Strony

http://lezeiczytam.blogspot.com/http://lezeiczytam.blogspot.com/p/blog-page_18.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/o-mnie.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/kontakt_18.html

23.08.2015

10 książek najlepszych na prezent na każdą okazję

O tym, że książka to dobry pomysł na prezent, przekonywać nikogo nie trzeba. To podarunek uniwersalny, z wielu powodów. Po pierwsze, nie więdnie jak kwiaty, a i tak ładnie pachnie (spróbujcie powąchać druk nowej książki, jeśli nigdy - w co nie uwierzę - tego nie robiliście). Po drugie, wzbogaca duchowo i dostarcza rozrywki (i znacznie częściej, w porównaniu z innymi prezentami, spełnia te dwie arcyważne funkcje jednocześnie). A na dodatek, zwykle kosztuje taniej niż markowe perfumy, chociaż powszechnie wiadomo, że te ostatnie potrafią być świetnym dodatkiem do książki (przy czym książka nie uczula, a perfumy - potrafią).
Co wybrać? Co podarować, gdy zbliża się okazja do wręczania prezentów, a nie chcemy się zgubić między półkami księgarni? Oto mała ściągawka.
Poniższa lista, w moim subiektywnym odczuciu, zawiera lektury, które z dużym prawdopodobieństwem mogą okazać się prezentowym strzałem w dziesiątkę. A jeśli zdarzy się, że w księgarni zabraknie jakiegoś tytułu, w ciemno bierzcie cokolwiek innego danego autora. Poniższa dziesiątka nigdy mnie nie zawiodła!
Na prezent, w kolejności przypadkowej, polecam: 

1. WOODY ALLEN "CZYSTA ANARCHIA"               
Allena nie trzeba nikomu przedstawiać, ale być może nie każdy wie, że ten słynny reżyser i scenarzysta filmowy jest również autorem tekstów pisanych do amerykańskiej prasy. Dzięki wydawnictwu Rebis, polski czytelnik ma szansę zapoznania się z literackim dorobkiem słynnego reżysera (oprócz "Czystej anarchii", kilka lat temu ukazała się również "Pochwała szaleństwa"). To Allen, jakiego znamy z ekranu. Jego znaki firmowe - inteligentny humor, zabawne dialogi i przewrotne gry słowne, na papierze wybrzmiewają z podwójną mocą. Jeżeli chcecie, żeby obdarowany przez Was płakał podczas lektury rzewnymi łzami (ze śmiechu, oczywiście), "Czysta anarchia" to rozsądny wybór. Już same tytuły zawartych w niej tekstów dobrze oddają charakter całości: "Uwaga, spadające szychy", "Śpiewajcie, torciki Sachera", "Tako jadał Zaratustra", czy "Uwaga, geniusze, tylko gotówka". Prawdziwa jazda bez trzymanki, w strumieniach abstrakcji i surrealistycznego humoru.  
Dla kogo? Dla wielbicieli Allena i dla tych, którzy śmieją się za rzadko. 
 Allen, W. (2008). Czysta anarchia. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań.

2. FRANK McCOURT "NAUCZYCIEL"
Jeśli nie znacie "Prochów Angeli", pierwszej, wspomnieniowej książki McCourta, za którą otrzymał Nagrodę Pulitzera, to szybko nadróbcie zaległości, a w prezencie podarujcie obie książki. Obdarowany będzie Wam wdzięczny! "Nauczyciel" opisuje dorosłe życie i zawodową drogę McCourta, syna irlandzkich emigrantów, który osiada na stałe w USA i podejmuje pracę nauczyciela w publicznych nowojorskich szkołach. Nie muszę dodawać, że ta ponad 30-letnia pedagogiczna kariera nie zawsze jest usłana różami i że McCourt nie jest zwyczajnym belfrem, ani, tym bardziej, nudnym narratorem. Mityczna Ameryka z jej systemem edukacji, pokazana z perspektywy emigranta - to temat zawsze na czasie. 
Dla kogo? Dla uczniów i dla nauczycieli. Dla wspominających szkołę z nostalgią i tych, którzy woleliby o niej zapomnieć. 
 McCourt, F. (2007). Nauczyciel. Wydawnictwo Albatros, Warszawa.

