Książka, jaka jest, każdy widzi. Okładka - twarda lub miękka, a w środku kartki, mnóstwo kartek, drobnym maczkiem zapisanych. Co innego czytelnik. Kim jest Ten, Który Czyta? Co odróżnia go od unikającej kontaktu ze słowem drukowanym większości? O czytelniczym rodzie znad Wisły wiadomo, że to plemię nieliczne. Według raportu Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa w 2015*, lekturę przynajmniej jednej książki w roku ubiegłym zadeklarowało 37% ankietowanych. Wyniki badań wskazują, że czytelnicy rekrutują się spośród osób z wyższym wykształceniem, a po książkę częściej sięgają kobiety niż mężczyźni i osoby starsze w porównaniu z młodszymi. Wniosek? Polski czytelnik jest niczym biały kruk - spotkać go trudno, podobnie jak unikatowe starodruki. A statystyczna mniejszość łatwo staje się obiektem nieprawdziwych sądów i stereotypów. Oto kilka popularnych opinii o pasjonatach czytania.
1. MÓL KSIĄŻKOWY TO NIEATRAKCYJNY OKULARNIKŹródło |
ALE! Kontakt ze słowem drukowanym wydaje się mniej szkodliwy dla oka niż wieczór przed telewizorem lub codzienne spotkania z tabletem. Piękni nie lubią książek? Marilyn Monroe, symbol seksu, uwielbiała czytać. W biblioteczce urodziwej gwiazdy znajdowały się powieści Hemingwaya, Conrada, Camusa i Becketta. Marylin zadaje kłam dwóm stereotypom naraz: nie dość, że uroda nie przeszkadza zainteresowaniu lekturą, to okazuje się na dodatek, że blondynki wcale nie muszą być głupie.
2. MÓL KSIĄŻKOWY TO SAMOTNIK - ODLUDEK
Przekonania o osobowości i stylu życia namiętnych czytelników są równie negatywne, jak opinie o ich aparycji. Mądrość ludowa głosi, że najlepszy pomysł na weekend według zapalonego czytelnika to wygodny fotel, kubek herbaty i... książka, a wszystko to zamiast szampańskiej zabawy w klubie. Nic dziwnego, że społeczeństwo ma wyrobioną o molach opinię: czytanie to jedno z najbardziej samotniczych hobby, które z założenia z towarzystwem się nie lubi.
ALE! Udowodniono naukowo, iż uwielbienie dla lektury często idzie w parze z zainteresowaniem ludźmi. Przykład? Oprócz pozytywnego wpływu na umiejętności poznawcze, kontakt z książką wzmacnia ważną społecznie umiejętność - empatię. Niewykluczone, że zależność ta działa również w drugą stronę: czytelnikami stają się osoby empatyczne, których interesują ludzkie historie. Mól książkowy, który nie lubi ludzi? To chyba pomyłka.
3. MÓL KSIĄŻKOWY NAJLEPSZYM PRZYJACIELEM DLA MOLA
Źródło |
ALE! To nie zawsze prawda, że czytelnik świata poza książką i drugim czytelnikiem nie widzi. Większość z nich docenia na przykład kino. A zwłaszcza... ekranizacje swoich ulubionych powieści.
4. MÓL KSIĄŻKOWY OCENIA PO POZORACH - A RACZEJ PO ZAWARTOŚCI BIBLIOTECZEK
W
powszechnej opinii wielbiciele literatury dzielą, zamiast łączyć,
budując mury czytelniczej wyższości. Ja czytam Dostojewskiego, Kafkę,
Tołstoja, a reszta zachwyca się bestsellerem o wielu odcieniach
szarości? Moja biblioteka jest pełna szlachetnej klasyki, a ktoś ma
półki pełne różowych okładek w serduszka? Mól książkowy wywyższać się
niby nie lubi, ale zdaje się hołdować zasadzie: pokaż mi, co czytasz, a powiem ci, kim jesteś.
ALE!
Chcemy wierzyć, że mole działają ze szlachetnych pobudek: nie tyle
wartościują lektury i czytelników, co stoją na straży jakości słowa
pisanego. Nauczeni czytelniczym doświadczeniem, potrafią odróżnić
pisaninę od talentu i przed tą pierwszą przestrzegać. A poza tym, ilu
czytelników, tyle gustów. Każdy pasjonat książek ma swoje ulubione
gatunki literackie i ukochanych autorów - żaden nie czyta wszystkiego. Ale wszyscy - lub prawie wszyscy - zgodnie twierdzą, że
pięknie jest się różnić, również w kwestii czytelniczych wyborów.
