miłości, ale półki z romansami raczej omijam. Chyba, że chodzi o klasyczny Romans przez duże "R" :)
OdpowiedzUsuńPowiem więcej - im dłużej nad tym myślę, tym bardziej przychylam się do stwierdzenia, że lwia część literatury wszelakiej (nie tylko tej przez duże "L") w mniejszym lub większym stopniu 'jest o miłości'. Nie tylko, nie wyłącznie, ale też.
Usuń"Lalka" to świetny przykład. Ale to jest w ogóle książka "osobna" i wyjątkowa. A taka "Lolita" - czy to na pewno rzecz o fizycznej obsesji, czy może jednak (albo: również) love story? Albo Twoja ulubiona Austen, która o miłości zarazem pisała i nie pisała?
Myślę, że literacka klasyka najczęściej oferuje coś więcej niż historie o uczuciach. Mam wrażenie, że dopiero współczesne "harlequiny" wydestylowały wątki romansowe i uczyniły z nich temat główny i jedyny.
Mamy zbieżne gusta w kwestii książek o miłości. Miłość w tle, miłość plus świetne wątki psychologiczne i dobry styl - też jestem na tak ;-)
Co jest pod jedynką? Przychodzi mi do głowy tylko "Samotny mężczyzna", ale kompletnie nie pasuje mi do szufladki "popularny romans" :)
OdpowiedzUsuńTak, to "Samotny mężczyzna" z filmową okładką. Zmieniłam szufladkę na bardziej pojemne "love stories", bo faktycznie - nazwanie tej akurat powieści romansem nie było zbyt trafne. Ale historią o miłości, mam nadzieję, już bardziej.
UsuńJa romansidła lubię czytać na tzw. "odmóżdżenie". Świetnie się do tego nadaje zwłaszcza fantastyka dla nastolatek. Często w bonusie pojawia się dobry pomysł, wątek kryminalny czy coś;) Ostatnie przeczytałam " Dotyk Julii" i nawet dobrze się bawiłam.;)
OdpowiedzUsuńFantastyka, kryminał i romans w jednym? To może być ciekawe. A na pewno, jak mówisz, to fajna rozrywka i lek na stres :-)
UsuńMógłbym tu sarkać na romanse i odsądzać je od czci i wiary, ale ja mam swoje sensacyjne tasiemce (choć ostatnio mało czytane), które są pisane na jedno kopyto, a i tak mnie bawią. Może to być Coben, może Cussler - byle nie za wiele pod rząd.
OdpowiedzUsuńChcesz powiedzieć, że każdy ma swoje "grzeszne" czytelnicze przyjemności?
UsuńHmm, pewnie tak. Czytanie love stories (i kryminałów) to również rozrywka, ale przecież nie tylko i nie wyłącznie. Mnóstwo wyśmienitych książek mówi - między innymi - o miłości.