tag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post4899218698601081094..comments2024-02-23T09:26:34.722+01:00Comments on Leżę i czytam: Książka na kozetce #6. Pisarz też człowiek: obsesje, fobie i dziwactwa słynnych mistrzów piórależę-i-czytamhttp://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comBlogger42125tag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-55148674662638832492016-02-15T11:53:39.367+01:002016-02-15T11:53:39.367+01:00A to historie! Prawie jak science-fiction. Dzięki,...A to historie! Prawie jak science-fiction. Dzięki, nie znałam tych anegdot :-)<br />Nawet, gdyby autorowi udało się przylecieć do ówczesnej Polski, mógłby mieć spory problem z wydaniem gotówki (vide: puste sklepowe półki i PRL-owska bieda). No, ale znając jego fantazję, na pewno znalazłby jakiś sposób.<br />Bardzo mnie interesują opowieści o przeczuciach i prekognicji, proroczych snach itp. Czasem mam wrażenie, że to coś więcej niż zwykły przypadek. leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-50566017226439254712016-02-14T10:03:45.032+01:002016-02-14T10:03:45.032+01:00Obsesje, fobie i dziwactwa - te kilka słów od razu...Obsesje, fobie i dziwactwa - te kilka słów od razu przywodzą mi na myśl sylwetkę amerykańskiego giganta science fiction, Philipa K. Dicka. Koleś ma na koncie tyle "akcji", że nie sposób wymienić ich wszystkich, ale wspomnę chociaż o kilku jego wyskokach, aby zasygnalizować jak szalony był to artysta.<br /><br />Najgłośniejsza historia na temat Dicka, przynajmniej dla polskiego czytelnika, jest związana z osobą naszego Staszka Lema. W 1972 roku polski pisarz objął swoim patronatem nową serię wydawniczą zwaną "Stanisław Lem poleca". Na jej łamach ukazywać mają się tytuły z gatunku naukowej fikcji firmowane przez samego Lema. Na pierwszy ogień trafił "Ubik" amerykańskiego twórcy... Philipa K. Dicka. Dick, który zmagał się wówczas z finansowymi kłopotami, liczył że publikacja jego dzieła będzie wiązać się z zbawiennym zastrzykiem gotówki. Tyle, że honorarium wypłacono amerykańskiemu autorowi w polskich złotówkach, które nie podlegały wówczas przewalutowaniu. Jedynym racjonalnym wyjściem wydawało się przybycie do PRL-u i wydanie uczciwie zarobionych pieniędzy na miejscu, tyle, że Dick jako Amerykanin nie mógł zakupić biletu lotniczego u naszego przewoźnika. Koniec końców Dick poczuł się zrobiony w konia - w 1975 roku w ramach zemsty żądał wydalenia Lema z Science Fiction Writers of America. Jeszcze ciekawsze działania Dick podjął nieco wcześniej, bo w 1974 roku. Wysłał on wtedy anonim do FBI, że L.E.M. to nie żaden pojedynczy człowiek, a cała grupa sowieckich spiskowców, których celem było zawładnięcie amerykańskim rynkiem science fiction oraz opinią publiczną - jako dowód przedstawił mnogość stylów pisarskich Lema :)<br /><br />Ciekawa jest także "przygoda" z tajemniczym różowym promieniem, który wedle słów samego Dicka ugodził go w 1974 roku, odbiwszy się od amuletu w kształcie ryb noszonego przez przypadkowo spotkaną kobietę. Wg własnego mniemania Dick przez pewien czas egzystował w 2 równoległych rzeczywistościach - rok 1974 przeplatał się z epoką prześladowania pierwszych chrześcijan w Starożytnym Rzymie. W tym czasie Dick doznał wielu wizji oraz halucynacji - w jednym z takich omamów ujrzał umierającego syna. Kiedy autor postanowił zawieźć swoją latorośl do szpitala, okazało się, że pierworodny ma nie wykryte dotąd kłopoty z przepukliną, które mogły zakończyć się śmiercią.