Źródło |
ALE! Klasowy "kujon", który wolał czytać "Tomka Sawyera" albo kolejne tomy "Ani z Zielonego Wzgórza", niż odrabiać lekcje i uczyć się do sprawdzianu z matmy, wbrew pozorom, nie zawsze zachwycał imponującą średnią ocen na koniec roku. Ale z polskiego zawsze miał piątkę.
Z obiegowych opinii wyłania się niewesoły obraz książkowego mola. Według stereotypów, konsumenci literatury to osoby ze wszech miar nieatrakcyjne - tak fizycznie, jak towarzysko. To stroniący od ludzi dziwacy w okularach grubych jak denka butelek, którzy, odrzuceni przez grupę rówieśniczą, w czasach młodości oddawali się nauce, a potem znaleźli azyl w świecie książek i grubym murem odgrodzili się od reszty nieczytających.
Najśmieszniejszy jest według mnie ten o aparycji mola książkowego;) wystarczy przejrzeć blogi na których widać jak jest naprawdę;)
OdpowiedzUsuńTwierdzisz, że mole to ciacha? To niewątpliwie atrakcyjniejsza wersja rzeczywistości i tej się trzymajmy ;-)
UsuńJa osobiście identyfikuję się z ptysiami.
UsuńA ja należę do podgrupy szarlotek ;-)
UsuńSmutne jest to, że w molach książkowych widzi się kogoś pokroju stereotypowego maniaka gier czy "Gwiezdnych wojen" - nieatrakcyjnego, zapryszczonego geeka, który najprawdopodobniej także sepleni i ma problemy z kontaktem z drugim człowiekiem. A przecież jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy, tak jak zapaleni sportowcy, wędkarze, kolekcjonerzy, mają swoją pasję, która jest dla nich istotna (albo najistotniejsza).
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kiedyś szłam ulicą z moim partnerem, a obok przechodziła dziewczyna w okularach i ponczo, z rozwianym włosem i nieobecnym spojrzeniem. "Wygląda jak typowa polonistka" - powiedział wtedy M., a ja zgromiłam go wzrokiem - "Ty jesteś wyjątkiem", dodał lekko speszony, bo sam siedzi z nosem w książce od małego, a ani trochę nie wygląda jak mol z rysunku z Twojego artykułu;). Te stereotypy są chyba silniejsze od nas. Wielu osobom po prostu trudno jest wyobrazić sobie atrakcyjną czytelniczkę, która lubi poimprezować a przy okazji jest inteligentna czy przystojnego mola, łamacza serc niewieścich. Ale można temu zaradzić - trzeba zorganizować sesję zdjęciową i wydać kalendarz seksownych moli :P Może wtedy stereotypy upadną raz na zawsze.
Wiesz, najbardziej zastanawiające z tego wszystkiego jest pytanie, dlaczego w przypadku zapalonych czytelników przeważają stereotypy negatywne. Bo to, że posługujemy się uproszczeniami i nadal będziemy to robić - nie tylko o molach, ale o blondynkach, Włochach, niedzielnych kierowcach itp. - trzeba po prostu przyjąć na klatę ;-)
UsuńNo właśnie - "atrakcyjna czytelniczka, która lubi poimprezować, a przy okazji jest inteligentna". Skoro książki czyta się w samotności, automatycznie przyjmujemy za pewnik, że czytelników w obcowaniu z książkami pociąga wspomniana samotność, a nie... książki. Dziwaczne są ścieżki ludzkich umysłów.
Pomysł z kalendarzem - bardzo popieram, choć magicznej mocy obalania stereotypów bym mu nie przypisywała ;-) Ale różne inne bariery mógłby zniwelować, kto wie... Myślisz, że na przyszły rok się wyrobimy? ;-)
Wszystko to tylko utarte schematy z którymi staram się walczyć. Wkurzają mnie takie opinie.
OdpowiedzUsuńFakt, stereotypy bywają irytujące. Co gorsza, walka z nimi to jak walka z wiatrakami...
