Najnowsza książka Sylwii Chutnik jest smutna. Waluciarz Wiesiek, postać przeniesiona z Sopotu na warszawski Marymont doby Polski Ludowej, opowiada w niej historię swojego życia. Prawdziwą, dodajmy - "Smutek cinkciarza" to fabularyzowana opowieść powstała na kanwie autentycznych wydarzeń, których ślad przechowują policyjne kroniki.
Wiesiek, zanim do tej osobliwej spowiedzi przystąpi, każe nalać sobie kielicha - i milczeć. Warto przynieść butelkę, i warto zamienić się w słuch. Bo jest czego posłuchać! Wiesiek to urodzony gawędziarz i domorosły filozof. O wszystkim opowie: o dramatach młodości, pierwszych miłościach, małżeństwie rodziców i wojennej traumie dziadka. O własnej rodzinie, którą zawdzięcza przypadkowi zwanemu niechcianą ciążą. I o tym, jak zarabianie na pieniądzach zrobiło z niego Króla Sprytu. Rytm Wieśkowego życia wyznacza cinkciarski refren, recytowany pod peweksami oraz w kulisach nocnych lokali:
"Ciendź many, dolary, obce waluty, bony sprzedam, kupię, warto". [1]
Wyznania warszawskiego bon vivanta przerywają fragmenty ówczesnych dancingowych hitów: szlagierów Franka Kimono, Dwa Plus Jeden, Lombardu, Lady Pank i Tercetu Egzotycznego. Bo zabawa to drugie imię Wieśka.
Chutnik ożywia lokalny folklor lat 80.: wiernie odwzorowuje miejską topografię, detalicznie opisuje cinkciarski fach - "kręcenie wałków", opychanie lewych kanapek z pociętych gazet, wyprawy po tureckie kożuchy. Wszystko to sprawia, że "Smutek cinkciarza" jest jak przejażdżka wehikułem czasu. Dla pamiętających PRL będzie to podróż sentymentalna, dla reszty - krajoznawcza wycieczka do krainy minionej, dla wszystkich natomiast - wyprawa tyleż interesująca, co melancholijna. Bo takie jest Wieśka CV: z pozoru barwne, migotliwe, pod spodem zwyczajnie niewesołe. Czy może być inaczej, skoro nawet w oczach amatorów dancingowego bitu widać tę samą beznadzieję, co w twarzach szarych obywateli, spędzających życie w kolejkach?
Zbrodnia służy w "Smutku cinkciarza" jedynie jako pretekst do przedstawienia przeciętnej, zdawałoby się, rodziny na PRL-owskim tle. Mimo iż książka Chutnik oddaje prawdę o nastroju tamtych czasów, ta literacka teleportacja jest zarazem jej siłą i słabością. Styl pisarki - rozpoznawalny, rytmiczny, naśladujący mowę potoczną, stylistycznie giętki - sprawia, że ciężar powieści nierzadko przenosi się z bohatera na atrakcyjnie podane tło. Możliwe, że taki był zamysł Chutnik. Możliwe również, że próba rozpoznania sposobu, w jaki ustrojowe okoliczności wpływają na osobiste życiorysy, doprowadzając do niefortunnego finału, byłaby jednak ciekawsza. Jakkolwiek by było, "Smutek cinkciarza" oferuje czytelnikowi naprawdę dużo. Ale chciałoby się więcej.
Chutnik, S. (2016). Smutek cinkciarza. Od deski do deski, Warszawa
Seria na F/Aktach
[1] Ibidem, str. 10.
Zbrodnia służy w "Smutku cinkciarza" jedynie jako pretekst do przedstawienia przeciętnej, zdawałoby się, rodziny na PRL-owskim tle. Mimo iż książka Chutnik oddaje prawdę o nastroju tamtych czasów, ta literacka teleportacja jest zarazem jej siłą i słabością. Styl pisarki - rozpoznawalny, rytmiczny, naśladujący mowę potoczną, stylistycznie giętki - sprawia, że ciężar powieści nierzadko przenosi się z bohatera na atrakcyjnie podane tło. Możliwe, że taki był zamysł Chutnik. Możliwe również, że próba rozpoznania sposobu, w jaki ustrojowe okoliczności wpływają na osobiste życiorysy, doprowadzając do niefortunnego finału, byłaby jednak ciekawsza. Jakkolwiek by było, "Smutek cinkciarza" oferuje czytelnikowi naprawdę dużo. Ale chciałoby się więcej.