<br /><br />Nie muszę oczywiście wspominać, że Dick przez całe życie eksperymentował z całą masą używek, a mało które dzieło powstało w okresie, kiedy pisarz był "czysty".Ambrosehttps://www.blogger.com/profile/06039380348372570961noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-42150141223764346472016-01-30T14:39:36.310+01:002016-01-30T14:39:36.310+01:00Widać, że dobrali się jak w korcu maku. I z pewnoś...Widać, że dobrali się jak w korcu maku. I z pewnością nie mieli nudnego życia ;-)<br />Jeśli "trucie" ma polegać na mówieniu o ciekawych książkach, to ja poproszę o więcej ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-19540674348152067912016-01-29T15:41:26.373+01:002016-01-29T15:41:26.373+01:00Taaa,Tołstoj z pewnością wart jest uwagi, ale powi...Taaa,Tołstoj z pewnością wart jest uwagi, ale powiem Ci, że moim prawdziwym odkryciem była jego żona. Matko, cóż za kobieta! Anna Karenina przy niej nieco blednie... Poza tym Basiński jest doskonałym psychologiem, więc pod tym względem też się o książkę (w Twoich oczach) nie martwię... No, dobrze. Już nie truję ;) Olahttps://www.blogger.com/profile/01583181099956006065noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-22420525742055621982016-01-29T13:40:06.982+01:002016-01-29T13:40:06.982+01:00Na pewno sięgnę po "Ucieczkę z raju", ni...Na pewno sięgnę po "Ucieczkę z raju", nie tylko ze względów literackich, ale także psychologicznych. Tołstoj z pewnością miał ciekawą osobowość :-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-26535022705285124062016-01-29T12:46:53.686+01:002016-01-29T12:46:53.686+01:00Tołstoj miał nie tylko silną potrzebę kontroli, al...Tołstoj miał nie tylko silną potrzebę kontroli, ale doszłam do wniosku, że miał... syndrom Boga. Pewnie to dziwnie brzmi, ale książka tłumaczy doskonale;) Ale pst, więcej ani pary z ust. Zostawiam Ci przyjemność odkrywania lektury:)<br />Oczywiście tytuł odnotowałam :)Olahttps://www.blogger.com/profile/01583181099956006065noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-35638160606614388932016-01-26T12:09:18.683+01:002016-01-26T12:09:18.683+01:00Bardzo proszę - podaję kilka tytułów zapisanych os...Bardzo proszę - podaję kilka tytułów zapisanych ostatnio:<br />1. "Ostatnia arystokratka" Evžen Boček;<br />2. "Middlesex" Jeffrey Eugenides (właśnie czytam - już mogę polecić!);<br />3. "Cztery siostry. Utracony świat ostatnich księżniczek z rodu Romanowów" Helen Rappaport;<br />4. "Niebłahe igraszki" Hjalmar Söderberg;<br />5. "Ginekolodzy" Jürgen Thorwald;<br />6. "Ścieżki północy" Richard Flanagan;<br />7. "Korekty" Jonathan Franzen;<br />8. "Wszystkie lektury nadobowiązkowe" Wisława Szymborska;<br />9. "Na górze cisza" Gerbrand Bakker.<br /><br />Mam nadzieję, że to inspirująca lista :-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-6240497616157135152016-01-25T18:14:49.215+01:002016-01-25T18:14:49.215+01:00ha! mój też, choć nie jest tak tragicznie- na razi...ha! mój też, choć nie jest tak tragicznie- na razie mam 44 pozycje :) O, a może by tak się wymienić jeszcze tytułami z takich naszych magicznych notesów polecankowych? :)Maghttps://www.blogger.com/profile/06942364452465711248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-27815629190253090202016-01-25T14:08:07.891+01:002016-01-25T14:08:07.891+01:00Dzięki! :-) Czytałam u Ciebie o "Codziennych ...Dzięki! :-) Czytałam u Ciebie o "Codziennych rytuałach" i, jako że uwielbiam ciekawostki z życia pisarzy, już wtedy zapisałam tytuł w specjalnym notesie, w którym gromadzę książki polecane na blogach. Nie muszę chyba dodawać, że notes niebezpiecznie pęcznieje ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-32720996726342542822016-01-25T13:49:37.303+01:002016-01-25T13:49:37.303+01:00Też lubię ciekawostki z życia pisarzy :). A jeżeli...Też lubię ciekawostki z życia pisarzy :). A jeżeli temat Cię interesuje to taki zbiór anegdotek o zwyczajach, nie tylko pisarzy, ale różnych artystów, napisał Mason Currey. Książka nosi tytuł "Codzienne rytuały" i wydało ją w zeszłym roku W.A.B. A nawet możesz u mnie recenzję znaleźć :)Maghttps://www.blogger.com/profile/06942364452465711248noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-34895972353809071062016-01-21T19:00:48.447+01:002016-01-21T19:00:48.447+01:00Naprawdę mnie zaintrygowałaś! Nie wiedziałam, że T...Naprawdę mnie zaintrygowałaś! Nie wiedziałam, że Tołstoj miał tak silną potrzebę kontroli (bo myślę, że tak można ten rys jego osobowości nazwać). A skoro nie tylko umiejętnie planował, ale również potrafił, jak piszesz, "dopiąć celu", to mój podziw dla niego nie ma granic. Pomysł na literacki dialog z żoną w dziennikach - wyborny. Czas zainteresować się tym pisarzem!<br />Dzięki za tytuł, zapisuję :-) Ze swojej strony mogę polecić "Pisane życia" Javiera Maríasa. Skoro też lubisz zaglądać w literackie życiorysy, ta książka będzie jak znalazł.leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-47695841812541582132016-01-21T18:36:34.443+01:002016-01-21T18:36:34.443+01:00Bardzo ciekawy wpis. Uwielbiam szperać w życiorysa...Bardzo ciekawy wpis. Uwielbiam szperać w życiorysach pisarzy, a im genialniejszy człowiek, tym większe miewa fobie... Ostatnio przepadłam na jakiś czas w świecie Tołstoja i jego żony... Jeśli pisarze miewają swoje schematy oraz małe i większe rytuały, to Tołstoj dokładnie "zaprojektował" sobie całe życie wraz z małżeństwem i z tym, jaka ma być jego żona... Polecam pasjonującą książkę "Lew Tołstoj. Ucieczka z raju"... Jeśli chodzi o "przemycanie" siebie i swoich przeżyć na kartki twórczości, to Tołstoj jest znakomitym przykładem. Ba! Jego żona miała także talent literacki, nie tylko więc oboje pisywali powieści, w których załatwiali różne porachunki między sobą, ale jeszcze znęcali się potężnie nawzajem nad sobą w swoich dziennikach... Dla wielbicieli Tołstoja pozostał wspaniały materiał do badań...Olahttps://www.blogger.com/profile/01583181099956006065noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-36596558492698965722016-01-20T15:40:44.634+01:002016-01-20T15:40:44.634+01:00Tak, życie to słynny żartowniś i kpiarz! Nie sposó...Tak, życie to słynny żartowniś i kpiarz! Nie sposób zgadnąć, co ma dla nas w zanadrzu. Tak samo bywa, jak widać, z czytelnikami - nikt, nawet sam Sherlock, nie przewidzi ich gustów... ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-79384756316465336642016-01-20T15:16:04.476+01:002016-01-20T15:16:04.476+01:00Życie lubi płatać takie figle. Ale bardzo ciekawy ...Życie lubi płatać takie figle. Ale bardzo ciekawy jest ten kontrast między oczekiwaniami a rzeczywistością. Zwłaszcza, że Sherlock to jedna z najlepiej rozpoznawalnych postaci w kulturze w ogóle.Qbuś pożera książkihttp://pozeracz.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-32300221839278749842016-01-19T20:11:10.825+01:002016-01-19T20:11:10.825+01:00O tym nie wiedziałam, dzięki!