3. DEZSÖ KOSZTOLÁNYI "PTASZYNA"
Niewielka powieść - opowiastka właściwie - nieznanego szerzej w Polsce węgierskiego pisarza i poety, to rzecz nie do przegapienia. Pod gładką, nieskomplikowaną fabułą kryją się znaczenia zdolne wywołać prawdziwe katharsis. Niby nic, węgierska prowincja końca XIX wieku i cicha, skromna trójka - rodzice i córka, ogniskujący uwagę czytelnika od pierwszej do ostatniej strony. Jedyna latorośl Vajkayów, tytułowa Ptaszyna - stara panna, brzydka, przegrana - zostaje wysłana na tygodniowe wakacje do wujostwa. To zwyczajne z pozoru wydarzenie uświadamia Vajkayom, jak mogło by wyglądać ich życie bez dziecka. Chwilowe szczęście kończy się wraz z powrotem córki, która jest w powieści czymś więcej, niż tylko ciężarem i utrapieniem. Ptaszyna jest symbolem nędzy, bólu i rozpaczy życia, jest cieniem, wiszącym nad każdym życiem. Cieniem, który, jeśli w ogóle znika, to jedynie na chwilę.
Dla kogo? Dla wszystkich, którzy nie boją się swojej "Ptaszyny" i lubią spojrzeć życiu prosto w oczy.
Kosztolanyi, D. (2011). Ptaszyna. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa.

4. STEFAN ZWEIG "DZIEWCZYNA Z POCZTY"
Ostatnia powieść austriackiego pisarza ukazała się prawie pół wieku po Jego samobójczej śmierci. W Polsce, podobnie jak "Ptaszyna", została wydana w serii NOWY KANON Wydawnictwa W.A.B. Podobnie jak w przypadku dzieła Kosztolanyi'ego,  moc "Dziewczyny z poczty" kryje się pod z pozoru tylko prostą fabułą. Austria, rok 1936, Christine pracuje na wiejskiej poczcie i walczy z poczuciem beznadziei i braku perspektyw. Nudna praca, lęk o przyszłość i opieka nad schorowaną matką z dnia na dzień pozbawiają dziewczynę chęci do życia.  Pewnego dnia Christine przyjmuje zaproszenie bogatej ciotki i wyjeżdża do szwajcarskiego kurortu. Czy wróci ta sama? Czy nadzieja na inne, lepsze życie, którego zazna przez chwilę w Szwajcarii, nie okaże się złudna i zabójcza? Wielka proza - proza życia, która nigdy się nie zestarzeje.
Dla kogo? Dla tych, którzy nie porzucili jeszcze nadziei, ale też dla tych, którzy po prostu płyną z prądem. I dla wszystkich, którzy lubią świetną literaturę. 
Zweig, S. (2012). Dziewczyna z poczty. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa.

5. MARCEL PAGNOL "CZAS TAJEMNIC"
Ostatnia część cyklu "Wspomnienia z dzieciństwa" (wcześniejsze tomy to "Chwała mojego ojca" i "Zamek mojej matki") autorstwa francuskiego prozaika i dramaturga. To, obok kultowego "Mikołajka", ulubione książki już kilku kolejnych pokoleń Francuzów. Nic dziwnego! Humor, optymizm, pogoda ducha i lekkie pióro - nic więcej nie trzeba, aby stworzyć słodką (ale nieprzesłodzoną) książkę o dzieciństwie, spędzanym przez Autora na pachnącej lawendą marsylskiej wsi. Dodatkowym bonusem jest fakt, że książkę zdobią ilustracje samego Jeana Jacquesa Sempe. 
Dla kogo? Dla wielbicieli nieśmiertelnego cyklu o "Mikołajku" oraz dla wszystkich dużych dzieci, które lubią zatęsknić za beztroskim dzieciństwem. 
Pagnol, M. (2011). Czas tajemnic. Wydawnictwo ESPRIT, Kraków.