Chutnik, S. (2016). Smutek cinkciarza. Od deski do deski, Warszawa
Seria na F/Aktach
[1] Ibidem, str. 10.
To się nazywa styl recenzji, który oddaje klimat książki! Czyta się wybornie. Mam nadzieję, że samą książkę również:)
OdpowiedzUsuńPodbijam ten komentarz, bo właściwie oddaje wszystko, co chciałam napisać :-). A książkę dorzucam do "do przeczytania"!
UsuńDziewczyny, dziękuję :-)
UsuńKsiążkę, mimo niewielkich zastrzeżeń, czyta się świetnie. Podobała mi się dużo bardziej niż poprzednia, "Jolanta".
Książki nie znam, podobnie, jak autorki (znam jedynie z recenzji), ale zastanawiam się, czy w tamtych czasach byliśmy - potrafiliśmy być szczęśliwi. Chyba jednak tak, wszak, jako dzieci wychowywane w "normalnych" (jeśli jest coś takiego jak normalność) kochających rodzinach, chronione przed polityką (dopiero w czasach licealnych - przełom lat 70 i 80 dotarła (przynajmniej do mnie) brutalna prawda o kraju w jakim żyjemy, a historia wmieszała się w nasze życiorysy)udało nam się być szczęśliwymi. A historia niewątpliwie ma ogromny wpływ na nasze życiorysy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten szczególny czas - lata 70. i 80. - paradoksalnie wpływały korzystnie na kontakty międzyludzkie. Dzieciaki bawiły się razem, na podwórkach, zamiast siedzieć samotnie przed komputerem, sąsiedzi i znajomi wpadali do siebie bez zapowiedzi... A kontakty z innymi to przecież istotny element szczęścia. Niemniej, gdy ktoś teraz tęskni za PRL-em, najpewniej tęskni po prostu za dzieciństwem i młodością :-)
UsuńNie planowałam lektury tej książki i nie wiem czy zdanie zmienię, ale jeśli się jednak skuszę na przeczytanie to ze względu na ten osobliwy wehikuł czasu. Niby tyle o tamtych latach czytałam i słuchałam, a jednak mam wrażenie, że wciąż wielu rzeczy nie wiem.
OdpowiedzUsuńMimo iż trochę z tamtych czasów (czyli z mojego wczesnego dzieciństwa) pamiętam, to zawsze chętnie o nich czytam. Albo oglądam filmy (komedie Barei są pod tym względem niezastąpione ;-) ).
UsuńA sama książka była dla mnie ciekawa jeszcze z jednego względu - jej akcja osadzona jest w Warszawie! No i podobała mi się bardziej niż "Jolanta", przedostatnia powieść Chutnik.
Tak, komedie Barei też bardzo lubię, wydaje mi się, że są w stanie świetnie pokazać wszystkie absurdy tamtych czasów. Jeszcze nie miałam okazji czytać książek Chutnik, ale chyba muszę to zmienić.
UsuńGdybyś zdecydowała się na ową zmianę, na początek polecałabym właśnie "Smutek cinkciarza". Chociaż, jeśli o mnie chodzi, najbardziej podobał mi się - jak dotąd - debiutancki "Kieszonkowy atlas kobiet" :-)
UsuńDziękuję, będę pamiętać :)
UsuńPolecam się ;-)
UsuńZ jednej strony tematyka jakoś średnio mnie pociąga, ale z drugiej mam bardzo dużą słabość do prozy Chutnik. A skoro piszesz, że ten styl jest zachowany, to dla mnie to duży plus.
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałam, że jesteś jej fanem. Która książka Chutnik jest Twoją ulubioną?
