Podobno trudno o lepszą scenerię dla romantycznej historii niż sielskie połacie skąpanej w słońcu zieleni, usianej pachnącym kwieciem. Podobno każda dziewczyna, ta całkiem współczesna i ta sprzed wieków, marzy o miłości. Podobno serce nie sługa, a rozum, nawet w kwestii tak płochej, jak zakochanie, lubi wtrącić swoje trzy grosze. Podobno.
Ona jedna, ich trzech, a dla dekoracji malownicza angielska prowincja połowy dziewiętnastego wieku. Katastrofa czy brazylijska telenowela? Nic podobnego. To "Z dala od zgiełku", klasyczna opowieść o miłości.
Żyzna gleba hrabstwa South Wessex wydaje bujne plony - wzrastają na niej łany złocistej pszenicy i ludzkie namiętności. Ograniczające konwenanse epoki nie przeszkadzają młodziutkiej Betsabie Everdene w decyzji o samodzielnym zarządzaniu folwarkiem, odziedziczonym po zmarłym stryju. Z niedoświadczonej, acz pięknej i próżnej dziewczyny (która zbyt często podziwia swoje lustrzane odbicie, mimo że - skandal! - nie jest zamężna), Betsaba błyskawicznie przeistacza się w nawykłą do sprawowania rządów damę. Targuje się na giełdzie zbożowej, zarządza podziałem pracy i płacy folwarcznej czeladzi, bez żalu poświęca poranny sen na codzienną inspekcję włości. Na męskie terytorium wkracza bez kompleksów, z dumą biorącą się z właściwego młodości przeświadczenia o własnej mocy. Zdaje sobie przy tym sprawę, że kobieta na męskim stanowisku będzie musiała starać się podwójnie, żeby zasłużyć na to samo:
"Będę wstawała, zanim wy się obudzicie; zanim wstaniecie, ja będę już w polu, a zanim wy się tam znajdziecie, ja będę już po śniadaniu, Słowem, zadziwię was wszystkich".*
I obietnicy dotrzymuje. A ponieważ nie samą pracą kobieta żyje, nasza heroina zyskuje aż trzech kandydatów do ręki. Od przybytku nie raz rozboli ją głowa, zwłaszcza, że każdy z nich reprezentuje inny typ męskości. Jest poczciwy wrażliwiec - pasterz Gabriel Oak, który miłuje po cichu i wytrwale. Jest bogaty dziedzic sąsiedniego folwarku, William Boldwood, który zakochuje się w pannie Everdene uczuciem pierwszym, późnym i obsesyjnym. I jest wreszcie Frank Troy, sierżant z królewskiego pułku dragonów, birbant, kobieciarz i lekkoduch. Mimo iż Hardy uparcie twierdzi, że jego bohaterka "(...) znała miłość z opowiadań"**, Betsaba potrafi odróżnić afekt od obojętności. Odprawia dwóch zalotników i czeka, aż na horyzoncie pojawi się wspomniany Troy, "wesoły pustak"*** w czerwonym mundurze z niebieskimi wyłogami.
Hardy jest prawdziwym znawcą kobiecych serc, a jego postaci są prawdziwe i psychologicznie wiarygodne. Jedynie Oak zdaje się być bohaterem jednoznacznie moralnym, imponującym pokorą, z jaką znosi kolejne ciosy od losu. Pozostali mieszkańcy hrabstwa Wessex, z Betsabą na czele, są połączeniem wielu odcieni szarości.
Język powieści, skoncentrowany na opisach emocjonalnych przeżyć bohaterów, miast na zewnętrznym zgiełku, jest wysmakowany, niespieszny i elegancki. Idealnie oddaje senny, leniwy rys angielskiej prowincji i, podobnie jak ona, niesie ukojenie. Język służy tu również - na wzór najlepszych powieści epoki romantycznej - odzwierciedlaniu ludzkich emocji w poetyckich opisach przyrody. Korespondują one z nastrojem i wewnętrznymi przeżyciami Betsaby. Dziewczyna, poznawszy miłosne cierpienie, zauważa, że otaczający ją krajobraz stanowi niebezpieczne połączenie dobra i zła, urody i brzydoty. Natura bowiem, podobnie jak emocje i namiętności, to nie tylko pachnące kwiecie, ale i groźne trzęsawiska pełne trujących grzybów:
"Tuż u jej stóp zaczynała się pochyłość gruntu, a prześliczne żółknące paprocie otulały ją pierzastymi ramionami aż do dna dołu, gdzie znajdował się rodzaj trzęsawiska pocętkowanego grzybami (...). Dół ten zdawał się być wylęgarnią mniej lub bardziej groźnych zarazków, a przecież znajdował się w bliskim sąsiedztwie zdrowia i dobrobytu. Toteż Betsaba zerwała się z miejsca przestraszona myślą, że spędziła noc nad krawędzią takiego okropnego miejsca".****
Hardy demaskuje epokę, w której przyszło mu żyć i tworzyć. Maluje ludzkie pragnienia, stojące w sprzeczności z wymaganiami konserwatywnych, pre-industrialnych czasów i pozwala czytelnikowi zajrzeć tam, gdzie od zawsze kryje się prawdziwe życie, pełne pozamałżeńskich romansów i ich owoców, złamanych serc oraz mężczyzn, przedkładających wygodne życie nad honor i własne dobre imię. Skomplikowane sercowe rozterki Betsaby służą dekompozycji wiktoriańskiej mentalności, w której skostniały światopogląd bije się o lepsze z akceptacją nieuchronnych zmian. Tymczasem w powieści, błędne koło romantycznych wyznań i tragicznych pomyłek skutkuje niespodziewanymi zwrotami akcji. Niezależnie od tego, czy czytelnika uwiodła skromność Oak'a, wytrwałość Boldwood'a, czy niebezpieczny urok Troy'a, trudno mu będzie przewidzieć, który z nich, na ostatniej stronie książki, stanie się zarządcą serca dumnej Betsaby.
