Strony

http://lezeiczytam.blogspot.com/http://lezeiczytam.blogspot.com/p/blog-page_18.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/o-mnie.htmlhttp://lezeiczytam.blogspot.com/p/kontakt_18.html

24.05.2016

Książka na kozetce #11. Literacki Dzień Matki: o matkach prawdziwych i książkowych

Mówią, że matka jest tylko jedna, ale rodzicielki mają wiele twarzy: są kochające, oddane i pełne poświęcenia, bywają nadopiekuńcze, samotne, sfrustrowane, a nawet toksyczne. Media przekonują, że nowoczesne Matki Polki są wiecznie młode i zabiegane. Jedno jest pewne: we wszystkich językach świata, słowo "matka" to synonim bezwarunkowej miłości. Psychologia rozwojowa przyjmuje, że rodzaj więzi, jaka tworzy się między matką a niemowlęciem, determinuje całe późniejsze życie dziecka. Jedynie głęboka, bezpieczna relacja z rodzicielką gwarantuje dziecku szczęśliwą dorosłość, a jej brak oznacza poważne następstwa, zarówno psychicznej, jak i biologicznej natury.

CZY WIECIE, ŻE...?
  • Najważniejsze dla późniejszego rozwoju są pierwsze trzy lata życia dziecka. Jeśli w tym czasie nie wykształci się zdrowa relacja między matką a maluchem, takie zaniedbanie jest praktycznie nie do odrobienia w przyszłości;
  • Jedną z przyczyn rozwoju zaburzeń odżywiania (anoreksja, bulimia) jest obecność nadmiernie krytycznej, oceniającej matki. Restrykcyjne normy, jakie matki wyznają odnośnie wyglądu fizycznego zdają się silniej oddziaływać na psychikę dorastających córek niż podobne poglądy prezentowane przez ojców;
  • Depresja ciężarnej matki wpływa na rozwój mózgu dziecka już na etapie życia płodowego. Takie doniesienia ze świata nauki niezbicie przekonują, iż więź matki i dziecka wykracza daleko poza metaforyczne pojęcie o sile matczynej miłości;
  • Brak miłości może zamienić dziecko w... karła. Dzieci z obojętnych emocjonalnie środowisk cechuje upośledzony rozwój psychiczny i fizyczny. Deficyt matczynego uczucia często skutkuje niższym wzrostem, niedowagą i opóźnionym rozwojem kośćca dziecka - zjawisko to nazwano karłowatością deprywacyjną*;
  • Istnienie instynktu macierzyńskiego najczęściej kwestionuje się, przytaczając statystyki dotyczące liczby matek oddających dzieci do adopcji. Czasem przytacza się bardziej egzotyczne argumenty. Ponoć na Wyspach Murraya kwestię równowagi płciowej noworodków zapewnia się, zabijając dzieci tej płci, która nazbyt licznie przychodzi na świat. Podobnie bezwzględne są samice szczurów: jeśli odbierze im się szansę na kontakt z małymi tuż po urodzeniu, nie tylko nie wykazują potem troski o potomstwo, ale nader często traktują je jak... posiłek*.
 ***
Literatura, podobnie jak życie, oferuje bogaty katalog matek i wzorców relacji rodziców z dzieckiem. O jakich matkach możemy przeczytać w książkach - nie tylko w Dzień Matki?

1. MATKA IDEALNA
Jeden z najwspanialszych obrazów matczynej miłości znajdziemy w kultowej serii książek o Muminkach autorstwa Tove Jansson. Mamusia Muminka jest kwintesencją cech matki idealnej: troskliwa, wyrozumiała i kochająca, a na dodatek potrafi doskonale zadbać o dom: smaży naleśniki i podaje przepyszne kakao. Cecha charakterystyczna: pasiasty fartuszek i elegancka torebka, z którą nigdy się nie rozstaje. Dla porządku należy dodać, że ta perfekcyjna literacka mama nie jest człowiekiem, a... sympatycznym skandynawskim trollem. Perfekcją dorównuje jej jedynie mama Borejko z przebojowej Jeżycjady.

