Jak co roku, w okolicach imienin Mikołaja, królewski szlak pewnej środkowoeuropejskiej stolicy rozbłyskuje tysiącami kolorowych światełek. Trasę spaceru godnego monarchy wieńczy gigantyczna choinka, zainstalowana obok Zamku, który przez kilka stuleci był niemym świadkiem polskiej historii - dziejowej zawieruchy i narodowych sukcesów. Żeby uniknąć świetlnej monotonii, każdego roku świetlny szlak zaskakuje przechodniów czymś nowym. Raz są to renifery i błyszcząca kareta, innym razem, dla odmiany - kolorowa ciuchcia i kominek z prezentami. Błyszcząca bombka, którą można obejrzeć od środka, zawsze stoi w okolicy hotelu Bristol.
Kicz? Tandeta? Wiem jedno - morze świątecznych świateł raduje małych i dużych. W grudniu zawsze jestem na Krakowskim Przedmieściu. Cieszę oczy i wprowadzam się w świąteczny nastrój. Coroczny rytuał przewiduje również spacer nastrojowymi uliczkami Starówki. To dużo ciekawsze doświadczenie niż podziwianie sklepowych witryn. W tym roku nie było inaczej - rozbłysły uliczne dekoracje, a ja tam byłam i zdjęcia zrobiłam. Zresztą, zobaczcie sami.
Na deser - odpowiadam na 10 pytań, zadanych przez Olgę z bloga Okiem Wielkiej Siostry. Dziękuję za nominację do Liebster Blog Award!
1. Pożyczasz książki czy raczej tego unikasz?
Pożyczyć książkę to jak oddać na chwilę najlepszego przyjaciela - co gorsza, bez gwarancji, że do nas wróci. Jeśli pożyczam, to tylko książkowym molom, którzy książki szanują i podarowany na chwilę egzemplarz oddadzą bez poplamionych stron, "oślich" rogów i podartej okładki. Sama często wypożyczam książki z biblioteki, ale zawsze obchodzę się z nimi jak z jajkiem!
2. Ulubiony nabytek na Twojej półce?
Na moich półkach są wyłącznie książki ulubione, te wielokrotnego użytku, które darzę największym sentymentem. Oko cieszy kolekcja "Fistaszków zebranych" Charlesa M. Schulza (cały czas kompletowana), opowiadania Alice Munro, kolekcja książek Juliana Barnesa i komplet "Mikołajka" Sempé i Goscinnego.
3. Gdybyś spotkała na ulicy ulubionego pisarza (niekoniecznie żyjącego), jak byś zareagowała?
Gdybym spotkała Alice Munro, zapytałabym, czy ma w planach, dla odmiany, napisanie powieści, a jeśli przez przypadek wpadłabym na Karla Ove Knausgårda, nie omieszkałabym dowiedzieć się, czy cykl "Moja walka" na pewno kończy się wraz z szóstym tomem (osobiście chętnie przeczytałabym nawet dziesięć!). Julianowi Barnesowi podziękowałabym za wszystkie książki, a w szczególności za "Nie ma się czego bać". A spotkawszy, w rzeczywistości równoległej, Trumana Capote'a, nie posiadałabym się ze szczęścia i, jeśli wystarczyłoby mi odwagi, zaprosiłabym go na kawę. I papierosy. Wygląda na to, że byłabym dość natrętną fanką. Może to dobrze, że z ulubionymi pisarzami najczęściej spotykam się... w książkach.
4. Picie z Charlesem Bukowskim, suta kolacja z Georgem R.R. Martinem czy wyjście na miasto z Mario Vargasem Llosą?
Nie jadam sutych kolacji, a moja znajomość hiszpańskiego nie jest, niestety, wystarczająca, żeby swobodnie pogawędzić z peruwiańskim noblistą, więc... wybieram bramkę numer jeden. Z pełną świadomością konsekwencji i głębokim przekonaniem, że każdemu należy się chwila szampańskiej zabawy.