Literacka wyprawa na angielską prowincję przenosi nas w idylliczne miejsce z dala od zgiełku, z którego wracać żal. Ale skoro wracać musimy, powróćmy z refleksją, że i wtedy, i dziś, białogłowy twarde i harde, wespół z niewiastami słabymi, zdają się jednakowo bezbronne w obliczu miłości, głośniejszej niż najgłośniejszy zgiełk.
Hardy, T. (2015). Z dala od zgiełku. Nasza Księgarnia, Warszawa.
Tytuł oryginalny: Far From the Madding Crowd
Tłumaczenie: Róża Czekańska-Heymanowa
Tytuł oryginalny: Far From the Madding Crowd
Tłumaczenie: Róża Czekańska-Heymanowa
* Ibidem, str. 97;
** Ibidem, str. 114;
*** Ibid., str. 193;
**** Ibid., str. 358-359.
Tak, angielska prowincja to dobra opcja na jesienne wieczory. Chyba się skuszę!
OdpowiedzUsuńUlec literackiej pokusie to jedna z największych przyjemności ;-)
UsuńNie wiem czy jestem targetem takich powieści. Z jednej strony silna kobieta wykonująca męskie zajęcie i dająca im przy tym w kość - jak najbardziej na tak! Z drugiej zaś romans - czemu ach czemu wszystko sprowadza się do miłości? Nie powiem jednak, to demaskowanie epoki i niespodziewane zwroty akcji kuszą :) Poza tym literacki pierwowzór, który zainteresował Thomasa Vinterberga warto byłoby poznać :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że również miałam wątpliwości, bo historie miłosne to nie jest mój ulubiony gatunek literacki. Stronię zwłaszcza od współczesnych romansów, ale klasyce nie mogłam nie dać szansy. I nie żałuję! Jestem pozytywnie zaskoczona tym, że powieść wcale nie "trąci myszką", a cudowny język, jakim jest napisana, sprawia, że wybaczam fakt, że kobieta literacko najczęściej musi kochać i być kochana.
UsuńAdaptacji filmowej jeszcze nie widziałam, ale mam w planach. Trailer (cudowne zdjęcia!) i nazwisko reżysera rozbudzają apetyt :-)
Ostatnio spotkałam mnóstwo recenzji tej książki, jestem nią coraz bardziej zainteresowana. Na film też mam chęć, ale najpierw książka :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest znów czytana (co cieszy) za sprawą najnowszej ekranizacji. Wyznaję podobną zasadę - najpierw książka, potem film :-)
UsuńJęzyk powieści rzeczywiście jest wysmakowany i oddaje urok angielskiej wsi. Czytałam i potwierdzam Twoje słowa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW opisach angielskiej przyrody Hardy staje się prawdziwym poetą! Nigdy nie byłam fanką literackich zachwytów nad matką-naturą, ale tutaj te fragmenty czyta się z prawdziwą przyjemnością. Pozdrowienia :-)
UsuńNie sprawdzałam, czy czytałaś "Tessę d'Urberville", bo tam wieś również króluje, a Hardy przechodzi sam siebie w dokładnych opisach. Jak nie czytałaś, polecam :)
Usuń"Tessy" jeszcze nie znam. "Z dala od zgiełku" to była pierwsza książka Hardy'ego, którą przeczytałam, ale na pewno nie ostatnia! :-)
UsuńOj tak, najtwardsze niewiasty w obliczu miłości zupełnie straciły głowę. :) Chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńI wtedy, i dziś, i jutro - traciły i tracić będą ;-) Polecam lekturę!
UsuńŚwietnie zachęcasz.
OdpowiedzUsuńJuż od dawna myślę o tej książce, tylko chciałabym zdobyć jej stare wydanie a o to trudno.
A czytałaś jego "Powrót na wrzosowiska"? ...planuję do niej powrót, bo kiedyś mnie zauroczyła.
A w "Kochanicy Francuza" Fowles pisze interesująco o Hardym : http://natanna-mojezaczytanie.blogspot.com/search/label/J.Fowles
Obawiam się, że masz rację co do dostępności starszych wydań. Trafiło mi się, chcąc nie chcąc, wydanie najnowsze, z filmową okładką.
Usuń"Z dala od zgiełku" to była moja pierwsza powieść tego autora. ale planuję następne - koniecznie słynną "Tessę d'Urberville", no i "Powrót na wrzosowiska" (dzięki za polecenie lektury!).
Uwielbiam takie literackie fragmenty o kolegach "po piórze", które, niespodziewanie, lubią się czasem pojawiać w powieściach. Bardzo to interesujące i intrygujące wieści o Hardy'm!