Towarzysz życia, który jest z Tobą na dobre i na złe, a przy tym rozumie Cię i wspiera? Człowiek z pasją, wyrozumiały i mądry, a zarazem ciekawy świata i ludzi? Taki, który zdobywa cierpliwie i wytrwale, uwodząc słowem, zamiast hojnym gestem? Ktoś, z kim nie sposób się nudzić, bo on sam żyje po wielokroć, dlatego więcej widzi i wie?
Brzmi jak idealny kandydat na męża (lub żonę). Jak zdobyć partnera idealnego? To proste. Wystarczy zakochać się w... molu książkowym. Miłośnicy książek wydają się jednymi z najlepszych kandydatów do miłosnego związku. Oto pięć powodów, dla których warto spojrzeć łaskawszym okiem na znajomego bibliofila.
1. EMPATIA I TOLERANCJA
Źródło |
2. EGOIŚCI NIE CHODZĄ DO KSIĘGARNI
Według dzisiejszej wiedzy psychologicznej, skrajni egoiści rzadko rekrutują się spośród wielbicieli czytania. Poznawanie świata cudzymi oczami - ten cudowny bonus, płynący z lektur - sprzyja poznawczej elastyczności i mniejszemu skupieniu na sobie. To sprawia, że molom książkowym łatwiej dostrzec i zaakceptować nie tylko walory literatury, ale również realnych ludzi wokół.
WNIOSEK: Otwartość na świat i umiejętność patrzenia dalej niż czubek własnego nosa to wysoce pożądane cechy na liście przymiotów potencjalnego partnera. O tym bowiem, że związek z narcyzem nie jest sielanką, nikogo przekonywać nie trzeba.
3. MAGIA SŁOWA I WYSOKIE IQ
Źródło |
WNIOSEK: Co może być lepszego dla związku, niż ukochany (lub ukochana), który nie dość, że nie zapomni o naszych urodzinach, potrafi również, dzięki nieprzeciętnym zdolnościom komunikacji, zażegnać konflikty i zapobiec transformacji banalnej sprzeczki w kłótnię na śmierć i życie? Partner, z którym można się porozumieć, to najlepszy gwarant trwałej, satysfakcjonującej relacji.
4. CZŁOWIEK Z PASJĄ
Ci, którzy czymś się interesują, sami stają się bardziej interesujący. Pasja to papierek lakmusowy ciekawości świata i nieustannej chęci rozwoju. Może nią być wędkarstwo, podróżowanie i skoki na bungy, ale również czytanie. "Kto czyta książki, żyje podwójnie", powiedział Umberto Eco. I nie chodzi tu o podwójne życie z żoną pod jednym, a z kochanką pod drugim dachem, ale o doskonalenie intelektualne i emocjonalne, któremu czytanie sprzyja. Niebezpieczeństwo? Niestety, istnieje. Pasja może stać się zarzewiem konfliktu w związku, zwłaszcza, gdy druga strona rywalizuje z hobby partnera w walce o jego czas i uwagę.
WNIOSEK: Nawet, jeśli nie dzielisz z przyjacielem wspólnego hobby, jego pasja może nieść wymierne korzyści dla was obojga. Pozwala docenić partnera i podtrzymać wzajemne zainteresowanie. Pamiętaj - obojętność to największy wróg miłości.
5. ZAGROŻONY GATUNEK
Źródło |
WNIOSEK: Zamiast szukać partnera w zatłoczonych klubach i modnych kawiarniach, może lepiej zapisać się do dyskusyjnego klubu książki albo zajrzeć do księgarni za rogiem? W każdym razie, czytelnicy to wymierający gatunek, więc kto poważnie myśli o szczęściu we dwoje, powinien się pospieszyć.
UWAGA! Psychologia promuje czytanie, a naukowcy tłumaczą, że dzięki kontaktom z książkami, kształtujemy zarówno przymioty umysłu, jak i umiejętności społeczne. Jednak powyższa lista zalet, traktowana jako gwarancja uczuciowej sielanki z molem książkowym, może być zawodna. Bezsporne zalety zagorzałego czytelnika to konieczny, aczkolwiek niewykluczone, że niewystarczający warunek dobrego związku. Namiętność do literatury nie zawsze koreluje z wiernością i zdolnością do prawdziwego oddania. Wśród miłośników słowa pisanego z pewnością znajdzie się wielu, stworzonych raczej do życia w pojedynkę niż do szczęścia we dwoje. Podobnie założyć można, że mnóstwo osób, mających wszelkie dane ku temu, by spełnić się w miłosnej relacji, na co dzień czyta niewiele. Albo wcale.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy mól książkowy to dobry materiał na miłość?
