Strony

http://lezeiczytam.blogspot.com/http://lezeiczytam.blogspot.com/p/blog-page_18.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/o-mnie.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/kontakt_18.html

31.05.2016

Książka na kozetce #12. Literacki Dzień Dziecka: czy to dobrze, że bohaterowie książek dla dzieci nie dorastają?

Nie ma to jak powrót do ulubionych lektur z dzieciństwa, zwłaszcza, gdy samemu straciło się przepustkę do beztroskiej krainy młodości. I nie ma ku temu lepszej okazji, niż Dzień Dziecka. Bohaterowie książek dla dzieci opierają się upływowi czasu skuteczniej niż skóra pielęgnowana drogim kremem przeciwzmarszczkowym. Mijają lata, a oni, zaklęci na kartach książek niczym pszczoły w bursztynie, lekce sobie ważą "dorosłe" problemy: nie straszne im bezrobocie i kredyty we frankach, nie wiedzą, co to szef-tyran ani bezsenność.
Czy to dobrze, że bohaterowie lektur z dzieciństwa nie dojrzewają razem z nami? Czy to fair, że status książkowego bohatera konserwuje lepiej niż rola czytelnika? A gdyby tak popuścić wodze fantazji i kazać książkowym bohaterom... dorosnąć? Zobaczmy, jaka przyszłość mogłaby ich czekać.
Dorosły Mikołajek z bestsellerowej serii książek Sempé i Goscinny'ego, jest nauczycielem wychowania fizycznego, mistrzem Europy w grze w kulki i mężem Jadwini. Młodzi mieszkają z Mikołajkową Bunią, która nie darzy zbytnią sympatią żony ukochanego wnuka. Mikołaj unika napiętej domowej atmosfery, przesiadując w barze z Alcestem... no bo co w końcu, kurczę blade! U Alcesta bez niespodzianek - jest właścicielem cukierni i nadal wcina czekoladowe bułeczki, oczywiście własnego wypieku. Ananiasz, wzięty adwokat, zamienił okulary na soczewki kontaktowe, a status klasowego mazgaja na garnitur haute-couture
Dorosły Charlie Brown z niezapomnianych "Fistaszków"regularnie odwiedza psychoterapeutę. Wciąż nie radzi sobie z powracającymi traumami z dzieciństwa i zakochuje się wyłącznie bez wzajemności. Lucy co prawda poślubiła Schroedera, ale ostatecznie nie wytrzymała konkurencji w postaci muzycznej pasji męża - papiery rozwodowe niedawno trafiły do sądu. Za to Pig-Pen opatentował niebrudzące się ubrania i ma szansę na Nobla z chemii.
Rudowłosa Pippi z powieści Astrid Lindgren zdobyła olimpijskie złoto w podnoszeniu ciężarów i przeprowadziła się do słonecznej Toskanii. Mieszka w małym domku ocienionym cyprysami, a jedynym towarzyszem jej włoskiego życia jest wierny Pan Nillson. Od czasów pamiętnych dziecięcych wybryków oboje przybrali na wadze - nic dziwnego zresztą, skoro żywią się wyłącznie pizzą i spaghetti z tłustym sosem.
Karolcia z książki Marii Krüger pod tym samym tytułem, nadal ma słabość do magii i biżuterii, a zwłaszcza do niebieskich korali. Udało jej się połączyć obie pasje - jest słynną projektantką amuletów - ale w życiu ma więcej pecha niż szczęścia. Zgubiła gdzieś magiczny koralik, spełniający życzenia i nie może znaleźć męża. 
Dorosły Plastuś zrobił karierę jako trener fitnessu. Reklamuje lek na stawy, wygina przed kamerą elastyczne ciało i nie jest już lokatorem piórnika, a eleganckiego apartamentowca w stolicy. 
Gerda i Kaj z baśni Andersena o Królowej Śniegu dorośli i zakochali się w sobie. Ich wspólne życie nie jest jednak sielanką: Kaj nie potrafi oprzeć się innym kobietom, zwłaszcza zimnym, wyrachowanym blondynkom. Gerda wybacza, ale wścieka się za każdym razem, gdy podczas zakupów w supermarkecie jej ukochany bawi zbyt długo w dziale z mrożonkami. Albo gdy opowiada o swoim największym marzeniu - wyprawie na lodowiec. 
Michaś, Janeczka i Bliźnięta - podopieczni Mary Poppins, ekscentrycznej guwernantki o wybujałej wyobraźni - spędzają dorosłość w zakładzie zamkniętym, lecząc nadwerężone nerwy. Australijskie prawo nie toleruje bowiem spożywania "magicznych" syropów i ślizgania się po poręczy - zwłaszcza pod górę (!) - w gmachu Bardzo Ważnego Ministerstwa, gdzie dotąd pracowało dorosłe rodzeństwo Banksów. 
Bułeczka, a właściwie Bronia z uroczej opowiastki Jadwigi Korczakowskiej, pozbyła się nadprogramowych kilogramów, otworzyła lecznicę dla zwierząt i wysłała doktora Dolittle'a na zasłużoną emeryturę. W dziele pomocy czworonożnym przyjaciołom człowieka pomaga Bułeczce... wilk z bajki o Czerwonym Kapturku. Zaangażował się w ochronę swoich leśnych braci: wilków, lisów i białych tygrysów syberyjskich. Przeszedł na wegetarianizm, gdy okazało się, że mięso - zwłaszcza ludzkie - źle wpływa na jego sierść. A Czerwony Kapturek? Mieszka w Paryżu, jest słynnym kreatorem mody. Wierzcie albo nie, ale to właśnie ta mała dziewczynka, o której przygodach tyle razy słyszeliśmy "na dobranoc", decyduje o kroju naszych spodni i wysokości obcasów. Jak łatwo przewidzieć, w sezonie jesień/zima najmodniejszym kolorem będzie... czerwony.
Może to dobrze, że większości bestsellerów naszego dzieciństwa nie dopisano dalszego ciągu, dzięki czemu Kubuś Puchatek, Emilka ze Srebrnego Nowiu oraz Lasse, Bosse, Britta i Olle z Bullerbyn na zawsze pozostaną tacy jak wtedy, gdy przeczytaliśmy o nich po raz pierwszy. Skoro trzeba wyrosnąć z dziecięcej skóry, na pocieszenie zostaje fakt, że naszym starym książkowym przyjaciołom oszczędzono problemów dorosłości. W ten sposób nic nie zagrozi ich szczęściu, a my, otwierając ukochaną książkę, będziemy mogli bez trudu ożywić wspomnienia sprzed lat. 
A jaką przyszłość Wy wróżycie swoim ulubionym postaciom z książek dla dzieci? 