2. MATKA SAMOTNA
Powieść pod zwyczajnym-niezwyczajnym tytułem "Matka" autorstwa Pearl S. Buck - laureatki Nagrody Nobla i Pulitzera - jest doskonałą ilustracją tezy, że rola samotnej rodzicielki bywa trudna niezależnie od miejsca i czasu. Tłem dla poruszającego studium o macierzyństwie są w "Matce" dziewiętnastowieczne Chiny, ale obawy, marzenia i nadzieje kobiety walczącej o lepszą przyszłość dla swoich dzieci to tematy aktualne także tu i teraz. Dramat porzuconej matki pod piórem Buck zamienia się w ponadczasową opowieść o niełatwej rodzicielskiej miłości i dowodzi, że samotne macierzyństwo to synonim prawdziwego heroizmu.

3. MATKA W KARYKATURZE
Bywa gorsza niż teściowa z popularnych dowcipów i bardziej natrętna niż brzęcząca nad uchem mucha. O kim mowa? O matce kontrolującej i nieznoszącej sprzeciwu. Aniela Dulska ze sztuki Gabrieli Zapolskiej "Moralność Pani Dulskiej" uosabia wszystkie cechy, których dobra matka mieć nie powinna. Posłuszeństwo latorośli wymusza krzykiem, zatem może pochwalić się jedynie tym, że własne dzieci boją się jej jak diabeł święconej wody. Ta despotyczna manipulantka faworyzuje syna, bagatelizując potrzeby dorastających córek. Gdyby sztuka Zapolskiej miała swą premierę dzisiaj, promowano by ją jako poradnik dla kobiet, pragnących uniknąć macierzyńskiej klęski.

4. MATKA JAK TRUCIZNA
Toksycznym matkom poświęcono tomy psychologicznych analiz, co nie zwalnia literatury pięknej od własnych interpretacji tematu. Elfriede Jelinek w swej najsłynniejszej powieści pt. "Pianistka" przedstawia destrukcyjną relację matki i córki - i czyni to bez upiększeń, z bezwzględną szczerością. Erika, kobieta prawie czterdziestoletnia, wciąż mieszka z matką. Uzależnienie psychiczne od rodzicielki wpływa na jej relacje z mężczyznami (a raczej na ich brak). Jelinek w prawdziwie mocnym stylu dokonuje demontażu kulturowego archetypu matki będącego zestawem wyłącznie pozytywnych cech i dowodzi, że matczyna obecność, która w teorii ma działać jak balsam, w życiu może okazać się silną trucizną.

5. MATKA PISARZA
Literatura to nie tylko siła kreacji - fikcyjne światy są, owszem, ciekawe, ale czasem bardziej intrygują fakty i realne postaci. Takie jak matki słynnych pisarzy, które poznajemy dzięki tomom prywatnej korespondencji, znajdywanej w biurkach literatów i publikowanych po latach. "Listy do matki" Antoine'a de Saint-Exupéry'ego to jeden z wielu epistolograficznych dowodów synowskiej miłości. Listy autora "Małego księcia" to świadectwo ogromnej wdzięczności odczuwanej przez pisarza za matczyne wsparcie, pomoc i szczęśliwe dzieciństwo - najlepszy kapitał na dorosłe życie. Wzorowa miłość, przykładna relacja i dowód na to, że wspaniałe matki to, na szczęście, nie tylko fikcyjne postaci.

6. PRAWDZIWĄ MATKĘ POZNAJE SIĘ W BIEDZIE
Aurora Greenway z "Czułych słówek" Larry'ego McMurtry'ego - która dzięki filmowej adaptacji książki już zawsze będzie mieć twarz Shirley MacLaine - to egocentryczna wdowa, która nie chce wypuścić dorosłej córki spod nadopiekuńczych skrzydeł i surowa krytykantka, z pozoru dbająca jedynie o czubek własnego nosa. Gdy okaże się, że Emma jest poważnie chora, Aurora zamieni się w troskliwą opiekunkę, zdolną poruszyć niebo i ziemię, aby pomóc ukochanej jedynaczce. Można z matką walczyć, można się z nią spierać, ale kto, jak nie ona, będzie przy nas w najtrudniejszych chwilach? Morał brzmi znajomo: choć z matką czasem trudno żyć w zgodzie, żyć bez niej - nie sposób. 