*http://www.yorku.ca/mar/Mar%20et%20al%202009_reading%20fiction%20and%20empathy.pdf
**https://www.csun.edu/~krowlands/Content/Academic_Resources/Reading/Useful%20Articles/Cunningham-What%20Reading%20Does%20for%20the%20Mind.pdf
Przecież to, co napisałaś, to jest święta prawda - jako mól książkowy jestem nie dość, że inteligentna i tolerancyjna, to jeszcze nie zbywa mi na empatii i umiejętnościach interpersonalnych :D Cudowną laurkę wystawiłaś wszystkim molom ;) A tak poważnie - zgadzam się, że czytelnicy są w teorii bardziej empatyczni, choć nie zawsze wiąże się to z praktyką. Jednak ludzie o zamkniętych umysłach raczej nie czytają o problemach innych, prawda? Do tego wszystkiego dochodzi oczywiście umiejętność sprawnego wypowiadania się, chociaż (wiem to po sobie) nie zawsze może to uratować dwójkę ludzi przed straszną kłótnią.
OdpowiedzUsuńJako osoba, która jest molem a przy okazji żyje z drugim molem pod jednym dachem, mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie związku z kimś, kto nie czyta. Idealny partner musi dzielić moją pasję, pobudzać szare komórki i być gotowy, by rozprawiać ze mną o książkach przez godziny. Inne układy po prostu nie działają :)
A na koniec, tak w ramach poruszonego przez Ciebie tematu, cytat z klasyka, a mianowicie z "Psów 2" ;)
"No jej, Franz... przecież nigdy nie znajdziesz porządnej kobiety. Tak, bo ty szukasz w rynsztoku, tak. A ja moją Mariolkę zapoznałem w bibliotece..." I niech mi ktoś powie, że biblioteka nie jest odpowiednim miejscem, by znaleźć partnera na całe życie :)
Autorką tej laurki są psychologowie, którzy wychwalają czytanie pod niebiosa (słusznie zresztą). Łatwo o myślenie, że te pozytywne cechy, płynące z czytania, "rozlewają się" na samych czytelników. A tolerancja, empatia, niezłe zdolności komunikacji to również, obiektywnie rzecz biorąc, dobre cechy potencjalnego partnera. Ale czy na pewno? Albo inaczej - czy na pewno to wystarczy? Czytający mają przecież swoje przywary, choćby ten nos w książce ciągle tkwiący, głowa w chmurach i nieustanny brak czasu na wszystko. Mola zrozumie chyba tylko drugi mól ;-)
UsuńZauważyłam, że mole często tak mówią: jeśli w parze, to tylko z kimś, kto czyta. To ciekawe, dlaczego akurat ta pasja jest tak zaborcza. Czy kolekcjonerzy znaczków dobierają się w pary wyłącznie z innymi kolekcjonerami? Czy miłośnicy rajdów samochodowych żyją pod jednym dachem z innymi zapaleńcami czterech kółek? Chyba nie zawsze.
Cudowny cytat :-) Odwdzięczę się innym, w podobnym duchu: "Można zakochać się w kobiecie, która nie lubi książek? Można, ale po co? Kto przy zdrowych zmysłach zakochuje się w kobiecie, która nie lubi książek?" (Jerzy Pilch).
Świetny post;) według mnie to dobry kanydat, zwłaszcza dla kogoś kto tez lubi czytać;)
OdpowiedzUsuńTak, dwoje czytelników pod jednym dachem - mały dyskusyjny klub książkowy bez wychodzenia z domu ;-)
UsuńHa, czyli jednak są badania naukowe na temat wzrostu empatii przez czytanie! Bo widzisz, mnie zawsze zastanawia, czy aby nie jest tak, że książki powodują wzrost tej cechy (cechy? umiejętności?), jeśli ktoś ma w sobie jakiś jej zalążek. Bo nie chce mi się jednak trochę wierzyć, że mogą tak od zera ją wzbudzić. Ale może się mylę i jestem pod tym względem pesymistką?
OdpowiedzUsuńO, a z umiejętności wynikających z czytania moją ulubioną jest ta, że jak się dużo czyta, to się i szybciej czyta, przynajmniej w teorii, bo tworzą nam się od tego takie "wybiegane" połączenia neuronalne ;). Ale wiem, nie brzmi to jak idealna cecha potencjalnego partera/ki ;).
I jeszcze tak na marginesie -- w moim kalendarzu ściennym ten cytat "Kto czyta..." przypisywany jest Goethemu :D.
Tak, naukowo udowodnione - czytelnicy mają wiele walorów umysłu!