20 komentarzy:

  1. Czuję się, jakbym to ja miała dzień dziecka - dwie książki na kozetce w jednym miesiącu! :D
    Co do dorosłej Pippi, ktoś już napisał taką książkę. Nazywa się "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet", a Pippi to nie kto inny jak Lisbeth Salander - taka jest przynajmniej jedna z teorii :) Larsson, który wyraźnie nawiązuje do prozy Astrid Lindgren, bierze za punkt wyjścia dziwną, silną dziewczynkę i umieszcza ją w naszych czasach wśród ludzi, którzy śmiało nazywają ją socjopatką.
    Myślę, że niektórzy bohaterowie nie powinni dorastać, jak chociażby dziecięcy bohaterowie baśni, ale dorastanie bohatera można zgrabnie wykorzystać. Świetnie zrobiła to J.K. Rowling, która Harry'emu pozwala nie tylko przeżywać przygody, ale także doświadczać coraz to nowych, bardziej dorosłych chwil w życiu, jak pierwszy pocałunek chociażby. Na dzieciaki, które miały możliwość dorastać razem z tym bohaterem, książka z pewnością oddziałuje dużo mocniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś Dzień Dziecka "kozetkowy", już jutro - ten prawdziwy! :-)
      Tak, słyszałam o tej teorii. Musi być w niej ziarno prawdy, bo nie da się zaprzeczyć, że Lisbeth ma sporo z Pippi: jest równie nieokiełznana i nieco (!) szalona. Ale - takie jest moje wrażenie - mimo pozorów siły i niezależności jest po prostu... nieszczęśliwa. To dobrze, że Pippi inspiruje, ale i tak uważam, że dorosłość rzadko komu wychodzi na dobre ;-)
      Tak. Harry dorasta w książce (Potteromania jakoś mnie ominęła), podobnie dojrzewa Ania (z Zielonego Wzgórza, oczywiście). Ale wiesz co? Najbardziej podobał mi się pierwszy tom "Ani", ten, dzięki któremu pamiętamy ją jako szaloną trzpiotkę, dziecko właśnie. I znów dylemat: z jednej strony fajnie, że można z ulubionym bohaterem pobyć dłużej dzięki kolejnym tomom, a z drugiej - najbardziej tkwią mi w pamięci ich dziecięce wcielenia. Możliwe, że dlatego moim ukochanym komiksem są "Fistaszki" Schulza. Schulz rysował go przez 50 lat (!), a mimo to nie pozwolił swoim bohaterom dorosnąć - mają całkiem "dorosłe" problemy, ale wciąż są dziećmi. Taki pomysł na "zamrożonego" w czasie bohatera bardzo mi się podoba.