5. Bohater książkowy, którego szczerze nienawidzisz?
Nie przepadam za Izabelą Łęcką z "Lalki". Irytuje mnie tytułowa Emma z powieści Jane Austen, denerwują kolejne wcielenia Bridget Jones i pewien współczesny wampir z poczytnej serii, który zamiast strachu, wzbudza jedynie miłosne westchnienia nastolatek. Ale nienawiść to zbyt mocne słowo. Zwłaszcza, gdy chodzi o literaturę.
6. Miejsce, które chciałabyś odwiedzić najbardziej?
Prawdziwa podróż to ta daleka. Dlatego marzy mi się Nowy Jork, Nowa Zelandia i Papua Nowa Gwinea. A więc wszystko, co "Nowe" i na tyle odległe od kraju nad Wisłą, żeby dało się zatęsknić do polskiego chleba i szarlotki mojej mamy. Marzy mi się również wyprawa szlakiem miejsc, znanych z ukochanych lektur - to byłaby naprawdę długa, objazdowa wycieczka!
7. Cecha, której u siebie nie lubisz.
Perfekcjonizm. A zwłaszcza uparte - i nieperfekcyjne - dążenie do nieosiągalnej perfekcji. Oraz, niezmiennie - kiepska organizacja, która nie pozwala rozciągnąć doby do 30 godzin, żeby mieć wreszcie więcej czasu na czytanie.
8. Kiedy nie czytam książek...
...myślę o książkach, które przeczytam w przyszłości. Albo "czytam" Internet, oddaję się lekturze prasy i napisów na opakowaniach produktów spożywczych. Ewentualnie studiuję instrukcje obsługi różnych tajemniczych urządzeń. Czytam, nawet gdy nie czytam. Jednym słowem: obsesja!
9. Jakiej książki nigdy nie przeczytasz?
Moja dewiza: nigdy nie mów nigdy, zwłaszcza nowej, nieznanej jeszcze lekturze. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę jednak stwierdzić, że nie przeczytam podręcznika do fizyki jądrowej. A jeśli nawet - to nie ze zrozumieniem.
10. Film, który wszystkim polecasz.
Wolę słowo od obrazu, dlatego polecam głównie ekranizacje książek. Te udane, rzecz jasna, jak "Okruchy dnia" według powieści Ishiguro, "Małe kobietki" według Louisy May Alcott i nieśmiertelne "Przeminęło z wiatrem" (och, Rhett!). Oraz wszystkie filmy z Marylin Monroe. I z Leonardo di Caprio.
Nie "podaję dalej", ale zapraszam do odpowiadania wszystkich, którzy mają na to ochotę.
Przeczytałam z przyjemnością. Jestem także pod wrażeniem jarmarku świątecznego i zwiedzania pewnej stolicy:) Z pewnością kicz, ale stokrotnie wolę atmosferę jarmarków od ustrojonych już w listopadzie wielkich galerii i marketów...
OdpowiedzUsuńBez wątpienia, uliczne dekoracje mają więcej uroku niż nawet najpiękniejsze sklepowe witryny. Frekwencja na Starówce jest, mam wrażenie, większa niż w galeriach handlowych. A na pewno była taka wczoraj.
UsuńCieszę się, że się udał ten blogowy wywiad ;-)
Cieszę się, że miałaś czas i ochotę odpowiedzieć na pytania :) Kwestia pożyczania książek jest bardzo kontrowersyjna - nie mam zielonego pojęcia, jak ktoś może mieć tyle odwagi, żeby oddać powyginaną albo brudną książkę. Dlatego kiedy słyszę "pożycz mi, Ty masz dużo", od razu zmieniam temat.