6. ALICE MUNRO "WIDOK Z CASTLE ROCK"
Dopóki nie spotkałam się z twórczością tej kanadyjskiej pisarki, nie przepadałam za opowiadaniami. Nie lubię, gdy coś, co mi się podoba, kończy się zbyt szybko, a taki jest, niestety, urok krótkich form prozatorskich. Z opowiadaniami Munro nie jest inaczej - kończą się szybko, zbyt szybko, ale zarazem są tak nasycone treścią i emocją, że każde z nich dostarcza często więcej czytelniczych wrażeń, niż niejedno opasłe tomiszcze. 
"Widok z Castle Rock" to pozycja szczególna w niemałym dorobku mistrzyni opowiadań. Od innych krótkich form Munro odróżnia ją fakt, że zebrane w tym tomie teksty są ściśle powiązane ze sobą i można, a nawet należy, traktować je jako fabularną całość. To opowieść o losach przodków Autorki od końca XVIII aż do schyłku XX wieku, którą czyta się jak fascynującą powieść. Dla genealogów-amatorów, takich jak ja, ta książka ma smaczek podwójny: doskonała proza, do jakiej przyzwyczaiła nas Munro, plus genealogia ubrana w literackie szaty. Doskonałe!
Dla kogo? Dla tych, którzy wolą powieści od opowiadań, ale nie stronią od tych ostatnich. Oraz dla pasjonatów, którzy posadzili swoje genealogiczne drzewa i tropią tych, którzy byli tutaj przed nimi.
Munro, A. (2011). Widok z Castle Rock. Wydawnictwo Literackie, Kraków.

7. TRUMAN CAPOTE "TE ŚCIANY SĄ ZIMNE I INNE OPOWIADANIA"
Mimo, iż Truman Capote literacką sławę zawdzięcza powieściom ("Inne głosy, inne ściany", "Śniadanie u Tiffany'ego", "Z zimną krwią"), niektórzy twierdzą, że Jego talent najpełniej objawia się właśnie w krótkich formach. Wciągający klimat tych historii zawdzięczamy talentowi stylistycznemu Autora i Jego zmysłowi obserwacji. Znajdziemy tu gęste od emocji portrety na pozór zwykłych ludzi, którym przydarzają się niezwykłe sytuacje. Są w tym zbiorze moje literackie evergreeny, opowiadania, w których zakochałam się od pierwszego przeczytania, miłością bynajmniej nie przelotną, w tym metafizyczna "Miriam" czy wzruszający "Gąsiorek pełen monet". Małe majstersztyki, które - rzecz jasna - kończą się zbyt szybko. Koniecznie!
Dla kogo? Dla tych, którzy kochają klasykę i zaskakujące puenty.
Capote, T. (2011). Te ściany są zimne i inne opowiadania. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa.

8. JAVIER MARIAS "ZAKOCHANIA"
Ta książka nie jest tym, czym się wydaje. Okładka i tytuł sugerują, że to romans, początek zaś obiecuje kryminalną, wartką akcję. Ale to nieprawda, to tylko pozory. W "Zakochaniach" autorstwa jednego z najsłynniejszych obecnie hiszpańskich pisarzy, wydarzenia fabularne stanowią jedynie pretekst do  filozoficznych rozważań na tematy zawsze człowiekowi bliskie, do refleksji nad życiem, miłością i śmiercią. Erudycyjny, psychologiczny traktat o życiu, który oferuje więcej, niż się spodziewamy, jeśli tylko mamy czas i cierpliwość rozsmakować się w słowie. Warto!
Dla kogo? Dla niepoprawnych marzycieli i filozofów codzienności, którzy wiedzą, że najpiękniej jest wtedy, gdy proza staje się poezją. 
Marias, J. (2012). Zakochania. Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice.

9. JULIAN BARNES "CYTRYNOWY STOLIK"
Julian Barnes, jeden z moich ukochanych autorów, polskiemu czytelnikowi dał się poznać m.in. świetnym "Poczuciem kresu" czy oswajającą lęk przed śmiercią książką pod tytułem "Nie ma się czego bać". "Cytrynowy stolik" to zbiór opowiadań, których bohaterowie mają jedną cechę wspólną - wiek. Są to, mówiąc wprost, ludzie starzy, którzy muszą się zmierzyć z perspektywą końca. Dostajemy tu bogatą galerię typów ludzkich i rozmaitych reakcji na traumę przemijania i zbliżającego się kresu. Jak zwykle, Barnes nie serwuje nam niestrawnego sosu z trującej rozpaczy, ale używa słodko-gorzkiej przyprawy ze sklepu z najlepszymi, angielskimi tradycjami. I chwała Mu za to! W kilku krótkich opowieściach, przekonać czytelnika, że więcej jest powodów, żeby żyć, niż żeby umierać - to jest dopiero mistrzostwo!
Dla kogo? Dla młodych i starych, dla tych, którzy boją się umierać i dla innych, którzy boją się żyć. Ale - przede wszystkim - dla tych, którzy wciąż wierzą, że są nieśmiertelni.
Barnes, J. (2013). Cytrynowy stolik. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa.