A jakie są Wasze ulubione postaci matek w literaturze?
*Zimbardo, P.G., Ruch, F.L. (1988). Psychologia i życie. PWN, Warszawa.
Jansson, T., Malila, S. (2010). Mądrości Mamy Muminka. Wydawnictwo Literackie, Kraków;
Buck, P. S. (2008). Matka. Wydawnictwo Muza, Warszawa;
Zapolska. G. (2016). Moralność pani Dulskiej. Wydawnictwo Bellona, Warszawa;
Jelinek, E. (2004). Pianistka. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa;
Saint-Exupéry, A. (2006). Listy do matki. Wydawnictwo Muza, Warszawa;
McMurtry, L. (2015). Czułe słówka. Prószyński Media. Warszawa.

22 komentarze:

  1. Dziękuję! <3 Dzięki Tobie dowiedziałam się, że Pearl S. Buck dostała nagrodę Nobla.. cieszy mnie to tym bardziej, że posiadam na półce pięć powieści jej autorstwa. Bardzo ciekawy post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie ;-) W takim razie masz mnóstwo książkowego dobra na półce.
      PS Nawet gdyby Buck nie była laureatką tych nagród, i tak uważałabym, że warto ją czytać!

      Usuń
  2. Przytoczone ciekawostki nie były mi obce, czytałam już o nich, ale przyznaję, że dobrałaś bardzo ciekawe propozycje książkowe. Najbardziej kuszącą dla mnie jest publikacja "Listy do matki". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytać listy, chociaż rzadko je dostaję (bo e-maile to przecież nie są listy z prawdziwego zdarzenia ;-) ), więc te wydane w formie książkowej są dla mnie zawsze łakomym kąskiem. Polecam!

      Usuń
    2. Też uwielbiałam czytać listy- czas przeszły, bo od kilku lat nikt już ich nie pisze. Z braku listów chętnie czytuję emaile, o ile są czymś więcej niż przekazem informacji w stylu dzięks za info pozdr. M Dzięki blogosferze udało mi się znaleźć wierną korespondentkę, co jest kolejną wartością dodaną z zaistnienia w tym światku.
      A co do matek w literaturze- pierwsze moje skojarzenia to matki toksyczne- fantastyczna postać Róży z Cudzoziemki - uwielbiam tę książkę, ciekawe, czy Kuncewiczowa nakreśliłaby ją tak fantastycznie, gdyby nie miała z nią do czynienia w życiu :) Druga matka literacka to matka głównego bohatera- narratora u Whortona w powieści Tato- też autobiograficzna. Nie znam powieści Jelinka i nie znam jej genezy, zastanawiam się, czy także ma swój pierwowzór w rzeczywistości, bo to mogłoby świadczyć o tym, iż najlepsze kreacje literackie mają swoje ludzkie prototypy :) I znowu przypomina mi się Barbara Niechcic wzorowana na matce pisarki. Może to dlatego, że postacie negatywne, czy takie ze skazą są o wiele ciekawsze literacko niż postacie idealne, czy pozujące na takie.

      Usuń
    3. No tak, mail też może być listem z prawdziwego zdarzenia, ale osobiście lubię listy papierowe - książki również, wyłącznie zresztą - najchętniej pisane atramentem, koniecznie długie ;-) Wiem, wiem, to pieśń przeszłości, ale pomarzyć można.
      Powieść Jelinek jest na poły autobiograficzna - postać zaborczej matki była ponoć wzorowana na matce pisarki, co dowodzi (po raz nie wiadomo już który), że to literatura czerpie inspiracje z życia, a nie na odwrót.
      Dzięki za wszystkie przykłady książkowych matek, muszę w końcu przeczytać "Cudzoziemkę". A co do postaci negatywnych: rzeczywiście, to one bardziej przyciągają uwagę, a jeśli się wie, że dany bohater ma swój, jak piszesz, pierwowzór w rzeczywistości, to sukces murowany ;-)

      Usuń
  3. Ha, ja za sprawą Gorkiego poznałem jeszcze jeden portret matki - jako istoty całkowicie oddanej i ufającej swojemu dziecku, która niemoc pełnego zrozumienia bliźniego (a więc i swojego dziecka) i wyznawanych przez niego idei rekompensuje ogromnymi pokładami miłości i wiary. Postać jest oczywiście mocno symboliczna i przerysowana aż do granic możliwości - o wiele, wiele bardziej wolę Mamę Muminka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Matka" Gorkiego mogłaby się znaleźć na liście pod hasłem: "matka symboliczna" ;-) Przyszła mi na myśl jeszcze "Matka Courage" Brechta, ale ostatecznie zrezygnowałam z dodania jej do listy - pełni w utworze podobnie symboliczną funkcję, jak Pelagia Własowa.
      Mama Muminka jest simply the best! Przegrywa jedynie w konkurencji z... moją własną mamą :-)