Wcale się nie dziwi...O tym nie wiedziałam, dzięki! <br />Wcale się nie dziwię, że zamiast zachwytów nad "rozrywkowym" Sherlockiem, wolał, aby doceniono dzieło, w które włożył pewnie więcej serca i pracy. A jednocześnie mam nadzieję, że w końcu docenił swój ogromny sukces. I że potrafił się nim cieszyć. Szkoda, że się nie dowie, że napisał nie tylko bestseller, ale i longseller, a jego Holmes inspiruje do dziś.leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-84176187307460421042016-01-19T20:05:17.743+01:002016-01-19T20:05:17.743+01:00Tak, żywa inteligencja Capote'a plus jego cięt...Tak, żywa inteligencja Capote'a plus jego cięty język to była wybuchowa mieszanka. Uwiebiam go - między innymi - za to, że miał odwagę mówić to, co myślał. I tak też pisał.<br />Zrównywanie książki z życiem twórcy to byłaby już przesada! Ale czasem sam autor przyznaje się, że inspirował się określonymi wydarzenia z życia. Wtedy zarówno fani, jak i fachowcy nie mają wyjścia - muszą skapitulować przed faktem, że życie czasem też wpływa na literaturę. Ale to oczywiście sytuacje wyjątkowe, bo pisarze zwykle nie podają gotowych kluczy do rozwiązywania zagadki swojej prozy.<br />O, na pewno tę książkę przeczytam. Pamiętam o niej, odkąd przeczytałam Twoją opinię :-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-82545662783019756302016-01-19T19:55:17.713+01:002016-01-19T19:55:17.713+01:00No cóż, wobec takiego argumentu, moja teoria legła...No cóż, wobec takiego argumentu, moja teoria legła w gruzach ;-) Formułując tę hipotezę, myślałam głównie o Doyle'u i jego Sherlocku. Ale możliwe, że aby odbiorca pomylił fikcję z prawdą, trzeba czegoś więcej niż czynnika talentu. Częstotliwość bodźca może mieć decydujące znaczenie. A może tajemnica leży też po stronie widza/czytelnika? Wydaje mi się, że niektórzy mają większą skłonność do wiary w realność ulubionych postaci, inni - bardziej przyziemni? racjonalni? - są wyposażeni w filtr, który im na to nie pozwala. Trawestując przysłowie: TRUTH is in the eye of the beholder. Tak czy inaczej, w tym konkretnym przypadku nie podejmuję się rozwiązać tej zagadki. Z prostego powodu - nie oglądam "M jak miłość". Wolę "Klan" ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-91447005479279114412016-01-19T14:49:06.960+01:002016-01-19T14:49:06.960+01:00Z pewnością sięgnę, dziękuję :) Truman był fantast...Z pewnością sięgnę, dziękuję :) Truman był fantastycznym, barwnym i wrednym człowiekiem, więc z chęcią przeczytam o nim w tak żywej formie, jaką jest wywiad-rzeka. <br /><br />Właściwie zupełnie mnie to nie dziwi, o ile zachowany jest pewien umiar. Zrównywanie życia i książki jest błędem, ale sięganie do jednego i drugiego źródła jest całkowicie zrozumiałe. Czytelnikowi trudno całkowicie oddzielić jedno od drugiego. Literaturoznawcy nadal spierają się, która z metod jest lepsza, co można a czego nie, więc skoro oni nie mogą dojść do żadnego wniosku, to czemu czytelnik miałby? ;) Nie chciałabym tylko, by życie przyćmiewało sztukę. I znalazłam na to kolejny przykład: Sarah Kane - fantastyczna dramatopisarka, cierpiąca niestety na paskudną depresję. Jej ostatnia sztuka, "Psychosis 4:48" postrzegana jest w głównej mierze przez pryzmat jej samobójstwa, czytelnicy i odbiorcy zachwycają się listem pożegnalnym, pomimo że jej przyjaciele prosili, by nie interpretować sztuki pod tym kątem. Śmierć przysłoniła sztukę, a o Kane myśli się nierzadko w kategorii jej śmierci a nie innowatorskiej pracy. <br /><br />Co do gumowego domku Garcii Marqueza - przeczytasz "Życie jest opowieścią" to się dowiesz, co miałam na myśli ;)Olga Majerskahttps://www.blogger.com/profile/00947502444357717032noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-15800528465050911722016-01-19T14:36:26.860+01:002016-01-19T14:36:26.860+01:00Ekhm przepraszam, że się wtrącę, ale - Marto, czy ...Ekhm przepraszam, że się wtrącę, ale - Marto, czy rzeczywiście uważasz, że bracia Mroczek są wybitnymi aktorami, bo myleni są z granymi przez siebie postaciami? Gdy mówimy o filmach, takie założenie może być prawdziwe; aktorowi udało się w relatywnie krótkim czasie wejść w rolę na tyle przekonująco, że "oszukał" on