UsuńZ tej serii znam tylko bardzo dobrego „Preparatora” Klimko-Dobrzanieckiego. Twoją recenzję przeczytałam z przyjemnością, ale na książkę raczej się nie skuszę. Powód jest prozaiczny: nie znoszę wszelkiej maści cwaniaczków. Mogę poczytać o nich w krótkim opowiadaniu, przebrnięcie przez powieść jest ponad moje siły. Tłumaczenie, że beznadzieja PRL-u prowokowała do takiego nieuczciwego zachowania, mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńPS A co to jest „kręcenie wałków?” :-)
Słyszałam same dobre opinie o serii "Na F/Aktach", ale do lektury zachęciła mnie dopiero premiera książki Chutnik. Nabrałam ochoty na pozostałe tytuły.
UsuńTłumaczenie, że system zmusza do kombinowania (i inne podobne, typu: "Czy się stoi, czy się leży, X tysięcy się należy" ;-) ) - były wtedy nagminne. Chociaż przekonanie, że wszyscy tak robią, to również nie jest usprawiedliwienie.
Wiesiek nie jest postacią jednoznacznie negatywną. Ale rozumiem Twoje nastawienie :-) A "kręcenie wałków" to po prostu kombinowanie, oszukiwanie, ubijanie lewych interesów.
A, i jeszcze: kręcenie wałków ma też węższe, dosłowne znaczenie. Handlarze walutą największe zyski zbijali na sprzedaży tzw. wałków, czyli pociętych na kształt banknotów kawałków papieru lub gazet, które zawijano w rulon (wałek) i spinano gumką recepturką. Jedynie na wierzchu, dla niepoznaki, znajdował się prawdziwy banknot.
UsuńHa, o tym "węższym" znaczeniu to nie słyszałem - niezły przykład cwaniactwa, chociaż nie chciałbym paść jego ofiarą :)
UsuńAkurat o "wałkach" wiedziałam wcześniej - podobne manewry można obejrzeć w wielu filmach, nie tylko polskich. Być może to właśnie one były źródłem natchnienia powieściowego Wieśka i innych, rodzimych handlarzy walutą?
UsuńJa również nie wiedziałam o "wałkach", bo niezwykle rzadko oglądam filmy. :D Od małego gustowałam w książkach, telewizja mogłaby dla mnie nie istnieć. Kupowanie paczki bez sprawdzenia ich zawartości wydaje mi się wielką naiwnością.
UsuńBez tej naiwności numery z "wałkami" nie miałyby szans! Ale, co zrobić, wszyscy bywamy nieostrożni, nieuważni, zabiegani...
UsuńAj, w poprzednim wpisie zrobiłam błąd, powinno być "jej zawartości", a nie "ich zawartości".
UsuńDrobiażdżek, nie błąd! :-)
UsuńMoże się skuszę, czasami najdzie mnie na takie klimaty, a książka została tak ciekawie opisana, że teraz już tytuł zapamiętam. :)
OdpowiedzUsuńKlimat PRL-u jest w tej książce wyraźnie żywy. Bardzo polecam :-)
UsuńPRL to niezwykle ciekawy okres. Dla mnie tym bardziej, że praktycznie nie znam go z autopsji (urodziłem się u jego schyłku) - pozostają mi jedynie relacje innych, chociaż nigdy nie jest to to samo, co osobiste doświadczenia. Lektura kusi właśnie z tego względu - wydaje się, że Chutnik udało się znakomicie odtworzyć klimat tamtych lat.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, najlepszy ogląd sprawy daje zawsze doświadczenie jej na własnej skórze ;-) "Smutek cinkciarza" świetnie przybliża klimat tamtych czasów - szczerze polecam!
UsuńKsiążka idealnie wpasuje się w klimat powieści jakie szukam. Po obejrzeniu "Sztuki kochania" pragnę przeczytać kilka książek na temat komunizmu i życiu w PRL-u.
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj koniecznie, w "Smutku cinkciarza" PRL jest jak żywy! A z bardziej reportażowych tytułów o tamtych czasach mogę polecić m.in. "Kłania się PRL" Stefanii Grodzieńskiej i serię książek Wiesława Kota (np. "PRL. Czas nonsensu" oraz "PRL. Jak cudnie się żyło!").
Usuń