Profesorowa Ignacowa Szczupaczyńska, samozwańcza krakowska śledcza, z Przemyśla importowana, powraca w niecierpliwie wyczekiwanym drugim tomie retro serii. Z przytupem! I znów, jak na akuratną mieszczkę przystało, ma multum spraw na głowie - zwłaszcza, że Wielkanoc Anno Domini 1895 za pasem, a służąca Karolcia złożyła wymówienie. I zniknęła bez śladu.
Tytuł pierwszego rozdziału "Rozdartej zasłony" Maryli Szymiczkowej - a właściwie: Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego - obiecuje, że rzecz zacznie się jak u Hitchcocka ("urodzonego wszakże cztery lata później" [1]). I słowa dotrzymuje: trup pojawia się w prologu, a profesorowa nie potrafi odmówić sobie kolejnej detektywistycznej przygody. Półtora roku po wyjaśnieniu zagadki morderstw w domu spokojnej starości, asystentka cesarsko-królewskiej policji znów jest na tropie. Obowiązki matrony bledną wobec ekscytującego śledztwa: Zofia porzuca śliwkowe powidła i starania o fotel dla Ignacego w Akademii Umiejętności.
Chciałoby się powiedzieć, że światek krakowskiego mieszczaństwa, proszonych herbatek i ploteczek, który tak zachwycał w "Tajemnicy Domu Helclów", przetrwał w nienaruszonym stanie - ale nie byłaby to prawda. W "Rozdartej zasłonie" Kraków pokazuje mroczne oblicze, a Szczupaczyńska, wyedukowana na podręczniku dla śledczych, rozpracowuje sieć handlarzy kobietami. I zamienia fikuśny kapelusik z piórkiem na kapeluszysko ze skrzydłem kruka, którego czerń lepiej pasuje do ciemnych galicyjskich sprawek. To już nie retro-fraszka ze zbrodnią w tle, to całkiem poważne śledztwo w jeszcze poważniejszej sprawie, które rozdziera zasłonę pozorów i pokazuje miasto szpetne niczym twarz Mańki Pomidor, damy lżejszych obyczajów:
"Czy to możliwe, żeby w Krakowie, mieście dostojnych profesorów, wspaniałych fundacji, niezliczonych kościołów i klasztorów, nabożnych procesji z relikwiami świętego patrona, kryło się tyle plugastwa? Miasto odkrywało przed nią teraz zupełnie inne oblicze: ciemne, brutalne, niezrozumiałe. Zakłamani ojcowie rodzin, małe domki na peryferiach, bezwzględni rajfurzy, młode wiejskie dziewczyny, które po paru latach zamieniają się w zniszczone do cna, trawione niezliczonymi chorobami wraki". [2]
Zofia zstępuje do galicyjskiego przedpiekla, a Dehnel i Tarczyński ponownie wskrzeszają miasto Matejki, malując jego historyczno-obyczajowe tło z podziwu godną precyzją - przy okazji zdrapując patynę z pomnika beztroskiego "Krakówka". Czytelnik natomiast zyskuje okazję, aby odwiedzić dziewiętnastowieczną Galicję bez biletu - i bez wehikułu czasu. Może, wespół ze Szczupaczyńskimi, poczytać oryginalne wyimki z "Czasu", posłuchać anegdot, doświadczyć pogodowych kuriozów - sprawdzić, czy spadające na wiekowy gród gradowe kule przypominają gołębie jaja, czy włoskie orzechy. Ale przede wszystkim, może przyjrzeć się dzielnicom biedy, zakłamaniu i zamtuzom kwitnącym w gnijącym mieście. Historyczne kalendarium krakowskie ponownie staje się tłem dla literackiej fikcji: świadkujemy otwarciu pierwszego żeńskiego gimnazjum, fetujemy przyjazd Franciszka Józefa i przysłuchujemy się - ze zgrozą! - poglądom ówczesnych elit na kobiecą emancypację:
"Zamiast rozglądać się za pracą, niech się niewiasta obejrzy wkoło, bo rozległe pola leżą odłogiem, a nie sięga po kawałek chleba, który trzyma w ręku mężczyzna". [3]
Na tej samej zasadzie autorzy pozwalają Szczupaczyńskiej spotkać się Ignacym Daszyńskim i Karolem Estreicherem, legendarnym dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej, czy złożyć wizytę doktorowi Kurkiewiczowi, osobliwemu "płciownikowi", który ze stateczną matroną rozprawia o samieństwie i sprawia, że Zofii płoną uszy. Postaci zmyślone pojawiają się w "Rozdartej zasłonie" obok osobistości znanych z podręczników historii - i nie trzeba mieć detektywistycznej żyłki profesorowej, żeby dostrzec kunszt, z jakim autorzy zapewnili fikcji i prawdzie harmonijne w powieści współbytowanie.
Kryminalna zagadka, ciekawiej niż w pierwszym tomie podana, ma wszelkie walory - fałszywe tropy, zwroty akcji, zaskakujący finał - pozwalające na konkurowanie z rasowymi thrillerami. A Zofia? Ta sama i inna zarazem: spod dulszczyzny wystaje kawałek współczującej duszy, a inteligencja i spryt wykorzystane zostają w szlachetnym celu. Wynik śledztwa otworzy profesorowej oczy na sprawy, o których, zajęta stwarzaniem pozorów i rozstawianiem służby po kątach, nie miała pojęcia. Może nie zamieni się od razu w emancypantkę, ale w finałowej scenie pójdzie tam, gdzie chce - zamiast w kierunku wskazanym przez męską dłoń.