10. CHARLES M. SCHULZ "FISTASZKI ZEBRANE"
Klasyka komiksu z galerią dziecięcych postaci, dobrze nam znanych z pop-kultury. Minęło ponad pół wieku, od kiedy Charles Schulz narysował swój pierwszy komiksowy pasek z Charliem Brownem i jego ekscentrycznym psem, Snoopy'm, ale te obrazkowe historyjki do dziś nie straciły nic na aktualności. Literatura obrazkowa wysokiego lotu, dla tych, którzy wolą się uśmiechnąć z nostalgią, niż śmiać się do rozpuku, przewracając szybko komiksowe strony. Więcej o całej serii "Fistaszków zebranych" pisałam TUTAJ
Dla kogo? Dla każdego, bez ograniczeń wiekowych - od 0 do 100 lat. 
Schulz, Ch. M. (2008 - ). Fistaszki zebrane. Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa.

A więc śmiało, prezentujcie dobrą lekturę! (I nie zapominajcie, że perfumy czasem też są OK).

29 komentarzy:

  1. dla mnie najlepsze są książki wokół stołu i kuchni osadzone :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry pomysł, na pewno przygotuję listę TOP TEN o książkach, w których się gotuje i jada (i nie będą to książki stricte kulinarne).

    OdpowiedzUsuń
  3. Perfumy też są ok. ;)
    W ubiegłym miesiącu słuchałam audiobooka "Prochy Angeli" Franka McCourta. Świetna rzecz: dowcipna, prawdziwa, osadzona w środowisku irlandzkich nędzarzy, ale nieodbierająca im prawa do marzeń i godności. Może dlatego, że narratorem jest dziecko, dorastający chłopak. McCourt ma niesamowity zmysł wychwytywania wad, z których nie szydzi, lecz przyprawia karykaturą, ciut pobłażliwą i zabawną. Bo przecież dotyczy to tak samo arcykatolickiej babci, taty uzależnionego od kufelka i pubu, co nauczycieli czy rówieśników.

    Zaskoczyło nie, że fabuła jest autobiograficzna. Czytałam (słuchałam), sądząc, że to rewelacyjna fikcja. I zaszokowało mnie, gdy sprawdziłam, że bohaterowie naprawdę sporo w życiu osiągnęli. Skrajnie biedna rodzina Angeli McCourt doświadczyła triumfu. Frank - jest pisarzem z Pulitzerem, Malachy aktorem, Alphie też pisarzem.

    Dlatego na "Nauczyciela" rzuciłabym się zachłannie. Ale nie do zdobycia. Chyba że w oryginale, co też jest ciekawą opcją. Bo w razie ewentualnych progów, humor doda skrzydeł.

    Pozdrawiam :)
    Mam problem z publikacją. Gdy wybieram opcję wordpressową, nie mogę przesłać komentarza. Więc jeśli przejdzie jako głos anonima, to dołączam podpis
    https://tamaryszek.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Nauczycielu" narratorem jest już całkiem dorosły Frank, ale ta proza nic przez to nie traci na wdzięku, humorze i lekkości. Tak, rodzina McCourt'ów spełniła swój amerykański sen - ot, siła marzeń i pogody ducha! "Prochy Angeli" czytałam ze świadomością, że to autentyczne losy Franka i Jego rodziny, ale wyobrażam sobie, że Twoje zaskoczenie musiało być przyjemne i zwiększyć zachwyt nad książką. Polecam film w reżyserii Alana Parkera, pod tym samym tytułem. Rzadko zdarza mi się uznać, że obraz jest lepszy niż słowo, ale w tym wypadku twierdzę, że film jest równie mistrzowski, jak książkowy pierwowzór. Pozdrawiam :-)
      PS Całkiem niedawno dowiedziałam się, że kontynuacją "Prochów Angeli", oprócz "Nauczyciela" jest jeszcze książka pt. "I rzeczywiście" (podejrzewam, że nakład również wyczerpany). To losy młodzieńczego McCourta - służba w wojsku, tresura psów, praca w dokach, aż do kariery nauczycielsko - pisarskiej. "Nauczyciel", o którym tu wspominam, okazuje się być trzecim tomem tej pysznej serii.