      Usuń
  4. Brrr aż mnie dreszcze przeszły na samą myśl o matce z "Pianistki". Ta powieść była niesamowicie sugestywna. Często miałam ochotę zadusić tę zołzowatą babę. Dodałabym do tej listy matkę-feministkę ze "Świata według Garpa". Uwielbiam Jenny z jej skrajnymi poglądami na rzeczywistość i bardzo dziwnym wpływem na młodego jak i dorosłego Garpa. No i oczywiście matkę cierpiącą z "Musimy porozmawiać o Kevinie". Oj, tej się dopiero dostało od swojego cud dzieciątka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, matka z "Pianistki" to przerażająca postać... I cała powieść jest wstrząsająca. Ale ja lubię, gdy literatura nie daje o sobie zapomnieć - nawet, jeśli ceną ma być "wałkowanie" tematów schowanych głęboko w podświadomości i niechętnie z niej wydobywanych...
      "Świat według Garpa" widziałam jedynie na srebrnym ekranie i było to na tyle dawno, że pamiętam ten film jak przez mgłę. Ale znając Irvinga, domyślam się, że Jenny Fields musiała być... oryginalna! Rozważałam dodanie matki z "Musimy porozmawiać..." na listę, ale nie miałam dla niej etykietki. "Matka cierpiąca" - nie wiem, czy to nie za łagodnie powiedziane... Na samą myśl o jej arcytrudnych macierzyńskich doświadczeniach teraz ja mam ciarki na plecach!

      Usuń
    2. "Pianistka" to jak na razie jedyna powieść Jelinek, którą przeczytałam. Nie spieszę się z kolejnymi, bo pierwsze spotkanie było... wstrząsające właśnie. Ale z pewnością trudno o niej zapomnieć, zarówno przez wzgląd na postać matki jak i samej Eriki - efektu końcowego działań toksycznej rodzicielki.
      Nie widziałam filmu, ale nie wierzę, by choć w jednej dziesiątej oddał bogactwo tej powieści. To strasznie dziwna książka, jedna z moich ulubionych napisanych przez Irvinga. A Jenny jest niesamowitą kobietą :) Eva z "Musimy porozmawiać o Kevinie" to chyba najbardziej tragiczna postać matki w literaturze, a przynajmniej ja nie mogę przypomnieć sobie bardziej doświadczonej przez życie. Cudowna książka, fantastyczny film, ale o matko, ta historia boli wręcz fizycznie.
      Co do matek - wpadła mi jeszcze do głowy Fantyna z "Nędzników". Oddać zęby, by utrzymać córkę, która i tak jest daleko, to spore matczyne poświęcenie.

      Usuń
    3. Mam wrażenie, że wiele literackich przykładów jest celowo przejaskrawionych, żeby uderzyć czytelnika obuchem w głowę i skutecznie zwrócić jego uwagę. A z drugiej strony, i "Pianistka", i "Musimy porozmawiać..." to powieści "częściowo oparte na faktach", więc może należałoby powiedzieć, że literatura nie tyle rzeczywistość koloryzuje, co wybiera z niej najbardziej wstrząsające elementy?
      Ekranizacje powieści z reguły nie dorównują swoim pierwowzorom - takie jest moje zdanie po obejrzeniu mnóstwa filmów nakręconych na podstawie książek. Być może dlatego, iż film zostawia mniejsze pole dla wyobraźni i dlatego z reguły z książką przegrywa.
      "Nędznicy"... Możliwe, że kiedyś przeczytam. Jak dotąd, poległam na ekranizacji (tej musicalowej, ostatniej bodaj, z Anne Hathaway).

      Usuń
  5. Mamusia Muminka jest równocześnie bardzo świadomą siebie kobietą -- widać to zwłaszcza w "Tatusiu Muminka i morzu". Dostaje tam bardzo pięknie napisany wątek depresji i próby poradzenia sobie z nią i z tym, w jakiej sytuacji znalazła się rodzina. Bardzo, bardzo dobra rzecz (i sprawiająca, że z postacią Tatusia Muminka mam z kolei ogromny problem).