UsuńTeż mnie to zastanawia, czy to jest prosta korelacja, czy zależność przyczynowo-skutkowa. Bo wtedy należałoby zapytać, co było pierwsze: empatia czy czytanie? Myślę, że te dwie cechy wzajemnie się wzmacniają. Typ nieempatyczny być może nie sięga po książki z taką ochotą jak osoby, które od przysłowiowego "zawsze" interesują się ludźmi. Poparciu ostatniej tezy służyłby fakt, że większość czytelników to kobiety, które powszechnie uznaje się za bardziej empatyczne od mężczyzn.
Mała ciekawostka: odkryto również, że rozwój określonych przymiotów ducha wspiera nie tyle samo czytanie, co czytanie określonych gatunków. Okazało się na przykład, że miłośnicy fikcji mają większe "wsparcie społeczne" (więcej znajomych, kontaktów towarzyskich) niż ci, którzy czytają wyłącznie non-fiction (takie zamiłowanie koreluje, niestety, z większą samotnością i mniejszym wsparciem od innych).
Fakt, umiejętność szybkiego czytania przydaje się bardziej nam samym, niż potencjalnemu partnerowi. Ale te "wyćwiczone" neurony to przecież nie tylko szybkie czytanie, ale i szybsze myślenie. A zatem - łapanie w mig zachcianek partnera/-ki, uprzedzanie faktów i możliwość robienia miłych niespodzianek.
Cytat trafny na tyle, że doczekał się wielu ojców ;-) Sama nie wiem, zaufać internetowi czy Twojemu kalendarzowi? ;-)
Ciekawe, czyli znaczyłoby to, że czytelnicy są bardziej empatyczni dlatego, że wśród czytelników jest po prostu większa ilość ludzi obdarzonych empatią w ogóle?
UsuńNie, nie ufaj mojemu kalendarzowi! Ja mu w każdym razie nie ufam ;).
Mniej więcej. Myślę, że empatia skłania do sięgania książki, a ich czytanie dodatkowo empatię potęguje. I koło się zamyka. Możliwe, że istnieje naukowe rozwiązanie tej zagadki, poszukam.
UsuńI znowu psychologii staję ością w gardle, jako kłótliwy, egocentryczny zapominalski bez hobby :P A może po prostu za mało czytam, by mnie zaliczyć do elitarnego grona moli? :)
OdpowiedzUsuńBazyl bez hobby?! Koniec świata! A blog, czy to hobby, czy praca? Pasja, czy pestka? ;-)
UsuńObecnie? Wyrzut sumienia :P
UsuńRzeczywiście, szkoda, że nie piszesz częściej :-)
UsuńTak sobie myślę, że idealny czytelnik to niekoniecznie idealny partner. To trochę tak jak świetny psycholog nie zawsze będzie najlepszym rodzicem, choć pewnie ma na to większe szanse. Myślę, że wadą mola książkowego może być przedkładanie lektury nad kontakt z drugim człowiekiem, kiedy taki osobnik traktuje fikcję poważniej niż życie wówczas nie będzie to dobrze rokowało związkowi, no chyba, że oboje są zamkniętymi w sobie osobnikami, którym sprawia przyjemność wspólne czytanie (obok siebie). Choć oczywiście ja zdecydowanie lepiej czuję się z człowiekiem oczytanym, niż takim co to ostatnią książkę przeczytał w szkole. Ostatnio byłam świadkiem pewnej scenki. Podczas podróży ze stolicy do Trójmiasta siedziała obok mnie para. On czytał Lakę Prusa, a ona cały czas narzekała. Odłóż tę książkę, zajmij się mną, skoro jedziemy razem na urlop powinieneś więcej czasu poświęcam mnie niż książce. Wręcz wyrywała mu książkę z ręki. Można by z tego wysnuć wniosek, iż para była nie dobrana, on mól książkowy, ona skupiona na sobie. Jak się jednak okazało później - sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej. :) Ani on nie był molem, ani ona nie była rozkapryszoną pannicą:) skupioną wyłącznie na sobie. Puenta? nie ma puenty, ot taka historyjka, która mi się skojarzyła z czytaniem i związkiem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą całkowicie. Wszystkie zalety, które czytanie rozwija, mogą życiu w parze służyć, ale do stworzenia dobrego partnera trzeba czegoś więcej. Mole są rozdwojone: z jednej strony czytanie to samotnicza pasja, a z drugiej, mamy naukowe dowody na to, że czytelnicze hobby rozwija cechy społeczne. I tutaj jest potencjalny konflikt.
UsuńA ja widzę puentę w Twojej historii następującą: kobiety mają niską tolerancję na inne l a l k i ;-) I taką jeszcze, że czytanie "Lalki" wciąga niesamowicie, ale to truizm przecież.