OdpowiedzUsuńHmm myślę, że chwila szampańskiej zabawy z panem Bukowskim mogła by się przerodzić w prawdziwy ciąg. A gdyby jeszcze Capote gdzieś na Was wpadł, z pewnością nie wróciłabyś szybko do domu ;)
Cała przyjemność po mojej stronie :-)
Usuń"Dobry zwyczaj - nie pożyczaj" to chyba najlepsze wyjście. Ja nie mam z kolei pojęcia, jak można mieć tyle tupetu, żeby książki nie oddać w ogóle (bo i to się, niestety, zdarzało). Chociaż, sama nie wiem, co gorsze - dostać z powrotem książkę zniszczoną, czy nie dostać jej wcale.
Myślisz, że spotkanie z Bukowskim to za silny wiatr jak na moją wełnę? ;-) Dobry pomysł, Capote mógłby dołączyć - im więcej, tym weselej! A ja? W razie czego, zaczęłabym zamawiać piwo bezalkoholowe... ;-)
Wszystko tak pięknie się prezentuje w Warszawie. Tyle kolorowych lampek od razu wprawia w świąteczny klimat. U mnie w mieście też można w niektórych miejscach spotkać ładne ozdoby, ale nie robią takiego powalającego wrażenia jak te przedstawione na zdjęciach. ;) Odpowiedzi bardzo mnie zainteresowały - również obchodzę się z książkami jak z jajkiem, a goście mogą tylko na nie popatrzeć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To prawda, warszawskie dekoracje są naprawdę wyjątkowe.
UsuńWygląda na to, że mimo iż czytamy coraz więcej, często nie potrafimy dobrze książek traktować. Co zrozumiałe, ci, którzy potrafią, najczęściej ich po prostu nie pożyczają.
Pozdrawiam również :-)
Czytać gdy się nie czyta - normalka!
OdpowiedzUsuńPodręcznika do fizyki jakiejkolwiek też bym nie zrozumiała, bo nawet podstawy fizyki nie za bardzo wchodzą mi do głowy :)
zaczytana_bella
Niby normalka, ale dopiero po zastanowieniu widać, ile człowiek czyta, gdy nie czyta ;-)
UsuńWitaj zatem w klubie humanistów odpornych na prawa fizyki ;-)
Kicz czy nie kicz w Święta jest na to dyspensa :) Też uwielbiam światełka, dekoracje i ogólnie całą tę atmosferę :)
OdpowiedzUsuńCo do pożyczania książek to mam tak samo. Tylko zaufane osoby dostają moje książki, reszcie niestety nie pożyczam, bo obawiam się czy publikacja do mnie wróci, a jeśli tak to w jakim będzie stanie.
Natomiast, gdyby spotkała na ulicy lubianego pisarza to pewnie przeszłabym obok, udając, że go nie rozpoznałam, bo na pewno zabrakłoby mi śmiałości.
Tak, to jeden z niewielu plusów przedświątecznej bieganiny - wybrać się na spacer, żeby podziwiać ten świetlny szał.
UsuńSzkoda, że większość ludzi nie szanuje cudzej i wspólnej własności... Zdarza się przecież, że książki w bibliotekach są również w opłakanym stanie. Albo nie wracają w ogóle do wypożyczalni, bo ktoś je "pożyczył" na zawsze.
Pisarz też człowiek. Myślę, że większość pisarzy byłaby szczęśliwa z powodu rozpoznawalności i zainteresowania. A jeśli nawet nie "szczęśliwa", to mile tym faktem połechtana ;-)
Ja też lubię Leonardo diCaprio. Poza jego rolą Romea, choć to na ten film wybrałam się kiedyś na swoją pierwszą randkę.
OdpowiedzUsuńJa też jak nie czytam, to myślę co przeczytam albo co przeczytałam. Obsesja...
I również staram się Internet 'czytać', a nie przeglądać. Chociaż kiedyś namiętnie oglądałam demotywatory.
Pozdrawiam
Mam nadzieję, że randka się udała, mimo że film nie był strzałem w dziesiątkę ;-) Chociaż z pierwszymi randkami różnie bywa ;-)
UsuńDi Caprio uwielbiam bezkrytycznie od chwili, gdy zobaczyłam go w "Co gryzie Gilberta Grape'a". Z nowszych filmów z jego udziałem polecam "Drogę do szczęścia", gdzie gra w duecie z Kate Winslet.