    No i relacji z mężczyznami Erika kilka ma, tylko raczej to, jakie to są relacje, wykazuje stopień toksyczności związku z matką, tak mi się wydaje ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy "Tatuś Muminka i morze" to ten tom, w którym rzeczony Tatuś przechodzi kryzys wieku średniego i wyrusza w świat? ;-) Cóż, sympatii może sobie tym nie zaskarbia, ale robi się odrobinę bardziej... ludzki ;-)
      No tak, mężczyźni pojawiają się w życiu Eriki, ale raczej późno, jak na "ogólnie przyjęte normy"... Dość długo nie ma ich wcale, a gdy już są, to, no właśnie, daleko tym związkom do tzw. normy, a chyba jeszcze dalej - do obopólnej satysfakcji.

      Usuń
    2. Tak, to ta część, w której Tatuś nie oglądając się na innych każe im rzucić dotychczasowe życie i gonić za marzeniem -- jego marzeniem ;). Ludzki Tatuś moim zdaniem był zawsze: ta jego skłonność do blagi, lekkie tchórzostwo, to wszystko zupełnie nieidealistyczne przecież :).

      No tak, tutaj też dochodzi związek rodziców, który miał na Erikę bardzo mocny negatywny wpływ.

      Usuń
    3. Masz rację, Tatuś ma trochę wad, ale właśnie przez tę swoją niedoskonałość robi się... doskonały ;-) Nie będę go wybielać, i to wcale nie dlatego, że tego nie potrzebuje (jako Muminek jest przecież biały z natury ;-) ), ale osobiście ta rysa w jego bajkowym CV wcale mi nie przeszkadza. No i wierzę, że cała historia z Tatusiowym wybrykiem skończyła się dobrze ("Muminki", czytane w zamierzchłej przeszłości, pamiętam w mglistych zarysach - wciąż czekają na odświeżenie).

      Usuń
  6. Informacje które podalas na początku posta znam że studiów i faktycznie rola matki w pierwszych latach życia jest ogromna. W celu nawiązania wiezi noworodki zaraz po urodzeniu kladzie się matce na brzuchu, też taka ciekawostka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przed urodzeniem, gdy są jeszcze w brzuchu, dobrze im ponoć robi słuchanie muzyki - najlepiej oczywiście spokojnej, poważnej, a nie heavy metalu ;-)

      Usuń
  7. Zabiłaś mi klina tą matką... Tak się zastanawiam... W literaturze pełno jest matek, ale teraz pamiętam książki, w których matka była wielką nieobecną (np. w biografii Charlotte Bronte), albo jest nieco karykaruralna (w "Dumie i uprzedzeniu). Jeśli mogę namieszać, to ostatnio uwielbiam matkę "Singielki". Udusiłabym w życiu, ale w serialu mi się podoba. A teraz będę już do bólu monotematyczna. Pisałam już parokrotnie, że ostatnio zafascynowała mnie postać Sofii Tołstojowej. A kiedy zastanawiałam się skąd ta sympatia - to doszłam do wniosku, że żona Tołstoja nie tylko wielokrotnie mnie zadziwiała, ale zwyczajnie wzrusza jako matka właśnie... Mam nadzieję, że zbytnio się nie odkleiłam od tematu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka nieobecna, o! To jest dopiero temat... Mam wrażenie, że nader często wykorzystywany w literaturze dla dzieci: aż roi się w niej od sierot i sierotek! Mamy Marysię i jej krasnoludki, ale też Pippi aka Fizię i Kopciuszka... A skoro sieroty, to i macocha (zła, rzecz jasna).
      Z serialami jestem na bakier, niestety. Chyba brak mi wytrwałości. Chociaż obejrzałam wszystkie, jak dotąd, odcinki "Bodo" (ale w porównaniu z taką, dajmy na to, "Modą na sukces", to żaden wyczyn ;-) ).
      Ja też się powtórzę: bardzo mi się taka monotematyczność podoba, bo lubię, gdy literackie fascynacje trwają i gdy chce się je pogłębiać. Mnie też postać żony Tołstoja intryguje - i niemała w tym Twoja zasługa, bo znam ją przecież z Twoich relacji.

      Usuń
  8. Okrutnie i klasycznie dodam jeszcze: Medea.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo było złych matek w starożytnej Grecji, ale fakt, Medea w tej niechlubnej kategorii nie ma sobie równych...

      Usuń