widzów. Jednak ten fenomen nie jest tak częsty, jak w przypadku serialu, w którym to nie umiejętności a częstotliwość mają największe znaczenie. "Aktor", który często pokazuje się na ekranie w tej samej roli siłą rzeczy staje się graną przez siebie postacią w oczach wielu widzów, którzy po części wsiąknęli już w przedstawiony świat. Dlatego Artur Żmijewski bez koloratki to dla nich dziwny widok ;)Olga Majerskahttps://www.blogger.com/profile/00947502444357717032noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-11934751010091282832016-01-19T14:27:12.508+01:002016-01-19T14:27:12.508+01:00Wpis z przekory, to ja się z przekory wtrącę, ale ...Wpis z przekory, to ja się z przekory wtrącę, ale też ciekawostkowo. Conan Doyle uważał sukces Sherlocka za swą porażkę. Ja swoje najlepsze dzieła uważał swoje książki historyczne i był bardzo zasmucony tym, że nikt nie chce ich czytać. Sherlocka nie miał w zbyt wysokim poważaniu.Qbuś pożera książkihttp://pozeracz.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-81450368019904995832016-01-19T13:42:55.348+01:002016-01-19T13:42:55.348+01:00Jeśli się pokocha daną postać miłością szczerą i g...Jeśli się pokocha daną postać miłością szczerą i głęboką ;-), to można! Pragnienie ma moc sprawczą. <br />A na poważnie - pomijając psychologiczne podłoże takich "pomyłek", myślę, że jakkolwiek wydają się śmieszne i niewiarygodne, są chyba dla autora (lub aktora) jednym z największych komplementów. Przecież nie każdy potrafi sprawić, że w fikcję wierzymy bardziej, niż w rzeczywistość :-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-51110928533989977492016-01-19T08:17:53.573+01:002016-01-19T08:17:53.573+01:00Faktycznie ludzie bardzo często utożsamiają aktora...Faktycznie ludzie bardzo często utożsamiają aktora z odgrywaną postacią, co jest dziwne wtedy, kiedy właśnie zaczepiają, pytając o życie, którego przecież w rzeczywistości nie ma. A Doyle jak widać nie miał nic przeciwko, żeby wskoczyć w buty Sherlocka :)<br />Co do wybitności to przyznam, że nie wiem. Czasami rzeczywiście ktoś tak świetnie kreuje daną postać, że aż dech zapiera, ale czy można zapomnieć, że Sherlock nie istniał naprawdę? Dominika S.https://www.blogger.com/profile/18344525337580687618noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-30029164337089432222016-01-18T21:32:47.236+01:002016-01-18T21:32:47.236+01:00Wniosek: co do meritum się zgadzamy, bo ja również...Wniosek: co do meritum się zgadzamy, bo ja również chcę poznawać bliżej tylko tych, do których, dzięki ich książkom, poczułam sympatię. Capote - w pierwszej kolejności, to jeden z moich ulubieńców. Jeśli chcesz się z nim bliżej zaprzyjaźnić, niekoniecznie sięgając do biografii, to polecam naprawdę świetną książkę "Truman Capote. Rozmowy". Trumana "przepytuje" Lawrence Grobel, a Truman mówi dużo, barwnie i złośliwie (przytaczając wiele anegdotek z życia współczesnych mu sław i multum ciekawych obserwacji o życiu i literaturze). Nie byłam przekonana do literackiej formy "wywiadu-rzeki" do momentu, w którym przeczytałam właśnie te "Rozmowy". Kapitalne!<br />A wracając do tematu - wygląda na to, że bliżej mi do traktowania pisarzy jak celebrytów, niż do chłodnego, akademickiego "szkiełka i oka", które każe na dzieło patrzeć w oderwaniu od jego twórcy ;-). Ale domyślam się, czemu ma to służyć - ocenie tekstu w maksymalnie obiektywny sposób, oddzieleniu wszelkich "naleciałości" w postaci, chociażby, historii życia autora. Weźmy przykład Marqueza, o którym wspomniałaś. Miał barwne, pełne przygód życie (gumowy domek? intrygujące!). Ktoś mógłby pomyśleć, że dzięki temu miał łatwiej, bo