Mam swoje stałe internetowe miejsca, które czytam zachłannie (w tym, oczywiście, blogi). Ale są też strony "do oglądania". To niesamowite, ile się czyta, nawet, gdy się nie czyta! :-)
Picie z Bukowskim? Ładnie, ładnie. Gratuluję odwagi.
OdpowiedzUsuńJa zaś jestem pożyczaczem bezproblemowym. Też zakładam, że odbiorcy uszanują książkę, ale bardzo chodzi mi o propagowanie, polecanie i zarażanie.
Wychodzę z założenia, że do odważnych świat należy ;-)
UsuńW świecie "idealnym" pożyczałabym zawsze, wszędzie i każdemu. Ale w tym rzeczywistym jestem ostrożniejsza, tym bardziej, że wielokrotnie pożyczanie nie wyszło ani książkom, ani mnie na dobre.
Idea propagowania - słuszna i chwalebna. Ja swoją "misję" ograniczam w tym względzie do bloga ;-)
O rety, rety! To tegoroczna Warszawa? Taka piękna? ;)
OdpowiedzUsuńDiCaprio to mój ulubiony aktor, chociaż cenię go bardziej z tych nowszych produkcji - moim zdaniem czym starszy tym lepszy :) Uwielbiam Wyspe tajemnic i Drogę do szczęścia. Czekam na premierę Zjawy, i trzymam kciuki za Oscara! Oby mu sie wreszcie udało. Zasłużył :)
Zapraszam do udziału w moim konkursie. Do wygrania "Ember In The Ashes. Imperium Ognia"
Szczegóły: http://recenzjeami.blogspot.com/2015/12/konkurs-z-ksiazka-ember-in-ashes.html
Pozdrawiam :)
Warszawa w grudniu jest najpiękniejsza!
UsuńTak, Leonardo jest jak wino, im starszy, tym lepszy ;-) Oskar byłby świetnym dopełnieniem jego kariery; trzymam kciuki, bo w pełni zasłużył.
Pozdrawiam również i dzięki za zaproszenie konkursowe!
Bardzo ciekawy tag;) Również chętnie bym odwiedziła Nowa Zelandię;) Emma irytująca? Nie. No dobrze może trochę, ale za to pośmiać się z niej można;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Emma w zamyśle Austen miała drażnić i irytować i, moim zdaniem, to się doskonale udało-Emma to najbardziej przemądrzała i zarozumiała postać literacka wszechczasów ;-) Trochę przeraża, trochę śmieszy ;-)
UsuńPrzymus czytania to już prawie choroba. Ja muszę czytać podczas jedzenia, innej opcji nie ma. Podczas posiłku nigdy nie czytam jednak książek, bo po pierwsze, boję się, że je pobrudzę i po drugie, podczas jedzenia chcę po prostu obejmować wzrokiem literki, których ciąg ma jakikolwiek sens, a nie skupiać się na treści, czyli podczas jedzenia czytam głównie, uwaga, serwisy plotkarskie, gazetki mojej babci, a w skrajnych przypadkach składy produktów lub tabele kalorii w restauracjach :)
OdpowiedzUsuńWniosek z tego jeden: czytanie jest niezbędne jak tlen ;-)
UsuńRacja, do posiłku najlepsze są "lekkostrawne" czytanki. Sama również czytam czasem przy jedzeniu, mimo iż wiem, że to ponoć niezdrowe.
A napisy na filmach, oglądanych w kinie? A esemesy? Maile? Rachunki za prąd, światło, gaz? Życie jest czytaniem ;-)
Fajnie jest Cię choć trochę poznać. Z innej, jakże czytelniczej,strony :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie, że LBA spełnił swoje zadanie ;-)
Usuń