UsuńWszystkie stereotypy są irytujące i w sumie nieprawdziwe, a jeżeli chcesz wiedzieć jak wygląda prawdziwy mól książkowy, to zapraszam na Targi do Wrocławia, tam mole przechadzają się między stoiskami, mi się udało jednego złapać :)
OdpowiedzUsuńDzięki za zaproszenie! We Wrocławiu jeszcze nie byłam. A przy okazji - znam już jednego mola z Wrocławia. Ciebie! :-)
Usuńzróbmy zlot moli :)
UsuńI seans grupowego... czytania? ;-)
UsuńStereotypy - stereotypami, ale w tym czwartym coś jest na rzeczy. Daję prawo innym czytelnikom do wyboru literackiego gatunku i rodzaju lektury, dopuszczam kwestie gustu, a jednak krzywię się, kiedy widzę, że znajoma zachwyca się powieściami Katarzyny Michalak (dla przykładu). Tłumaczę to sobie oczywiście troską o jej czas i smak literacki, co nie przeszkadza mi się zachwycać (nie przeszkadzało) Danem Brownem, choć zdawałam sobie sprawę z wartości tego typu literatury. Co do stronienia od ludzi- to w moim przypadku też jest coś na rzeczy, bo zdecydowanie wolę samotnię z książką, niż spotkanie z dziewczynami pod tytułem ponarzekajmy sobie. Kujon? :) czytywałam Anię pod ławką i czytywałam pomiędzy sesjami egzaminacyjnymi,co nie przeszkadzało mi pokonywać kolejne etapy edukacji (choć bez szału).
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie - jeśli w stereotypach o czytelnikach jest ziarno prawdy, to właśnie w tym numer 4. Zauważam tendencję do wartościowania lektur i, co za tym idzie, ich czytelników, a jeśli chodzi o moją odnośnie tego zjawiska opinię, to jestem w przysłowiowej kropce. Z jednej strony, niech każdy czyta to, co lubi, co go odpręża i wzbogaca, ale z drugiej, zawsze się dziwię, czy nie szkoda czasu na zwykłą pisaninę, gnioty, czytadła? Z muzyką jest podobnie, jedni słuchają Mozarta, drudzy - disco polo. Może najlepiej zawierzyć mądrości przysłowia, że o gustach się nie dyskutuje?
UsuńTak, kujon, geek, nerd, zarozumiały mądrala... W ten sposób też nas widzą - jako przemądrzałych odludków, którzy sądzą, że pozjadali wszystkie rozumy. Czytanie to ryzykowne hobby ;-)
Wiesz, kiedy zaczynam w jakiejkolwiek rozmowie obalać stereotyp mola książkowego, pojawia się problem: w dużej mierze ucieleśniam ten stereotyp. ;) Jestem brzydka i zaniedbana (tylko okularów nie noszę, mam - jeszcze? - bardzo dobry wzrok), nie mam żadnych znajomych, jestem raczej sztywna (chłodna w obejściu? nie wiem, jak to określić). I jak tu cokolwiek obalać? ;) Zazwyczaj odsyłam rozmówc(zyni)ę do wszystkich tych pięknych blogerek, jakie widuję w blogosferze.
OdpowiedzUsuńTrochę już żyję na tym najpiękniejszym ze światów i jedno wiem na pewno: w kwestii autokrytyki warto być bardzo ostrożnym i dawkować ją sobie umiarkowanie (podobnie jak stereotypy). Zwykle jest tak, że widzimy samych siebie zupełnie inaczej (czytaj: w dużo gorszym świetle), niż postrzega nas otoczenie. A poza tym, najważniejsze i tak jest niewidoczne dla oka!
UsuńO matko! No właśnie Marto! nie napisałaś, że mole książkowe mają często niskie mniemanie o sobie...
UsuńALE! to z powodu nadwrażliwości... Kasjeuszu:) może otaczasz się zbyt wysokim murem, ale za to od Twoich tekstów miękną kolana:)
Niskie mniemanie o sobie często idzie w parze z (nad)wrażliwością. A kto czyta, jeśli nie wrażliwcy, czuli na świat i życie? I tym samym mamy pierwszą pozytywną o czytelnikach opinię :-)
UsuńZ opinią o psuciu wzroku to i ja się spotkałam w dzieciństwie, kiedy babcia mi marudziła, że za dużo czytam i oczy sobie popsuje :P Na szczęście rodzice brali mnie w obronę :D Natomiast druga opinia to w moim przypadku raczej prawda. Nie przepadam za tłumami, za poznawaniem mnóstwa nowych ludzi, za imprezami, więc coś w tym niestety jest. Spotkałam się też z osobami, które wywyższały się ze względu na książki jakie rzekomo czytają. Bardzo słabe to jest, ale niestety można spotkać takie osoby zarówno na żywo, jak i w blogosferze.