      Usuń
  4. Z polecanych książek czytałam jedynie Dziewczynę, o czym dobrze wiesz:), bo gościłam Cię u siebie. Ale książka na prezent to zawsze świetny pomysł, przynajmniej jak dla mnie. Nie miałam pojęcia, że Alen też pisał. Dopisałam się do obserwatorów, tyle, że jako jeszcze większy laik nie umiem, a może już nie chce mi się wstawiać ikonki i wyglądam jak widmo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zostałaś moją obserwatorką! :-) W tej samej serii co "Dziewczynę z poczty" (Nowy Kanon, Wyd. W.A.B.), wydano również "Ptaszynę" - rzecz bardzo warta uwagi. W komentarzu jest ikonka, a na liście obserwatorów rzeczywiście jej brak. Technologia blogowa to jednak wyższa szkoła jazdy ;-)

      Usuń
  5. Może nie obdarowuję wszystkich wokół książkami z okazji urodziny (tylko wtedy, gdy wiem, że absolutnie sprawię przyjemność), ale za to moi znajomi nigdy nie wychodzą ode mnie z pustymi rękami. Wpadają jak do biblioteki:) Twoje propozycje podobają mi się. Każda z nich sprawiłaby mi przyjemność:) Co do moich znajomych - nie potrafiłabym ułożyć dla nich uniwersalnej listy.Każdy z nich szuka w literaturze czegoś innego...

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda, czasem ciężko trafić w czyjeś czytelnicze gusta, tym bardziej się cieszę, że podoba Ci się moja "dziesiątka" :-) Na szczęście mamy z czego wybierać, książek dostatek, a okazje do robienia (sobie i innym) prezentów zawsze się znajdą!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe zestawienie. Z prezentowanych książek znam "Ptaszynę", mam jeszcze Zweiga, ale nieprzeczytanego.
    Opowiadania Munro nie bardzo przypadły mi do gustu, tak samo jak i Barnes. Niemniej jednak, miłośnikom literatury współczesnej tacy pisarze powinni przyjść na myśl podczas rozmyślań o książkowych prezentach :)
    pozdrawiam
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zweiga przeczytaj koniecznie, chociaż "Dziewczyna z poczty" może, podobnie jak opowiadania Munro, wydać się rzeczą "kobiecą". Może, ale nie musi, bo w moim odczuciu to powieść uniwersalna. Jeśli podobała Ci się "Ptaszyna", to "Dziewczyna..." też pewnie przypadnie Ci do gustu :-)

      Usuń
    2. Zwiga też mam (tyle, że w planie). Plan to odległy gdyż beletrystyka gości bardzo rzadko u mnie. Ale wreszcie jest coś, co nas łączy...

      Usuń
  8. Niestety nie czytałam żadnej z powyższych książek. Ale podobają mi się Twoje wybory. Całkiem oryginalne i mało oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To lista bardzo subiektywna, która dobrze oddaje moje czytelnicze upodobania. To książki, które sama chciałabym dostać w prezencie (gdyby nie fakt, że już je mam ;-) ).