"Rozdarta zasłona" to wyborne literackie danie - smaczniejsze niż ulubiona przez Ignacego zupa z pulpecikami, cielęce kotlety przekładane gęsim pasztetem i bliny z wiśniami razem wzięte.
Szymiczkowa, M. (2016). Rozdarta zasłona. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków
Cykl: Maryla Szymiczkowa (tom 2)
[1] Ibidem, str. 15;
[2] Ibidem, str. 193;
[3] Ibidem, str. 120.
"Rozdarta zasłona" to wyborne literackie danie - smaczniejsze niż ulubiona przez Ignacego zupa z pulpecikami, cielęce kotlety przekładane gęsim pasztetem i bliny z wiśniami razem wzięte.
***
P.S. O "Tajemnicy Domu Helclów", pierwszym tomie przygód polskiej panny Marple, pisałam TUTAJ. Szymiczkowa, M. (2016). Rozdarta zasłona. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków
Cykl: Maryla Szymiczkowa (tom 2)
[1] Ibidem, str. 15;
[2] Ibidem, str. 193;
[3] Ibidem, str. 120.
Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu. Wolałabym zacząć od niego.
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie trzeba czytać po kolei, ale że czytać Szymiczkową trzeba-to pewne!
UsuńA w najbliższą sobotę Maryla Szymiczkowa "we własnych osobach" zaprasza na spacer śladami Profesorowej Szczupaczynskiej. Myślę, że będzie to ekscytujące doświadczenie! Oby tylko pogoda dopisała!
OdpowiedzUsuńSłyszałam, słyszałam - dobre wieści niosą się lotem błyskawicy! Trzymam kciuki za aurę :-)
UsuńNie czytałam pierwszego tomu, ale mam go w planach, "Rozdartą zasłonę" będę czytać bezpośrednio po nim :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, która część przypadnie Ci bardziej do gustu (moim zdaniem, druga część chyba jeszcze lepsza od pierwszej!)
UsuńZapytam na marginesie i z czystej ciekawości - czy doktor Kurkiewicz operuje swym przezabawnym idiolektem, z którego zasłynął swego czasu u Boya-Żeleńskiego?
OdpowiedzUsuńTak! Jest mowa o "samieństwie", "błogoszczeniu" i "hulaszczym płciożyciu". A nawet pada zapytanie, czy Ignacy nie jest aby "trudnoszczytakiem" ;-) Rozmowy Szczupaczyńskiej z Kurkiewiczem to zdecydowanie jedne z najsmakowitszych scen w "Rozdartej zasłonie".
UsuńŻe się wtrącę: Kurkiewicz to moja ulubiona postać w tej części.;)
UsuńPierwszy tom irytował mnie nadmiarem szczegółów z epoki (zrobiło się sztucznie)i może dlatego, że wiedziałam, czego się spodziewać, obecny przypadł mi bardziej do gustu. Pewnie ze względu na konkretny problem czyli zorganizowany handel kobietami. W ogóle epoka jakby lepiej opisana niż poprzednio.
Mimo ponurej tematyki książkę przyjemnie się czyta, krzywdy nie robi.;)
Kurkiewicza nie da się nie lubić-musiał być niezwykle barwnym człowiekiem :-) A jeśli chodzi o porównanie obydwu tomów, to mamy podobne odczucia - według mnie część druga (jeszcze) lepsza niż pierwsza! Jest poważniej, to prawda, ale profesorowa i jej energia dodają całości lekkości i wdzięku ;-)
UsuńP.S. Qbusiu, zapomniałam dodać, że w obydwu tomach pojawia się również sam Tadeusz Żeleński - jako student Ignacego.
UsuńI kiedy już człowiek wątpi w istnienie kryminałów inteligentnych i wciągających (czyli więcej niż kryminałów), Ty wyskakujesz z Szymiczkową - po raz drugi. Oczywiście z pierwszą częścią jeszcze się nie zaznajomiłam, za co należy mi się chłosta. Chyba poproszę o sprezentowanie mi tych smakowitości na urodziny :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - ta pani na okładce (i jej talia osy) przerażają mnie bardziej, niż mogłabym przypuszczać.
Chłosta? Profesorowa i kary cielesne nie pasują do siebie. Ale, obawiam się, że o blinach zasmażanych z wiśniami mogłabyś za karę zapomnieć ;-)
UsuńJestem pewna, że polubisz się ze Szczupaczyńską!
Talia osy rzeczywiście przeraża-gdzie ta dziewczyna mieści żebra?! ;-)
Bardzo mnie cieszy ta recenzja, bowiem szczerze mówiąc (pisząc) obawiałam się, że druga część może okazać się o niebo słabszą od pierwszej). Nawiasem mówiąc pierwszą przeczytałam z dużą przyjemnością, a skoro teraz jest jeszcze lepiej, bo zaraz lecę kupować książkę. Ostatnio jakoś straciłam zapał i do czytania i do kupowania książek, więc mam nadzieję, że uda mi się przełamać złą passę.
OdpowiedzUsuń"Rozdarta zasłona" będzie na przełamanie złej passy idealna :-) Podobał Ci się pierwszy tom, więc z drugim na pewno będzie tak samo! Moim zdaniem jest jeszcze lepszy: kryminalna intryga wciąga, Kraków co prawda mniej idylliczny, ale równie interesujący, a całość niezwykle smaczna. Miłej lektury! :-)
UsuńPrzepadam za takimi wybornymi smakołykami ! Profesorowa to prawdziwa heroina i nie sposób nie przeczytać kolejnej z nią książki. Mam nadzieję, że powstaną następne.
OdpowiedzUsuńtommy z samotni
Słyszałam, że będą kolejne części. Ponoć nieprędko - ale czekać warto.
Usuń