OdpowiedzUsuńU mnie było odwrotnie: ojciec marudził (zwłaszcza, gdy czytałam w nocy, zamiast iść spać, bo - wiadomo - rano szkoła!), babcia mnie broniła :-)
UsuńMoże to jest tak, jak z powiedzeniem: im więcej ludzi się poznaje, tym bardziej się lubi zwierzęta? ;-) W przypadku książkowego mola to powiedzenie brzmiałoby "im więcej ludzi poznaję, tym bardziej lubię spędzać czas z książką, a nie z nimi".
Zgoda, imponowanie tytułami książek, które (rzekomo) się czyta, jest słabe i niefajne. Podejrzewam, że kryje się za tym chęć podniesienia własnej samooceny. Ale, z drugiej strony, nawet jeśli to czcze przechwałki, czy nie jest pocieszające, że próbujemy zrobić na kimś wrażenie właśnie za pomocą książek?
Trzeba przełamywać te stereotypy. To nieprawda, że miłośnicy książek są odludkami. Wspomniana empatia rzeczywiście charakteryzuje niejednego czytelnika i powoduje potrzebę rozmowy z drugim człowiekiem. Świetny wpis! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrzeba próbować, ale obawiam się, że to walka z wiatrakami. Tak działa ludzki umysł i raczej nic na to nie poradzimy. W zmianie poglądów mógłby pomóc kontakt z kimś, kto uwielbia czytać i okazja do naocznego przekonania się, że od stereotypów są wyjątki. Ale skoro moli jest tak mało, to i szansa na takie spotkanie - niewielka...
UsuńNie mam zepsutego wzroku, choć czytałam dużo przy słabiutkim świetle... Za to widuję mnóstwo osób, które niemal nic nie czytają, a bez okularów niemal nie widzą. Z polskiego nie zawsze miałam piątkę :) To zależało od nauczyciela. U jednej nauczycielki miałam ocenę najwyższą, druga zawsze umiała pokreślić moje wypracowania, skrytykować je, że są napisane nie tak, jak trzeba... Kiedyś w wypracowaniu o „Lalce” napisałam, że mam kiepskie zdanie o Rzeckim, i polonistka postawiła mi tróję. Choć żadnego błędu nie było.
OdpowiedzUsuńJeżeli zerkam na czyjeś półki z książkami, to nie po to, by się wywyższać, że moje są lepsze, tylko by zorientować się, czy mam z właścicielem półki wspólny gust i czy mogłabym coś pożyczyć :)
Wyjątków od reguły zdaje się być więcej niż tych, którzy ją potwierdzają. A jeśli dodamy do tego coraz liczniejsze akcje i kampanie społeczne, promujące czytelnictwo, to w sumie trudno zrozumieć, dlaczego stereotypy cały czas mają się nieźle.
UsuńU mnie było podobnie: z polskim problemu nie było, choć nie zawsze miałam same piątki. Jestem pewna, że to dzięki czytaniu. W ogóle myślę, że nie da się dobrze pisać, jeśli się wcześniej odpowiedniej ilości lektur nie zaliczy. Ja też uwielbiam przyglądać się cudzym biblioteczkom. Szukanie w nich inspiracji i odkrywanie nieznanych mi wcześniej autorów to największa korzyść z takiego "podglądactwa" :-)
Podobno słabe oświetlenie, a raczej czytanie przy takowym, nie psuje wzroku... Pozdrawiam,
UsuńO, to by znaczyło, że czytanie pod kołdrą przy świetle latarki nie było jednak takie złe, jak mówili rodzice ;-)
UsuńMarto, uwielbiam wszystkie Twoje "ale!" :)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale... (!) obawiam się, że te argumenty to za mało, żeby ruszyć z podstaw bryłę świata ;-)
UsuńKsiążki to nic, komputer to dopiero niszczy wzrok! Ale z tym ocenianiem kogoś po biblioteczce, to czasem się zgadza. Najczęściej jednak to są nibymole, co tak naprawdę udają, że czytają.
OdpowiedzUsuńOtóż to - wzrok bardziej psuje się od migających ekranów różnych "smart" urządzeń niż od zwykłej, poczciwej książki... Lubię myśleć, że prawdziwy miłośnik literatury książek nie wartościuje. I że jest tolerancyjny, po prostu ;-)
Usuń