      Usuń
    2. Dla mnie Ania z ZW mimo, iż w ostatnim tomie dobiega pięćdziesiątki jest nadal tą dziewczynką, która trafiła do Maryli z sierocińca- jest kobietą o duszy dziecka i pewnie dlatego tak ją lubię, choć trzeba przyznać, że sympatia kieruje się w stronę Rilli. Bohaterowie naszych książeczek z krainy dzieciństwa powinni zdecydowanie pozostać dziećmi.

      Usuń
    3. To prawda, że akurat Ania, dorastając, nie traci wiele dziecięcego uroku i wszystkie części jej przygód czyta się wyśmienicie. Ale, tak czy inaczej, najwięcej sentymentu mam do pierwszego tomu. Może również dlatego, że przeczytałam go we wczesnym dzieciństwie, a kolejne czytałam później?

      Usuń
  2. Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Gdyby nasi dziecięcy bohaterowie stali się dorośli, to już nie byłoby to samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Właśnie dlatego nie przepadam za wszelkimi "ciągami dalszymi" i literackimi przeróbkami.

      Usuń
    2. Coś w tym musi być! Ja do dziś nie sięgnęłam po książkę "Idź, postaw wartownika". Właśnie mi uświadomiłaś, że wcale nie chcę, żeby bohaterka "Zabić drozda" dorastała...:)

      Usuń
    3. To jest świetny przykład! Bo, jeśli wziąć pod uwagę chronologię powstania obu powieści, to można powiedzieć, że Skaut dorasta "na odwrót" i z dorosłej panny staje się dzieckiem ;-) Zupełnie jak Benjamin Button Fitzgeralda, młodniejący z każdą stroną książki... Mnie również Skaut zdecydowanie bardziej podoba się w swej dziecięcej postaci.

      Usuń
  3. Nasze bajki z dzieciństwa były wspaniałe! Nie to co teraz :P
    W sam raz post na dzień dziecka :D
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne wrażenie: dzisiejsze książeczki dla dzieci to już nie to samo... Na szczęście klasyka sprzed lat wciąż jest wznawiana i - mam nadzieję - ma się nieźle.

      Usuń
  4. Dorosły Plastuś mnie rozbawił;)
    Bohaterowie powinni zostać dziećmi, w dorosłości niewiele już jest magii. A czytając swoim dzieciom te same historie wracamy do tych bohaterów jak do młodszych wersji siebie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to ujęłaś! Uwielbiam wracać do mojej "młodszej wersji", dlatego w Dzień Dziecka będę czytać "Pippi".

      Usuń
  5. Ha, ja szczerze liczę, że większość z tych bohaterów nigdy nie dorośnie, bowiem wielu z nich chciałbym przedstawić swoim dzieciom bądź wnukom :) A w zestawieniu zabrakło mi jeszcze Muminków - Muminek czy Panna Migotka to także dzieci, które cechuje zupełnie inne podejście do świata niż ma to miejsce w przypadku Mamusi czy Tatusia Muminków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zabrakło mi pomysłu na dorosłe muminkowe CV ;-) Czym mógłby zajmować się dojrzały Muminek? Czy byłby wciąż Muminkiem, a może - poważnym Muminem? Najpewniej zostałby po prostu kolejnym Tatusiem kolejnego Muminka, więc - zgoda - lepiej niech nic się nie zmienia!

      Usuń
  6. Ode mnie tylko drobna obserwacja - czy kwestia "niedorastania" nie dotyczy czasem wszystkich postaci literackich? O ile ktoś nie dopisze kontynuacji, to pozostanie taki, jak na ostatniej stronie książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie: o ile książkę zaludniają dorośli bohaterowie, to oni w kolejnych tomach mogą się co najwyżej zestarzeć, a nie dorosnąć ;-) A mi chodzi o przemianę dziecka w dorosłego, która, tak w życiu, jak w książce, ma w sobie niewiele magii...

      Usuń
    2. OK, teraz lepiej rozumiem. Ale nie zgodzę się z tym, że nie ma magii. Cały gatunek literacki w dużej mierze dorastaniu jest poświęcony.

      Usuń
    3. Gdy bohaterowie ukochanych książek z dzieciństwa dorastają i poznajemy ich "dorosłe" perypetie w "kontynuacjach losów" i w "dalszych ciągach", to już, w większości wypadków, nie jest TO. Dlatego nie przepadam za sequelami. Co nie znaczy, że uważam literaturę za pozbawioną magii - po prostu myślę, że to dobrze, że niektóre postaci z książek na zawsze pozostają dziećmi.

      Usuń
  7. Kaj i Plastuś wymiatają. Właśnie siedzę na tarasie, nadrabiam zaległości w blogowych wpisach i zaśmiewając się w głos wystraszyłem psa sąsiadów :)

    OdpowiedzUsuń