      Usuń
  9. Barnesa bardzo lubię i w powieściach, i w opowiadaniach (świetny jest tom "Puls"), ale "Cytrynowego stolika" jeszcze nie czytałam. Przypomniałaś mi też o powrocie do "Widok z Castle Rock" - zaczęłam czytać chyba rok temu, ale, w przeciwieństwie do innych opowiadań Munro, jakoś nie mogłam się wciągnąć. Może za drugim podejściem będzie lepiej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Cytrynowy stolik" będzie świetny na jesień. Munro lubię w zasadzie w każdym tomie, ale "Widok z Castle Rock" jest dla mnie szczególny. Czasem trudno rozpoznać, co sprawia, że dana książka to właśnie TA. To chyba czytelnicza chemia! :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Może to trochę obrazoburcze, co napiszę. Myślę sobie tak, że tworzenie list nie ma sensu, innego niż marketingowy. I przed choinkowy, urodzinowo imieninowy.
    Ale i to,nie ma sensu też po dłuższym zastanowieniu się, gdyż jeśli znamy osobę, którą chcemy obdarować, to znamy też jej gust, albo to, co może ją ucieszyć. To oczywiście nie oznacza, że post Twój jest pozbawiony wartości, bo gdy odwrócimy sytuację, dobrze jest zerknąć okiem, kto co (i dlaczego poleca) ale dla mnie to już inna sytuacja. Wspomniałam tylko o gorączkowym robieniu listów, i sugerowaniu się/ podatności na listy uwarunkowane (nie czarujmy się) marketingiem.
    Uważam, że książka, jeśli podejdzie się do prezentu nie powierzchownie może być jednym z najbardziej osobistych prezentów.
    Barnes, jeszcze przede mną.
    O książkach i o śmierci wspominałam tutaj (linkuję by nie wydłużać komentarza i się nie powtarzać: http://wp.me/p59KuC-4O
    http://wp.me/p59KuC-s8
    http://wp.me/p59KuC-89 ). Może kogoś zainspirują tytuły. Jeśli uważasz je za reklamę, możesz skasować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Listy, zestawienia, kanony są dyskusyjne, zgoda. Lista powyższa ma walor wyłącznie (za)poznawczy. Można zobaczyć, co czytam, co mi się podoba i o czym (najczęściej) będę tu pisać. Barnes - koniecznie! Oprócz "Cytrynowego stolika", w tematyce wspomnianej jest też Jego "Nie ma się czego bać". Oswaja w niej odchodzenie, niekoniecznie "na smutno". Podejrzałam link - oprócz Zweiga, lubimy również Pilcha. A i Barnes powinien Ci się spodobać :-)

      Usuń
    2. Barnesa mam w planach, które ciągle odkładam z braku czasu na beletrystykę.
      Pisałam o tym, że lista to wyśmienity wątek zapoznawczy, ale nie tworzenie list jako prezent dla wszystkich, myślę (choć mogę się mylić) nie ma sensu, bo dajemy książkę konkretnej osobie. Chociaż jeśli nie liczy się dla nas relacja...
      Chociaż, z drugiej strony, to ciekawe co piszesz... Bo może ja jestem w błędzie.
      Osobiście rzadko zamieszczam recenzję książek. I raczej tych lekkich.
      Pozdrawiam,

      Usuń
    3. Trzeba by to sprawdzić empirycznie. Tzn. dać w prezencie którąś z polecanych książek (niekoniecznie z mojej listy) i czekać na reakcję obdarowanego ;-) A najlepiej traktować wszelkie listy z przymrużeniem oka - ja tak robię. Pozdrowienia!

      Usuń
    4. Niewykluczone, że tak zrobię. ) Ale jak przymróżę oczy to mogę pomylić okładki, tytuły.

      Usuń
  11. Bardzo ciekawy wpis! Niestety sama rzadko dostaję książki w prezencie. Z tych, które wymieniłaś, nie przeczytałam żadnej, dlatego też chętnie się im przyjrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam McCourta! Ale pomiędzy dwiema wymienionymi przez ciebie jest jeszcze jedna, chyba najśmieszniejsza "I rzeczywiście" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tej środkowej części nie czytałam. Żałuję bardzo - tym bardziej, że trudno ją upolować...

      Usuń
  13. ja raczej daję kartę prezentową do empiku albo księgarni lub zabieram tam osobiście, żeby obdarowywana osoba mogła wybrać to, na co ma ochotę. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karty podarunkowe to dobry pomysł, bo książka może łatwo stać się prezentem nietrafionym, zupełnie jak perfumy. Potraktuj więc moją listę jako propozycje książek na prezent... dla samej siebie ;-)

      Usuń
  14. Nie znałam wielu tytułów wymienionych powyżej. Nie wiem, czy nadają się na prezenty dla moich bliskich, ale ja sama z pewnością zapoznam się z kilkoma z nich (m.in. z "Nauczycielem").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frank McCourt - koniecznie, naprawdę polecam!
      Z prezentami jest tak, że te robione samemu sobie są często najlepsze. Mam nadzieję, że spodobają Ci się książki z mojej listy :-)

      Usuń