pisząc, czerpał garściami z własnych doświadczeń. A wtedy zapominamy o najważniejszym, że nie każdy, kto ma ciekawe życie, potrafi je opisać tak, jak robił to Marquez. <br />Twój wywód był bardzo klarowny, więc mam nadzieję, że właściwie odczytałam Twoje intencje :-) Zgodnie z duchem tej idei, najbezpieczniej byłoby czytać książki nieznanych autorów, o których wiemy tylko tyle, jak się nazywają. A potem powściągać ciekawość co do ich życiorysów i indywidualnych historii. Nie zawsze tak potrafię. Cóż poradzę, że czasem życie pisze ciekawsze historie niż literatura? ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-36082074743627896642016-01-18T19:27:55.233+01:002016-01-18T19:27:55.233+01:00Niektórzy pisarze mają to do siebie, że aż się chc...Niektórzy pisarze mają to do siebie, że aż się chce sięgnąć po ich biografie/autobiografie. Capote, Garcia Marquez, Różewicz. Jednak tylko tych, których bardzo lubię i szanuję chcę poznawać - żeby być trochę bliżej, a nie koniecznie zrozumieć co nimi powodowało:)<br /><br />Oczywiście, że autor przemyca siebie do swojego dzieła, czasem nieświadomie, czasem świadomie. Przykładem niech będzie wspomniany Garcia Marquez, którego życie było niesamowicie barwne i wpłynęło na jego twórczość, tak samo jak fakt gdzie się wychował, w jakim domu, z jakimi ludźmi. Jednak, gdybyśmy patrzyli na jego twórczość jak na przedłużenie życia, straciłaby ona połowę ze swojej magiczności. Możemy wyszukiwać w tekście biograficznych smaczków, jasne, dla fana twórczości to bajeczna sytuacja. Jednak moim zdaniem nie mogą one przyćmić tekstu, który ma świadczyć sam o sobie, w oderwaniu od autora. Jeśli nie wiedzielibyśmy, że Garcia Marquez był kolumbijskim pisarzem, który wychowywał się w gumowym domku, nasze spojrzenie na tekst byłoby czyste - pozostałaby nam tylko interpretacja tego, co mamy przed sobą. Mam nadzieję, że mój wywód jest dość klarowny ;) Wiem, że moje poglądy na interpretację są dość radykalne, tego uczono mnie na studiach i strasznie podoba mi się ta odrębność tekstu od autora, ale rozumiem, kiedy ktoś lubi grzebać w twórczości i biografii, by to sobie jakoś połączyć. O ile nie doszukuje się w tekście rzeczy, których nie ma, jest ok ;)Olga Majerskahttps://www.blogger.com/profile/00947502444357717032noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5096535707421987934.post-69775982876720953302016-01-18T14:16:13.832+01:002016-01-18T14:16:13.832+01:00:-)!
Bardzo możliwe, że sporo - jeśli nie większoś...:-)!<br />Bardzo możliwe, że sporo - jeśli nie większość - podobnych ciekawostek to legendy i anegdoty. Można właściwie przyjąć za pewnik, że, przekazywane przez pokolenia, były przekręcane i ciut koloryzowane. Tak chyba dzieje się z każdą historią, która żyje jedynie w opowieściach.<br />Hmm, ja z kolei uwielbiam zaglądać za okładkę książki, szczególnie, gdy ta wzbudza zachwyt i podziw. Naturalnym odruchem jest wtedy chęć dowiedzenia się czegoś więcej o autorze. I "rozlanie się" afektu również na jego osobę ;-) <br />Przyznaję, podoba mi się pomysł Prousta i Eco - jest w idei rozłączenia autora od dzieła coś czystego i pięknego. Ma to swój urok. Ale tzw. prawdziwe życie - i prawdziwe książki - nie pozostawiają, moim zdaniem, wątpliwości: autor jest w swoim dziele zawsze obecny, czasem tylko lepiej lub gorzej "schowany". Książki nie biorą się przecież znikąd. Rzecz jasna, nie powinno to przesłaniać tekstu i ograniczać interpretacji, a na pewno nie do takiego stopnia, żeby autora mylić z jego bohaterem, jak to się ponoć przydarzyło Conan Doyle'owi ;-)leżę-i-czytamhttps://www.blogger.com/profile/11864020718415316520noreply@blogger.com