Myślę, że nie ma reguły. Znam ludzi, którzy czytają dużo, a nie lubią specjalnie kontaktów z innymi ludźmi. Znam też ludzi szalenie wrażliwych i pełnych empatii, którzy czytelnikami są hm... przeciętnymi. To piękny obrazek, gdy mól książkowy znajdzie swojego drugiego mola;) Nie każdy mól może liczyć na tyle zrozumienia:)
OdpowiedzUsuńPięknie podsumowałaś to, co i ja o czytelnikach i ich związkach myślę. Mole, jak widać, niełatwo dają się wtłoczyć w jakiekolwiek ramy.
UsuńNałogowi czytelnicy mogą być dobrymi partnerami dla podobnych sobie pasjonatów książek. Wtedy nie ma pretensji o ciągłą "nieobecność", ani o to, że partner woli książkę zamiast wspólnego wyjścia do kina ;-)
Nasadziłam tych ludzi i moli w trzech zdaniach...;) Myślę, że mole już mi parę komórek wygryzły:)
UsuńNo tak, mój mąż (przeciętny czytacz) nie ma pretensji do mnie za "nieobecność", ale z okazji różnych rocznic powtarza: "Znowu książka? Może bym kupił jakąś bluzkę?";)
Najprostsze rozwiązanie tego dylematu: i bluzka, i książka! ;-)
UsuńTaaa... staram się to godzić. Muszę Ci powiedzieć, że znalazłam niezłą promocję w Bonito i niedługo zostanę szczęśliwą posiadaczką Szymborskiej w rozmiarze XXL :) Przez Ciebie...;)
UsuńMoja słaba silna wola kapituluje w obliczu wystawy jubilera. Albo sklepu z butami. Oczywiście pod warunkiem, że potrzeby książkowe są zaspokojone - te zawsze w pierwszej kolejności ;-)
UsuńCzuję ciężar odpowiedzialności ;-), ale mam nadzieję (graniczącą z pewnością), że to będzie więcej niż udany zakup!
"Ciężar" - to bardzo dobre słowo w tym przypadku :o)
UsuńTomiszcze ciężkie, lecz lektura lekka!
UsuńPartner musi podzielać zarówno mój światopogląd, jak i moje zainteresowania, żebyśmy tworzyli dobry związek, dlatego nie wyobrażam sobie być z kimś, kogo nudzą książki, gry czy seriale. Dla kogoś to mogą być błahe sprawy, ale cóż, dla mnie one też są ważne, więc nie zniosłabym narzekania na kupowanie książek czy poświęcanie wolnego czasu na serialowy maraton.
OdpowiedzUsuńDoprawdy, specyficzny z nas, moli, gatunek! Z moich obserwacji wynika, że posiadacze innych hobby nie oczekują raczej od swoich partnerów, żeby koniecznie podzielali ich zainteresowania. A czytelnicy, owszem, bardzo często pragną, żeby ich mąż/żona/partner również czytali, albo pałali miłością do filmów czy seriali. Ciekawa jestem, skąd się takie oczekiwania biorą. Czytanie jest czynnością samotniczą. Może dlatego chcemy, aby ktoś nam w naszej pasji towarzyszył, chcemy przeżyć coś wspólnie, a przy okazji mieć pod ręką dyskutanta, z którym można podzielić się wrażeniami?
UsuńA z drugiej strony, czy nie jest tak, że jak się człowiek zakocha, to przeczytanych książek księciu nie liczy? ;-)
No proszę, nie wiedziałam, że jestem aż tak cennym nabytkiem. Świetny artykuł, muszę go podlinkować na facebooku :)
OdpowiedzUsuńMól jest bezcenny, udowodnione naukowo! ;-)
UsuńWiolu, bardzo dziękuję! :-)
Z ogólnymi wnioskami się zgadzam, ale diabeł tkwi w szczegółach. Czytać można dużo, ale nawet i wtedy można czytać w sposób ograniczony - można wiele czytać, ale perspektyw wiele nie poznać. Można być czytelnikiem-samotnikiem, jak ja.
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się, że ważne jest to, by druga połówka albo podzielała, albo w pełni akceptowała molostwo nasze. Bez tego prosta droga to kwasów, pretensji i tym podobnych.
Wszystkie nasze intuicje co do tego, jak "jest naprawdę" biorą się stąd, że czujemy nie tylko wagę tego, CO, ale również JAK się czyta. Udowodniono, że czytanie rozwija empatię i inne cechy, które wydały mi się ważne dla związku. Ale, wiadomo, bez wzajemnej tolerancji ani rusz!
Usuń